[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czas zejść na dół.Beata zerknęła na zegarek.Nie miała ochoty spędzić wieczoru zpustogłowymi pannicami, którym się wydaje, że są błyskotliwe i wyjątkowe.Chybawyjątkowo puste - nie mogła darować sobie złośliwości.Jestem złą kobietą.Może i zamnie pan Zenek powinien zawczasu modlitwy odprawiać!Jacek powoli skradał się po schodach, chociaż w tym hałasie nikt by nie usłyszał nawetwybuchu trzeciej wojny światowej.Zewsząd dobywały się śmiechy, piski, krzyki igłośna muzyka.- Już jesteś? - Z góry schodów dobiegł go głos.- Ale mnie wystraszyłaś! - szepnął.- Ja się tu skradam w ciemnościach.Skądwiedziałaś, że to ja? I co ty tutaj robisz? Dlaczego nie jesteś na dole z resztą gości?- No cóż, odpowiadając kolejno - dobiegło go ciche westchnienie.- Poczułam twojąwodę kolońską, a co do mojej obecności tutaj.- Wypiła łyk białego wina.- Czekam naciebie.Siadaj.- Poklepała miejsce na schodach.- Chcesz wina? Niestety, niepomyślałam, żeby wziąć drugi kieliszek, ale za to mam drugą butelkę.- Uśmiechnęła się,czego Jacek w ciemnościach nie mógł zauważyć.Jacek usiadł przy Beacie.Stykali się ramionami.Czuł delikatny zapach perfum.- Ale butelka jest pusta - stwierdził ze zdziwieniem. - No - zgodziła się Beata.- Trochę tu siedzę.Wiesz, Jacek, tak sobie właśnie myślę, żeznamy się niecały tydzień, a ja już drugi raz jestem wstawiona.Chciałam ci tylkopowiedzieć, że nie mam problemów z alkoholem.To ten dom tak na mnie działa.Muszę zapomnieć, gdzie jestem.Dzięki, że przyszedłeś.- Oparła mu głowę na ramieniu.Pogłaskał ją po włosach.Sam miał ochotę się napić, ale lepiej, żeby był ktoś trzezwy nawszelki wypadek.- Nie ma za co - powiedział.- I nie myślę, że masz problemy z alkoholem.- Naprawdę?- Naprawdę.Lepiej daj mi to wino, sam się napiję.- Zabrał Beacie butelkę i kieliszek.-Czemu nie jesteś na dole?- Chyba żartujesz? Lubię muzykę, z Ulą nieraz włóczyłyśmy się po różnych klubach, zmęskim striptizem włącznie, ale to, co one wyprawiają? Pomijając fakt, że trudno jestrawić, to są kompletnie zalane, naćpane i nie wiem co jeszcze.A jak twój wieczór?Były jakieś dziewczyny?- Nie, nie było.Ale ich obecność nic by nie zmieniła.Totalna porażka.Artur jest pijany,Adam naćpany.to samo co tutaj.Dobrze, że wszyscy seniorzy pojechali do Wernerów.Przynajmniej nie muszą tego oglądać.- No - zgodziła się.Jeszcze by się okazało, że to moje towarzystwo tak wpłynęło na ichmałą córeczkę.Przyjemnie się tak siedzi na tych schodach - pomyślała.Jacek obejmuje jąramieniem, przyjemnie pachnie i w ogóle, i wcale nie myśli, że jestem alkoholiczką.- Beatka? - Wyprostował się, zrzucając głowę dziewczyny z ramienia.- Tak? - mruknęła niezadowolona, że się odsunął.- Może zrobimy mały rekonesans w gabinecie twojego ojca? Co ty na to? Nie chciałbymgrzebać w dokumentach bez ciebie.- Nie ma sensu.- Machnęła lekceważąco ręką.- Nikt nas nie zobaczy - zachęcał.- Może to jedyna okazja?- Mówię ci, że to bez sensu.Wszystko zamknięte.- Sprawdzałaś.? - Powinien był się domyślić.Beata nie przepuściłaby okazji.- No tak,niepotrzebnie pytam.- Niepotrzebnie.- Zabrała mu kieliszek i pociągnęła długi łyk.- Chodz.- Postawił ją na nogi.- Dokąd? - spytała zdezorientowana.- Do gabinetu.Może uda się otworzyć.- Nie ma nigdzie kluczy.- Skrzywiła się, gdy Jacek ściągał ją po schodach.- Szukałam.- Zobaczymy.- Wepchnął ją do gabinetu.- Gdzie twój ojciec trzyma dokumenty?- W biurku.- Usiadła w obrotowym fotelu ojca i zaczęła się kręcić raz w lewo, raz wprawo.- Przestań.- Jacek przytrzymał fotel.- Jeszcze sobie zaszkodzisz.Lepiej słuchaj czy niktnie idzie.- Wyciągnął z kieszeni pęk kluczy, między nimi była malutka latarka iwielofunkcyjny scyzoryk. - Trzymaj latarkę i świeć tutaj.- Zciągnął Beatę z fotela na podłogę.- I zabierz włosy,łaskoczą mnie.- Stłumił kichnięcie, gdy pachnący wanilią kosmyk łaskotał go po twarzy.- Kazałeś mi słuchać, czy nikt nie idzie.- Beata klęczała obok niego na podłodze.- Masz słuchać i świecić - zirytował się Jacek, manewrując przy zamku, co nie byłoproste, bo Beata praktycznie leżała mu na plecach, usiłując zajrzeć przez ramię, a światłolatarki, którą trzymała, migało tu i tam, i tam, i tu.Jacek chwycił mocno dłoń Beaty iskierował światło na zamek szuflady.- Tak trzymaj i nie ruszaj się.Nawet nie oddychaj.-Zaczął ponownie manewrować przyszufladzie.- Ktoś idzie - szepnęła nagle Beata.- Pod biurko.- Jacek wepchnął dziewczynę i sam wcisnął się za nią w ostatniej chwili.Nim zabłysło światło, zdążył przysunąć fotel do biurka.Siedzieli upchani jak sardynkiw puszce.Jacek z trudem stłumił kichnięcie, kiedy włosy Beaty wcisnęły mu się donosa.Usłyszeli odgłosy kłótni.- Zwariowałeś?! Po jaką cholerę tu przylazłeś?- Zamknij się, dziwko! Mieliście to załatwić, a ta suka przywiozła tu tego gogusia!- Facet to moja sprawa.Załatwię to.- Dziewczyna uspokajała wściekłego mężczyznę.- Nawet wiem jak! - prychnął.- Rób, co chcesz, ale do jutra ma go nie być.Nie mamszans dotrzeć do Beaty, jak on się tu kręci! Tobie też powinno na tym zależeć!- Myślisz, że nie wiem?! Jak nie podpisze dokumentów, to będę musiała dzielić się z niąforsą! Niedoczekanie! A ty też zachowujesz się jak skończony idiota! Po cholerę jąwkurzasz? Kup kwiaty, zaproś ją gdzieś, a ty pstrykasz w palce i liczysz, że przyleci!- Taka mądra jesteś? Nawet nie wiesz, kto jest ojcem dziecka!- A co za różnica? Byle nie było czarne, to temu idiocie każdy kit wcisnę! Już raz sięprzespałam z facetem Beaty, to mogę zrobić to znowu.W końcu to mój wieczórpanieński - zachichotała.- Beata będzie jutro miała małe załamanie nerwowe, więcbędziesz miał szansę się wykazać.- Dobra.Załatw to, bo jak nie, to Artur zostanie uświadomiony, rozumiemy się? - Wgłosie mężczyzny słychać było grozbę.- Nie strasz mnie, gnojku!- Spadam stąd, zanim ktoś się zorientuje.- Mężczyzna wyszedł z pokoju.Po chwili zgasło światło.Usłyszeli trzask zamykanych drzwi.Byli sami.- Czy to była Anka i Adam? - z niedowierzaniem spytał Jacek.- Obawiam się, że tak - stwierdziła otrzezwiała nagle Beata.Lekki rausz, który do tejpory wprawiał ją w dobry humor, zniknął bez śladu.- Może wyjdziemy? - Jackowi wprawdzie nie przeszkadzała bliskość Beaty, ale jegociało zaczęło ogarniać odrętwienie, a zgięty kręgosłup zaczął odczuwać boleśnienienaturalność pozycji.- Ciasno tu, a oni już chyba nie wrócą.Wygramolili się spod biurka.Beata usiadła na podłodze.Zapaliła latarkę i skierowałaświatło na usiłującego się rozprostować chłopaka. - Wiesz, o czym mówili? - Jacek, już w lepszym stanie, usiadł obok dziewczyny.Wzruszyła ramionami.- Trudno powiedzieć.Mogę się tylko domyślać.W zasadzie wiesz tyle co i ja.Jeśliposkładamy zachowanie rodziców i tę rozmowę, to nadal mamy ten sam wynikkońcowy.Chcą, żebym podpisała jakieś dokumenty, i dlatego machają mi przed nosemmarchewką w postaci Adama i dyrektorskiego stanowiska.Nadal nic więcej nie wiemy.- Ale co to za dokumenty? Dlaczego im tak zależy?- Nie wiem.Pewnie chodzi o pieniądze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl