[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hollis zbył to pytanie,twierdząc, że w tym czasie nie wymagano odnotowywania własnych przyjazni w aktach.Było to kłamstwo, prawda, że małe, ale jednak.Do scenariusza przesłuchao dodano załącznikpotwierdzający, że przed wojną odnotowywanie własnych przyjazni w aktach prowadzonej sprawybyło w MI 5 normalną praktyką, a Hollis musiał znad ten regulamin.Day postanowił przyprzed do muru Hollisa, wracając do pytania z poprzedniego dnia.Dlaczegokłamał? Hollis wcale się nie jąkał ani nie denerwował.Zrobił krótką pauzę, a potem przyznał, żerzeczywiście skłamał.Tak, zgodził się, był inny powód.Wiedział, że Cockburnem interesuje się Służbajako ważnym lewicowcem i agentem Kominternu, a ponieważ był świeżo zaangażowany i bardzopragnął pozostad w MI 5, postanowił zignorowad regulamin na wypadek, gdyby przyjazo zCockburnem miała byd uznana za punkt przeciw niemu.- Jestem pewien, że nie byłem pierwszym ani ostatnim funkcjonariuszem łamiącym ten akuratprzepis.- A co z innymi przyjaciółmi - naciskał Day.- Co pan powie o Philby'm? Przyjaznił się pan z nim?- Nie za bardzo.Za dużo pił.Mieliśmy dobre stosunki zawodowe, ale nic więcej.- A z Bluntem?- Z nim bardziej, szczególnie w czasie wojny.Uważałem, że jest bardzo utalentowany.Ale widywałemsię z nim rzadziej, kiedy opuścił Służbę.Od czasu do czasu spotykaliśmy się w klubie Travellers.Taksobie gadaliśmy, żeby sobie pogadad.Lubił plotki.Sprawy Guzenki, Wołkowa i Skripkina załatwił krótko.Guzenko nie zasługiwał na zaufanie.Nadalwątpi, czy Elli w ogóle istniał.Co do podróży do Kanady, no cóż, nie widzi nic alarmującego w tym,że Philby przesłał do niego akta.- Byłem w tym czasie uznanym ekspertem od spraw sowieckich.Nic więc dziwnego, że Philbyprzekazał je mnie, szczególnie że była to sprawa Commonwealth u.- A Wołków?- Nie widzę żadnego powodu, żeby nie wierzyd Philby'emu.Myślał, że szpieg Wołkowa to on sam.Dlaczego miałby jechad tak daleko, żeby chronid kogoś innego?Tylko raz dał znad o sobie dawny dyrektor generalny wtedy, kiedy John Day zaczął go pytad owydarzenia z początku lat sześddziesiątych.Zapytał go o zwolnienie Arthura Martina.Głos Hollisazabrzmiał twardo.- Był strasznie niezdyscyplinowany.Nigdy nie wiedziałem, co robi.Wezmy Blunta.Uzgodniliśmy dlaniego formalny immunitet co do spraw sprzed 1945 roku.A on idzie do niego i oferuje całkowityimmunitet.Rozzłościło to prokuratora generalnego i mnie także.Nie było nad nim żadnej kontroli.Oni Wright montowali jakieś uprzywilejowane Gestapo i trzeba było coś zrobid, żeby z tym skooczyd.Nieżałuję tego ani przez moment.Sądzę, że było to absolutnie usprawiedliwione w tych okolicznościach ijeżeli już w ogóle czegoś żałuję, to tego, że nie nastąpiło to wcześniej.John Day zapytał go, dlaczego nie zgodził się na przesłuchanie Mitchella w 1963 roku.- To jest w aktach.Premier nie chciał pozwolid na to.- Czy pan rzeczywiście prosił go o zezwolenie?- Oczywiście, że prosiłem! -odpowiedział zagniewany Hollis.- Ale on nie przypomina sobie tego spotkania - skontrował Day.- To absurdalne! Sytuacja stawała się krytyczna.Wybuchła afera z Profumo.Trzeba było wziąd poduwagę całośd problemu współpracy z Amerykanami.Jeszcze jeden skandal doprowadziłby do upadkurządu.Oto dlaczego konsultacje miały żywotne znaczenie.Wszystko to przypominało boksowanie na niby.Day robił zwody i wyprowadzał ciosy, ale nigdy nieudawało się rzeczywiście dosięgnąd przeciwnika.Jakoś nie mógł zdobyd się na przejście do sposobówtypowych dla walk ulicznych i skoczyd mu na kark, przyłożyd mu nóż do gardła i wydobyd z niegoprzyznanie się do stawianych mu zarzutów.Czas minął.Wszystko działo się dawno, zbyt dawno, żebykiedykolwiek dotrzed do prawdy.Na zakooczenie tego popołudnia pozostały do zaprotokołowania tylko odpowiedzi na rutynowepytania.- Czy kiedykolwiek przekazywał pan urzędowe informacje nie upoważnionej osobie?- Nie - odpowiedział Hollis zdecydowanie.- Czy ktokolwiek zwracał się do pana w tajemnicy o przekazywanie takich informacji?- Nigdy.Wstając przewrócił krzesło.Powiedział żegnam i rozumiał to dosłownie.Powrócił do Somerset, doswego golfa i wiejskiego domu.Opuścił pokój przesłuchao tak samo nieprzenikniony, jak wtedy gdydo niego wchodził - enigmatyczna postad, z pozoru trzezwy typ z domieszką świoskiego humoru.Autokrata z obezwładniającym poczuciem zagrożenia.FJ spotkał się z nami tego wieczoru w klubie Oxford i Cambridge.Przy stole panowała atmosferarezygnacji.Wiedzieliśmy, że nie doprowadziliśmy sprawy do kooca.Ale równocześnie byliśmyniezłomnie przekonani, że istnieje dostatecznie dużo niejasności, żeby nie dad jej umrzed śmierciąnaturalną.FJ milczał.Uważał, że przesłuchania dowodzą jego wiary w Hollisa.- Mam nadzieję, że będziemy mogli przejśd do innych spraw - powiedział.Po raz drugi sprawa została zamknięta.Tym razem nic, a już na pewno nie przesłuchanie Hollisa, niemogło zasypad głębokiej przepaści dzielącej tych, którzy wierzyli, że penetracja miała miejsce i tych,którzy jak FJ zaczęli w koocu w to wątpid.Nie mogłem nie myśled o tych wszystkich zmarnowanychlatach, latach, podczas których można było to wyjaśnid, latach zaniedbao i niezdecydowania, kiedy nadokumentach osiadał tylko kurz, a raporty pozostawały bez odpowiedzi, o latach, w których strachprzed nieznanym uniemożliwił poznanie nam prawdy.Teraz, w wyjaśnieniu sprawy mogło nampomóc tylko pojawienie się jakiegoś nowego elementu, jak zeznanie uciekiniera albo złamanie szyfru.Ogarnęło mnie rozpaczliwe poczucie klęski, frustracji i pragnienia, żeby wyrwad się z tego izapomnied.Sięgając pamięcią do tamtych czasów mam przekonanie, że moja emerytura rozpoczęłasię tamtego wieczoru, kiedy wracałem do domu w Essex.Wszystko, co działo się potem, było tylkoodruchowymi reakcjami na wydarzenia.Przesłuchanie Hollisa sygnalizowało koniec jednej dekady i nadejście innej.Lata siedemdziesiątemiały się okazad latami rozrachunków, kiedy tajne armie Zachodu zostały boleśnie wystawione napalące światła reflektorów, stając się obiektem rozgłosu.Przez trzydzieści lat Wschód i Zachód toczyływojnę w ciemnościach, zwyczajowo i z potrzeby osłonięte i chronione.W cztery lata pózniejtajemnice jedna za drugą miały zacząd wypływad na światło dzienne.Jak na ironię, nowa dekada zaczęła się dla MI 5 pomyślnie.Nareszcie zdobyliśmy agenta, któremumogliśmy wierzyd.Nazywał się Oleg Lalin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]