[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cały obszar Miasta Gąsienicy został naszpikowany kamerami, a wszyscypsychologowie, których było trzydziestu dwóch, wraz ze swoimi asystentami siedzieli na zmianęprzed ekranami monitorów, obserwując życie czterystu trzech tysięcy kandydatów.Na ulicy, wgrupie, ale również w domach.Przypominało to gigantyczny reality show.Wszyscy kandydaci mieli świadomość, że są śledzeni i filmowani.Wszyscy dokonującyprzesiewu mieli świadomość, że większość kandydatów może udawać kogoś, kim nie jest.Ale czas pokaże.Adrien wychodził z założenia, że nie da się oszukiwać otoczenia w nieskończoność.Muszą być takie chwile, kiedy człowiek odsłania prawdziwą twarz.Odbyło się klarowanie.Na początku rada złożona z trzydziestu dwóch decydentówodrzuciła wszystkich ludzi przejawiających jakiekolwiek skłonności do przemocy.Wszystkich choleryków.Wszystkich niewrażliwych na cudze problemy.Wszystkich przejawiających zachowania aspołeczne.Wszystkich podążających wyłącznie za głosem przywódców bez posługiwania się wolnąwolą.W ciągu jednego tygodnia z czterystu trzydziestu trzech tysięcy zrobiło się trzystadziesięć tysięcy.Satine Vanderbild zachowywała ostrożność. Istnieje niebezpieczeństwo, że na koniec zostaną nam sami najlepsi spryciarze.Najbardziej uzdolnieni w oszukiwaniu otoczenia.Adrien Weiss nie podzielał jej punktu widzenia. Zaufaj upływowi czasu, w końcu maski kiedyś opadną.Kiedy człowiek chodzi napalcach, żeby wyglądać na wyższego, w końcu się zmęczy.Po dwóch tygodniach było ich dwieście pięćdziesiąt tysięcy.Po miesiącu dwieścieosiemnaście tysięcy. Najwyższy czas dołożyć do ognia, żeby przyspieszyć gotowanie, a co za tym idzieodparowanie tych najlżejszych oznajmi! po prostu Adrien Weiss.Powiadomiono więc kandydatów, że misja Ostatnia Nadzieja to zajęcie na cale życie.Jeśli się go podejmą, do końca swoich dni nie będą już mogli robić nic innego.Liczba spadła natychmiast do stu osiemdziesięciu pięciu tysięcy. Dołóżmy więcej.Następnie oświadczono im, że wynagrodzenie ulegnie obniżeniu.Odeszli więc wszyscyci, których jedyną motywację stanowiły pieniądze.Pozostało już tylko sto czterdzieści pięć tysięcy osób.Odrzucono więc ostatni tysiąc wątpliwych , aby uzyskać wreszcie idealną liczbę stuczterdziestu czterech tysięcy.Wszystkie te osoby podpisały umowy.Dopiero wówczas poinformowano je o projekcie Ostatnia Nadzieja i o istnieniu statkukosmicznego z napędem słonecznym.Kiedy minęło pierwsze zaskoczenie, wybrani rozpoczęli przygotowania do nowej pracy.Każdego ranka sto czterdzieści cztery tysiące potencjalnych kosmonautów musiałoprzechodzić specjalny trening, aby móc podołać fizycznie życiu w kosmosie.Po południu zaś, podietetycznym obiedzie, uczyli się, jak działa Gwiezdny Motyl i w jaki sposób najlepiej rozdzielićzadania, ledwie ich miasto w przestrzeni międzygwiezdnej będzie się nadawało do życia.Od tej pory kwartet miał sto czterdzieści cztery tysiące wspólników.Mieli nadzieję, że w tym osobliwym stadzie istot ludzkich nie będzie zbyt wielu czarnychowiec.23.FAZA ROZKAADUNie dało się utrzymywać tego bez końca w tajemnicy.Start rakiety Gwiezdny Motyl IVzostał namierzony przez rządowe radary wojskowe.Nawet jeśli można było uznać kilka rakiet za rozrywkę jakiegoś amatorskiego klubu, tofakt, że urządzenie wysokości dwunastu metrów wzniosło się aż na orbitę okołoziemską, niemógł nie zwrócić uwagi obserwatorów z zewnątrz.Politycy wzmogli czujność.Satelity zaczęły fotografować bazę T.Rozesłano szpiegów.W końcu udało im się odkryć tajemnicę: otóż gdzieś z dala od ludzkich siedzib, w samymśrodku pustyni, jakiś ekscentryczny miliarder realizował właśnie osobisty projekt aeronautyczny.Kiedy jednak wywnioskowano, że zamierza zbudować olbrzymi statek kosmiczny, którymoże pomieścić ponad sto tysięcy osób, sprawa przybrała inny obrót.Po szpiegach do ośrodka Ostatnia Nadzieja ruszyli dziennikarze.Podejrzewano, że Gabriel Mac Namarra zwariował i że w przypływie megalomanii chcestworzyć jakąś apokaliptyczną sektę.Podejrzewano, że zamierza ze stu tysięcy ludzi uczynić niewolników.Oddać się jakimśnieludzkim eksperymentom.Na miejsce wysłano zatem komisję śledczą, aby przesłuchała sto czterdzieści czterytysiące osób.Nie zdołała ona jednak postawić żadnych konkretnych zarzutów.Kwestia, czymożna pozwolić, aby przeciętna jednostka porwała się na zdobywanie kosmosu, pozostałanierozstrzygnięta.W końcu sprawa straciła swój lokalny charakter.Narody Zjednoczone zażądały od rządu dostarczenia pełnej dokumentacji oraz ujawnieniadziałalności miliardera.Najbardziej oburzone były kraje najbiedniejsze, często rządzone przez dyktatorów.Domagały się one, aby ONZ przejęła kontrole nad projektem i aby w skład załogi weszliprzedstawiciele wszystkich krajów.Następnie swoje zdanie wyrazili duchowni.Zaszokowanifaktem, że na sto czterdzieści cztery tysiące osób nie ma żadnego kapłana, oni także zażądali, abywśród załogi znalazł się reprezentant każdej religii.Potem przyszła kolej na feministki, któredomagały się równości mężczyzn i kobiet.Skoro jednak ta już istniała, przestały się upierać.Na koniec politycy zażądali jednakowej liczby przedstawicieli dla każdego ruchupolitycznego.Zaczęto mówić o demokratycznym wyborze pasażerów.Albo o losowaniu ich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]