[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łarwęgli wywoławszy upadek pokładów próchna oczyścił to wnętrzeznakomicie  i widok jego napełniał teraz Stasia radością, albowiembyło ono tak obszerne jak duży pokój i mogło dać schronienie nieczworgu, ale dziesięciu ludziom.Dolny otwór stanowił drzwi, górnyokno, dzięki któremu w olbrzymim pniu nie było ani ciemno, aniduszno.Staś umyślił podzielić całość za pomocą płócien namiotu nadwie izby, z których jedną przeznaczył dla Nel i Mei, drugą dlasiebie, Kalego i Saby.Drzewo nie było spróchniałe aż do wierzchupnia, deszcz więc nie mógł przeciekać do środka i aby się zupełnie odniego zabezpieczyć, dość było podnieść i podeprzeć nad obuotworami korę w taki sposób, aby tworzyła dwa okapy.Spód wnętrzapostanowili wysypać wyprażonym przez słońce piaskiem znad rzeki ipowierzchnię jego wymościć suchymi mchami.Robota była istotnie ciężka, a szczególnie dla Kalego, musiał onbowiem obok tego wędzić mięso, poić konie i myśleć o żywności dla190 słonia, który trąbił o nią ustawicznie.Ale młody Murzyn zabrał się dourządzenia nowej siedziby z wielką ochotą, a nawet i z zapałem,którego przyczynę wyłuszczył Stasiowi jeszcze tego samego dnia wnastępujący sposób: Gdy pan wielki i bibi  mówił biorąc się pod boki  zamieszkająw drzewie, Kali nie będzie potrzebował budować na noc wielkiejzeriby i będzie mógł próżnować co wieczór. To lubisz próżnować?  zapytał Staś. Kali jest mężczyzną, więc Kali lubi próżnować, gdyż pracowaćpowinny tylko kobiety. A widzisz jednak, że ja pracuję dla bibi. Ale za to, gdy bibi dorośnie, będzie musiała pracować na panawielkiego, a jeśli nie zechce, to pan wielki pewno ją bić.Lecz Staś na samą myśl o biciu bibi skoczył jak oparzony ikrzyknął z gniewem: Głupcze, czy ty wiesz, kto jest bibi? Nie wiem  odpowiedział z przestrachem czarny chłopak. Bibito jest.to jest.dobre.Mzimu!A Kali aż przysiadł.I po skończonej robocie zbliżył się nieśmiało do Nel, po czympadł przed nią na twarz i jął powtarzać wprawdzie nie przerażonym,ale błagalnym głosem: Aka! aka! aka!.Zaś  dobre Mzimu wytrzeszczyło na niego swoje śliczne, kolorumorskiej wody oczy, nie rozumiejąc wcale, co się stało i o co Kalemuchodzi.191 Rozdziałdwudziesty ósmyNowa siedziba, którą Staś nazwał  Krakowem , zostałaurządzona w przeciągu trzech dni.Ale przedtem złożono w  męskimpokoju główne pakunki  i w chwilach wielkiej ulewy młodaczwórka znajdowała w olbrzymim pniu jeszcze przed wykończeniemmieszkania doskonałe schronienie.Pora dżdżysta rozpoczęła się nadobre, ale nie były to nasze długie, jesienne deszcze, w czasie którychniebo zawleka się ciemnymi chmurami i nudna, uciążliwa słota trwaprzez całe tygodnie.Tu kilkanaście razy na dzień wiatr przepędzał poniebie wzdęte obłoki, które zlewały ziemię obficie, po czym znówrozbłyskiwało słońce, jasne, jakby świeżo wykąpane, i zalewałozłotym światłem skały, rzekę, drzewa i całą dżunglę.Trawy rosłyprawie w oczach.Drzewa pokrywały się obfitszym liściem i nimstary owoc opadł, tworzyły się zawiązki na nowy.Powietrze, zpowodu zawieszonych w nim igiełek wody, uczyniło się takprzezroczyste, że nawet odległe przedmioty stawały się zupełniewyrazne i wzrok sięgał w niezmiernie daleką przestrzeń.Na niebierozwieszały się cudne, siedmiobarwne tęcze, a wodospad był prawieciągle w nie ubrany.Krótko trwające ranne i wieczorne zorze grałytysiącami tak świetnych blasków, że nawet w Pustyni Libijskiejdzieci nie widziały nic podobnego.Najniższe, bliskie ziemi obłokibarwiły się wiśniowo, górne, lepiej oświecone, rozlewały się nakształt jezior z purpury i złota, a drobne, wełniste chmurki mieniły sięjak rubiny, ametysty i opale.Nocami, między jedną falą dżdżu adrugą, księżyc zmieniał w brylanty krople rosy wiszące na liściachmimoz i akacyj, a światło zodiakalne świeciło w odświeżonympowietrzu jaśniej niż w innych porach roku.Z rozlewów, które czyniła rzeka poniżej wodospadu, dochodziłoniespokojne rechotanie żab i melancholijne kumkanie ropuch, a192 podobne do wielkich błędnych gwiazd latarniki przelatywały zbrzegu na brzeg między kępami bambusów i arumów.Lecz gdy chmury pokrywały chwilami gwiazdziste niebo i deszczpoczynał padać, czyniło się bardzo ciemno, a we wnętrzu baobabutak czarno jak w piwnicy.Chcąc temu zaradzić Staś kazał natopićMei tłuszczu z zabitych zwierząt i urządził z blaszanki lampę, którązawiesił pod górnym otworem, zwanym przez dzieci oknem.Zwiatłobijące z tego okna, widne z daleka wśród ciemności, odpędzało dzikiezwierzęta, ale natomiast przyciągało nietoperze, a nawet i ptaki, także w końcu Kali musiał urządzić w otworze rodzaj zasłony z cierni,podobnej do tej, którą zamykał na noc otwór dolny.Jednakże w dzień, w chwilach pogody, dzieci opuszczały Kraków i krążyły po całym cyplu.Staś wyprawiał się na antylopy-ariele i na strusie, których liczne stada pojawiały się w dole rzeki, aNel chodziła do swego słonia, który z początku trąbił tylko ożywność, a potem zaczął trąbić i wówczas, gdy mu się nudziło bezmałej przyjaciółki.Witał też ją zawsze z wyrazną radością i nastawiałnatychmiast swoje olbrzymie uszy, jak tylko usłyszał z daleka jej głoslub kroki.Pewnego razu, gdy Staś poszedł na polowanie, a Kali łowił rybyza wodospadem, Nel postanowiła pójść do skały zamykającej wąwóz,aby zobaczyć, jak też Staś z nią sobie poradzi i czy już czego niedokonał.Zajęta obiadem Mea nie zauważyła jej odejścia,dziewczynka zaś zbierając po drodze kwiatki osobliwej begonii26,rosnącej obficie wśród zrębów skalnych, zbliżyła się do pochyłości,którą wyjechali niegdyś z wąwozu i zeszedłszy na dół znalazła sięprzy skale.Wielki głaz, oderwany od rodzimej ściany, zamykałgardziel wąwozu jak i poprzednio.Nel jednak zauważyła, że międzynim a ścianą jest przejście tak szerokie, że nawet dorosły człowiekmógłby się nim przecisnąć.Przez chwilę zawahała się, po czymprzeszła i znalazła się po drugiej stronie.Ale był tam zakręt, którytrzeba było minąć, by dojść do szerokiego ujścia zamkniętegowodospadem.Nel poczęła rozmyślać:  Pójdę jeszcze tylko trochędalej, wyjrzę zza skały, raz spojrzę na słonia, który mnie wcale niezobaczy, i wrócę. Tak rozmyślając posuwała się krok za krokiemcoraz dalej, aż wreszcie doszła do miejsca, w którym wąwóz26Begonia Johnstoni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl