[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Noc, z poczÄ…tku bardzo ciemna, stawaÅ‚a siÄ™ z wolna jaÅ›niejszÄ… i wreszcie przez rzadkÄ… mgÅ‚Ä™ zamigotaÅ‚ygwiazdy.Dla Basi byÅ‚a to okoliczność nadzwyczaj pomyÅ›lna, bo naprzód, strach jej zmniejszyÅ‚ siÄ™, a powtóre, patrzÄ…c na Wielki Wóz mogÅ‚a siÄ™ kierować ku północy, czyli w stronÄ™ Chreptiowa.RozglÄ…dajÄ…c siÄ™ po okolicy, wyrachowaÅ‚a sobie, że oddaliÅ‚a siÄ™ już znacznie od Dniestru, bo mniej tu byÅ‚oskaÅ‚, kraj rozÅ‚ożysty, wiÄ™cej obÅ‚ych wzgórz poroÅ›niÄ™tych dÄ™binÄ… i czÄ™ste obszerne równie.Raz po razjednak musiaÅ‚a przebywać jary i spuszczaÅ‚a siÄ™ w nie zawsze z obawÄ… w sercu, w gÅ‚Ä™biach ich bowiembyÅ‚o ciemno i chłód tam leżaÅ‚ surowy, przenikliwy.Niektóre tak byÅ‚y strome, iż należaÅ‚o je objeżdżać, zczego wynikaÅ‚a wielka strata czasu i nadkÅ‚adanie drogi.Gorzej jednak byÅ‚o ze strumieniami i rzeczkami,których sieć caÅ‚a pÅ‚ynęła od wschodu ku Dniestrowi.Wszystkie byÅ‚y już rozmarzniÄ™te i konie chrapaÅ‚ybojazliwie wchodzÄ…c nocÄ… w nieznane, o niewiadomej gÅ‚Ä™binie wody.Basia przeprawiaÅ‚a siÄ™ tylko w tychmiejscach, gdzie rozÅ‚ożysty brzeg pozwalaÅ‚ przypuszczać, że rozlana szeroko woda jest pÅ‚ytka.Jakoż powiÄ™kszej części tak bywaÅ‚o; na niektórych jednak przeprawach woda dochodziÅ‚a do poÅ‚owy brzuchówkoÅ„skich; Basia wówczas klÄ™kaÅ‚a obyczajem żoÅ‚nierskim na kulbace i trzymajÄ…c siÄ™ rÄ™koma za przedniÄ…kulÄ™, staraÅ‚a siÄ™ nie zamoczyć nóg.Jednakże nie ze wszystkim jej siÄ™ to udaÅ‚o i wkrótce zimno dotkliwechwyciÅ‚o jÄ… od stóp do kolan.- Daj Boże dzieÅ„, pojadÄ™ razniej! - powtarzaÅ‚a sobie co chwila.Na koniec wyjechaÅ‚a na obszernÄ… równiÄ™porosÅ‚Ä… rzadkim lasem i widzÄ…c, że konie ledwie już nogi wlokÄ…, zatrzymaÅ‚a siÄ™ na wypoczynek.Obarumaki powyciÄ…gaÅ‚y w tej chwili szyje ku ziemi i wysuwajÄ…c jednÄ… z nóg przednich, poczęły skubaćchciwie mchy i zwiÄ™dÅ‚Ä… trawÄ™.W lesie byÅ‚a zupeÅ‚na cisza, którÄ… przerywaÅ‚ tylko donoÅ›ny oddech koni ichrupotanie traw w ich potężnych szczÄ™kach.Zaspokoiwszy, a raczej oszukawszy pierwszy głód, obarumaki miaÅ‚y widocznie ochotÄ™ siÄ™ wytarzać, ale Basia nie mogÅ‚a dogodzić tej ich chÄ™ci.Nie Å›miaÅ‚a nawetpopuÅ›cić poprÄ™gów i sama zlezć na ziemiÄ™, bo chciaÅ‚a być w każdej chwili do dalszej ucieczki gotowÄ….PrzesiadÅ‚a siÄ™ jednak na Azjowego bachmata, bo dzianet niósÅ‚ jÄ… już od ostatniego poÅ‚udniowego popasu,a lubo dzielny i szlachetnÄ… krew w żyÅ‚ach majÄ…cy, byÅ‚ jednak od bachmata delikatniejszy.UrzÄ…dziwszyto, po pragnieniu, które gasiÅ‚a kilkakrotnie w czasie przepraw, poczuÅ‚a głód, wiÄ™c zaczęła jeść owosiemiÄ™, którego woreczek znalazÅ‚a przy kulbace Tuhaj-bejowicza.WydaÅ‚o siÄ™ jej bardzo dobre, choćnieco zgorzkniaÅ‚e, wiÄ™c jadÅ‚a dziÄ™kujÄ…c Bogu za ten niespodziany posiÅ‚ek.Lecz jadÅ‚a oszczÄ™dnie, bystarczyÅ‚o aż do Chreptiowa.Potem zaraz sen jÄ…Å‚ kleić z nieprzepartÄ… siÅ‚Ä… jej powieki, ale jednoczeÅ›nie,gdy ruch koÅ„ski przestaÅ‚ jÄ… rozgrzewać, przejęło jÄ… dotkliwe zimno.Nogi miaÅ‚a zupeÅ‚nie skostniaÅ‚e; czuÅ‚ateż niezmierne znużenie w caÅ‚ym ciele, szczególniej w krzyżu i w ramionach wysilonych pasowaniem siÄ™z AzjÄ….Ogarnęła jÄ… wielka sÅ‚abość i oczy jej przymknęły siÄ™.Lecz po chwili otworzyÅ‚a je przemocÄ…."Nie! W dzieÅ„, w czasie jazdy, spać bÄ™dÄ™ - pomyÅ›laÅ‚a - bo jeÅ›li teraz zasnÄ™, to zmarznÄ™."Jednakże myÅ›li jej mÄ…ciÅ‚y siÄ™ coraz bardziej lub zachodziÅ‚y jedne na drugie, przedstawiajÄ…c bezÅ‚adneobrazy, w których puszcza, ucieczka, pogoÅ„, Azja, maÅ‚y rycerz, Ewka i ostatnie zdarzenia mieszaÅ‚y siÄ™ zesobÄ… w półsen, w półjawÄ™.Wszystko to gdzieÅ› biegÅ‚o naprzód, jak biegnie fala gnana wiatrem, a ona,Basia, biegÅ‚a razem, bez strachu, bez radoÅ›ci, jakoby z umowy.Azja niby jÄ… goniÅ‚, ale jednoczeÅ›nierozmawiaÅ‚ z niÄ… i frasowaÅ‚ siÄ™ o konie; pan ZagÅ‚oba gniewaÅ‚ siÄ™, że wieczerza wystygnie, MichaÅ‚pokazywaÅ‚ drogÄ™, a Ewka jechaÅ‚a za nimi w saniach, jedzÄ…c daktyle.Potem te osoby zacieraÅ‚y siÄ™ coraz bardziej, jak gdyby je poczęła przesÅ‚aniać mglista zasÅ‚ona lub182pomroka - i stopniowo nikÅ‚y; zostaÅ‚a tylko ciemność jakaÅ› dziwna, bo lubo wzrok nie przebijaÅ‚ jej wcale,wydawaÅ‚a siÄ™ jednak pustÄ… i idÄ…cÄ… niezmiernie daleko.PrzenikaÅ‚a ona wszÄ™dy, przenikaÅ‚a nastÄ™pnie dogÅ‚owy Basi i pogasiÅ‚a w niej wszystkie widzenia, wszystkie myÅ›li, jak powiew wiatru gasi palÄ…ce siÄ™ nocÄ…na otwartym powietrzu pochodnie.Basia usnęła, ale może na szczęście dla niej, zanim chłód zdoÅ‚aÅ‚ zwarzyć krew w jej żyÅ‚ach, obudziÅ‚ jÄ…niezwykÅ‚y haÅ‚as.Konie szarpnęły siÄ™ nagle: widocznie dziaÅ‚o siÄ™ w puszczy coÅ› nadzwyczajnego.Basiaodzyskawszy w jednej chwili przytomność, chwyciÅ‚a Azjowy muszkiet i pochylona na koniu, ze skupionÄ…uwagÄ… i rozdÄ™tymi nozdrzami poczęła nasÅ‚uchiwać.ByÅ‚a to tego rodzaju natura, że każdeniebezpieczeÅ„stwo w pierwszym mgnieniu oka budziÅ‚o w niej czujność, odwagÄ™ i gotowość do obrony.Lecz tym razem, przysÅ‚uchawszy siÄ™ pilniej, uspokoiÅ‚a siÄ™ zaraz.OdgÅ‚osy, które jÄ… zbudziÅ‚y, byÅ‚yrechtaniem dzikich Å›wiÅ„.Czy basiory podbieraÅ‚y siÄ™ ku warchlakom, czy też odyÅ„ce poczęły siÄ™ ciąć osamury, dość, że naraz rozebrzmiaÅ‚a caÅ‚a puszcza.Ów warchoÅ‚ odbywaÅ‚ siÄ™ niezawodnie dość daleko, alewÅ›ród ciszy nocnej i powszechnego uÅ›pienia wydawaÅ‚ siÄ™ tak bliskim, iż Basia sÅ‚yszaÅ‚a nie tylko rechtaniei kwiki, ale Å›wist gÅ‚oÅ›ny oddychajÄ…cych gwaÅ‚townie nozdrzy.Nagle rozlegÅ‚ siÄ™ Å‚omot, tÄ™tent, trzaskÅ‚amanych chrustów i caÅ‚e stado, lubo niewidzialne dla Basi, przeleciawszy w pobliżu, pogrążyÅ‚o siÄ™ wgÅ‚Ä™biach puszczy.A w onej niepoprawnej Basi, mimo jej strasznego poÅ‚ożenia, zbudziÅ‚a siÄ™ na mgnieniepowieki żyÅ‚ka myÅ›liwska i zrobiÅ‚o siÄ™ jej żal, że nie widziaÅ‚a przelatujÄ…cego stada."CzÅ‚owiek by siÄ™ trocha przypatrzyÅ‚ - rzekÅ‚a sobie w duszy - ale nic to! JadÄ…c tak lasami, pewnie jeszczeco zobaczÄ™
[ Pobierz całość w formacie PDF ]