[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mogła wykładać wszędzie, gdzie tylko miała ochotę,jednak coś ciągnęło ją do Grant Tech.W głosie Richarda pojawiła się nutka refleksji. Wiesz, ja chciałem iść do Georgia Tech.Od kiedy pamiętam, chciałem się tam uczyć.W ten sposób miałem zamiar wydostać się z Peny. Uśmiechnął się i przez sekundęwydawał się normalną ludzką istotą. Kiedy byłem dzieckiem, całe ściany miałemobwieszone plakatami.Byłem Wędrującym Nieudacznikiem  zacytował jedno z wielu mottGeorgia Tech. Chciałem im wszystkim pokazać. No i dlaczego tam nie poszedłeś?  spytała z nadzieją, że zdoła zbić go z tropu. Och, zostałem przyjęty!  zawołał, chcąc wywrzeć na niej wrażenie. Ale zaraz potemumarła moja matka i. Tu głos mu odmówił posłuszeństwa. No cóż, teraz już nic z tymnie mogę zrobić.Mnóstwo się nauczyłem od twojej siostry  dodał, wskazując palcemLenę. Była naprawdę doskonałym nauczycielem.A dla mnie wzorem.Lena pozwoliła, żeby ten komplement pozostał bez odpowiedzi.Nie miała chęci wdawaćsię z Richardem w dyskusje na temat Sybil. Och, mój Boże!  wykrzyknął Richard i wyprostował się. Przyszła Jill.Doktor Rosen stała w wejściu i rozglądała się w poszukiwaniu Leny.Robiła wrażeniezagubionej i Lena właśnie się zastanawiała, czy odezwać się do niej, gdy Richard pomachałręką w jej kierunku w ten kretyńsko infantylny sposób.Jill Rosen uśmiechnęła się blado i ruszyła w ich stronę.Richard wstał i mówiąc:  Och, skarbie , ujął na powitanie obie jej dłonie.  Brian już wraca z Waszyngtonu  powiedziała mu. Będą próbowali znalezć dla niegomiejsce w następnym samolocie.Richard zmarszczył czoło. Jeśli jest cokolwiek, co mógłbym zrobić dla ciebie albo Briana. Dziękuję  odparła, chociaż patrzyła na Lenę.Lena zrozumiała to spojrzenie. Zobaczymy się pózniej  powiedziała do Richarda.Uniósł brwi, ale skłonił sięz wdziękiem. Gdybyś czegoś potrzebowała. rzucił na pożegnanie w stronę Jill.Kiedy odchodził, doktor Rosen obdarzyła go kwaśnym uśmiechem mającym wyrazićwdzięczność. Czy szeryf Tolliver już jest?  spytała. Jeszcze nie  odpowiedziała Lena.Jill Rosen zaczęła jej się przyglądać z uwagą, jakby chciała się upewnić, czy Lenadotrzymuje umowy.Naprawdę dotrzymywała.Była trzezwa jak świnia.Dwa drinki, którezdążyła sobie chlapnąć, kiedy wpadła na chwilę do swojego pokoju po tym, jak przekazaładoktor Rosen, że jej syn nie żyje, to było stanowczo zbyt mało, żeby się upić. Przedtem musi załatwić jeszcze kilka spraw  dorzuciła. Masz na myśli tę dziewczynę?  Lena domyśliła się, że musiała usłyszeć nowiny natemat Tessy Linton, krążąc między poradnią a biblioteką. Nie chcę rozmawiać z panią na ten temat. Oczywiście, że nie chcesz  rzuciła sucho Rosen. Nie, to nie dlatego!  powiedziała szybko Lena. Na razie nie wiemy nawet, czy ten przypadek ma cokolwiek wspólnego ze śmiercią Andy ego.I nie chcę, żeby pani myślała. Czy to jej krew była na liście?  przerwała jej. To się zdarzyło potem.Zwyczajnie wzięli tę kartkę i.W oczach Jill Rosen pojawiły sięłzy.Oparła dłonie o blat stołu, jakby potrzebowała pomocy, żeby utrzymać równowagę. Mogę panią zostawić samą, jeśli pani sobie życzy  powiedziała Lena, mając wielkąnadzieję, że lekarka skorzysta z tej propozycji. Nie  odparła krótko Rosen, wydmuchując znowu nos.Nie pofatygowała się, bywyjaśnić, dlaczego postanowiła trzymać obok siebie Lenę.Stały więc we dwie i patrzyły na ludzi kłębiących się w bibliotece.Lena spostrzegła siępo chwili, że pociera palcami blizny na rękach, i zmusiła się, żeby przestać. Tak mi przykro z powodu pani syna  odezwała się po chwili. Wiem, co to znaczystracić kogoś bliskiego.Doktor Rosen skinęła głową, cały czas patrząc przed siebie. Po tym pierwszym razie czuł się coraz lepiej. Wskazała własne ramię i Lenazrozumiała, że Jill mówi o pierwszej próbie samobójczej Andy ego. Udało nam się dobrzedobrać mu leki.Wydawało się, że jest coraz lepiej. Uśmiechnęła się lekko. Właśniekupiliśmy mu samochód. Czy chodził do tutejszej szkoły?  spytała Lena. Chyba Richard zdążył ci już o wszystkim opowiedzieć  odparła, ale w jej głosie niepojawił się ton goryczy. Zabraliśmy go stąd w zeszłym kwartale, żeby mógł sięskoncentrować na poprawianiu własnej kondycji psychicznej.Pomagał trochę ojcuw laboratorium, a dla mnie załatwiał różne sprawy związane z kliniką. Uśmiechnęła się do własnych wspomnień. W czwartki miał zajęcia z malarstwa.Naprawdę dobrze mu szło.Lena zaczęła żałować, że nie ma przy sobie notatnika, by zapisywać te wszystkieinformacje, choć tak naprawdę nie wiedziała, po co miałaby to robić.Jak z przekąsemzauważył Jeffrey, już nie była policjantką.Była teraz zaledwie podwładną Chucka i tyle. Czego chce ode mnie szef Tolliver?  zapytała nieoczekiwanie doktor Rosen. Pewnie będzie chciał od pani listę przyjaciół syna, u których najczęściej bywał palnęła bez namysłu, nie mogąc powstrzymać się od policyjnego sposobu myślenia. CzyAndy używał narkotyków?Doktor Rosen wydawała się zaskoczona. A dlaczego o to pytasz? Bo ludzie, którzy cierpią na depresję, często mają skłonności do nadużywania różnychleków.Doktor Rosen przechyliła głowę na bok, przyglądając się Lenie porozumiewawczo.Kiedyta nie zareagowała, wróciła do tematu. Tak, Andy używał narkotyków.Najpierw był kompot, ale mniej więcej w zeszłym rokuo tej porze zaczął sięgać po silniejsze środki.Wysłaliśmy go na odwyk.Wyszedł stamtądmiesiąc Pózniej. Zamilkła na chwilę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl