[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Anette należała do kobiet tego pokroju, które, gdy już majądzieci, stają się wyłącznie matkami, nikim więcej.Mężów można wyrzucić na śmietnik jakparę znoszonych rękawiczek.- Anette - zwrócił się do niej po przeciąganej w nieskończoność wieczerzy.Czy mogę byćcałkiem szczery?Zatrzepotała powiekami.- Oczywiście.Wziął głęboki oddech.- Potrzebuję cię.Rozpaczliwie pragnę twojej bliskości, twojego ciepła i zrozumienia.Anette,muszę mieć na ziemi kogoś, kto stanie u mego boku.Kto pozostanie mi wierny, podczas gdybędę staczał się coraz niżej.- Staczał się?- Czy nie widzisz, że ze mną jest coraz gorzej?- Nie staniesz się chyba niebezpieczny?Mikael bliski był już przerwania tej rozmowy.- Dobry Boże, nie.Nie pijesz też jakoś szczególnie dużo.Jak możesz więc się staczać? Sam z siebie?Na moment zamknął oczy.- Nie wiem, moja droga Anette.Tak cię proszę o pomoc.Użycz mi swego ciepła.Daj miodczuć, że coś dla ciebie znaczę.Pochyliła głowę.- Jestem do twojej dyspozycji.Czy to nie wystarczy?- Nie.To nie wystarczy! Nie chcę, byś robiła cokolwiek wbrew swojej woli.Chcę, żebyś samamiała ochotę.Anette zesztywniała.- Nie możesz wymagać ode mnie czegoś tak bezwstydnego.120W Mikaelu zaczynało wrzeć.- A dlaczegóż to nie? Czy nie jesteś moją żoną?- Jestem.I, jak powiedziałam, jestem do twojej dyspozycji.Ale dziewką uliczną nie będę.Rozpacz i zwątpienie wyrosły przed nim jak wielka góra.- Czy ty nic nie rozumiesz? Ja nauczyłem się ciebie kochać! Nie potrafiłaś wyczytać tego zmoich listów? Daleko, na wojnie, pamiętałem tylko dobre chwile spędzone razem, we dwoje.Kiedy śmialiśmy się, kiedy pojawiała się na moment jakaś wiążąca nas nić.Jak więc możeszmówić o dziewkach ulicznych?- Wychowano mnie w duchu przyzwoitości, powinieneś o tym wiedzieć.- Tak, wyobraz sobie, że wiem.- Gniew zaczynał brać w nim górę.Anette nie zważała jednak na sygnały ostrzegawcze.Obowiązkiem żony jest zadawalanie męża.Uważasz, że spełniłaś ten obowiązek? wyrwało mu się z głębi serca.Miłosierny Boże, jesteśFrancuzką! A one przecież znane są z gorącej krwi i sztuki miłosnej.Nie! krzyknęła.Z rozpusty! I kiedy o tym pomyślę, wstyd mi, że jestem Francuzką!Mikael poderwał się z krzesła, złapał ją za rękę i ze złością zaczął ciągnąć w górę poschodach.Anette wiła się i krzyczała.- Mikaelu! Ratunku, ty jesteś szalony! Ratunku! Czy nikt nie może mi pomóc?Nie zważając na rozpaczliwe krzyki, zaciągnął Anette do jej sypialni, która niestety nigdy niestała się także jego sypialnią.Twarz Mikaela była kredowobiała.- Osiągnąłem niemal doskonałość, jeśli chodzi o panowanie nad własnymi żądzami, ale dlamnie także istnieją granice - mówił, zdzierając z niej suknie.- Przez te wszystkie lata miałemwzgląd na innych, bo taki właśnie chcę być.Liczyłem na najdrobniejszy bodaj znak z twojejstrony, sygnalizujący, że nie jestem ci niemiły, ale nigdy gestem ani słowem nie pokazałaś,że ci na mnie zależy.Ze względu na ciebie żyłem jak mnich, rok za rokiem.I co mi z tegoprzyszło? Mam żonę, która się mnie BOI! Woła o pomoc, kiedy wreszcie po tylu latach poraz pierwszy ośmieliłem się ją tknąć!121Nagle cały jego gniew prysł jak bańka mydlana.Spoglądał na żałosną istotę, stojącą przednim w samej tylko halce, z opuszczonymi ramionami, jakby w oczekiwaniu na dzień sądu.- Och, mój Boże - westchnął Mikael znużony.Nie mam już sił, by dalej walczyć.Idę dosiebie.Dziś w nocy możesz czuć się bezpieczna.I nie tylko dziś.Już zawsze.Stracił resztki woli życia.W poczuciu całkowitej klęski zamknął za sobą drzwi i wszedł doswego pokoju.Zbyt zmęczony, by się rozebrać, runął na łóżko i ukrył twarz w poduszkach.Gorączkowe myśli w swym szalonym pędzie nie pozwoliły mu uchwycić żadnej nici, z którejdałoby się utkać jakąkolwiek przyszłość.Nie wiedział, jak długo tak leży, gdy nagle usłyszał nieśmiały głos.- Mikaelu.Odwrócił się.Przed nim stała Anette w pięknej nocnej koszuli.Splecione dłonie mocnoprzyciskała do piersi.- Czego chcesz? - zapytał Mikael sucho.- Prosić o wybaczenie.Przemyślałam wszystko.yle się zachowałam.Czy możesz miwybaczyć?Nie był pewien, czy ma dość sił, by od nowa rozpoczynać całe przedstawienie, aleodpowiedział tak, jak leżało w jego zwyczaju:- Oczywiście.- Czy, zechcesz.przyjść do mnie jeszcze raz? Obiecuję, że nie będę robiła trudności.Wstał i położywszy jej dłonie na ramionach, zajrzał głęboko w oczy.- Pragniesz tego, Anette?Powieki drgały jej ledwo dostrzegalnie.- Czyż nie? Czy nie przygotowałam się? Nie odesłałam służby?Uśmiechnął się w duchu, ale był to uśmiech pełen goryczy.- Tak, tak właśnie zrobiłaś.No, cóż, chodzmy.Kiedy podeszli do wielkiego małżeńskiego łoża, Mikael podniósł Anette i postawił ją na nim.W ten sposób byli mniej więcej równi wzrostem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]