[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale zawroty głowy i rozszalały żołądek niepozwalały jej się skupić, a zbliżające się łodzie nie sprzyjały takimwyznaniom.Do diaska! Nie tak to sobie zaplanowała.Kiwnęła głową bezentuzjazmu.- Chyba rzeczywiście lepiej będzie, jak wrócimy.I tak wkrótce nasdopadną.- Jak pani sobie życzy, panno Nordstrom - powiedział, łagodniezawracając łódz.Olivia spoglądała w morze w zamyśleniu.Widocznie los jej niesprzyjał.Trudno, pozostanie w oczach Zacka grzeczną panienką, która nie121RS dość, że ciągle pakuje się w kłopoty, to jeszcze dostaje mdłości na zwykłejprzejażdżce.Patrzyła przed siebie i w pewnym momencie jej uwagęprzyciągnął jakiś ruchomy punkt na niebie.Rozpoznała samolotjednosilnikowy.Zbliżał się do nich bardzo szybko, a potem gwałtownieobniżył lot.Był tak nisko, że niemal mogła spojrzeć w twarz pilotowi.- Cholera! - Zack skręcił ostro w prawo, żeby uniknąć wypadku.Ten nagły manewr rzucił ją na barierkę.Okulary przeciwsłonecznespadły jej z nosa i utonęły w morzu.Poczuła, że niebezpiecznie przechylasię za burtę i krzyknęła.Chwilę potem poczuła silne ramiona, któreobejmowały ją mocno, nie pozwalając wypaść.Po kilku sekundach Zackrozluznił uścisk i zaraz potem upadł na pokład.Przez moment była takzdumiona, że nie wiedziała, co się dzieje.Spoglądała w szoku na jego ciałoleżące bezwładnie u jej stóp.- Zack! Jesteś ranny?! - Uklękła przy nim i próbowała go ocucić.-Zack, odezwij się! - Podniosła jego głowę i delikatnie klepała go popoliczku, ale nie reagował.Ostrożnie położyła go z powrotem i próbowała zebrać myśli.Wyglądało na to, że ratując ją po raz kolejny, Zack został ranny.Niewiedziała, co mu się stało i jak grozne były obrażenia.Wiedziała jednak, żepo raz kolejny narażał dla niej życie.Gdyby nie on, pewnie wypadłaby zaburtę i spoczywała teraz na dnie, razem ze swoimi okularami.Aódz gnała przez fale na złamanie karku.Nawet zszokowana iprzerażona Olivia wiedziała, że powinni zwolnić.Po chwili sytuacja stała sięjeszcze grozniejsza, przed nimi wyłaniała się z morza ogromna skała.Aódzpędziła prosto na nią.Skała rosła niepokojąco i niebezpiecznie szybko.122RS - Nie panikuj - zamruczała do siebie.Wiedziała, że musi się skupić icoś zrobić, inaczej wkrótce zginą oboje.Zbierając resztki sił, podpełzła na czworakach do steru.- Tylko spokojnie, musi ci się udać.- Modląc się w duchu, chwyciła zaster.Obróciła go delikatnie i łódz nieznacznie skręciła.Potem zredukowałamoc silnika i zmniejszyła prędkość.Nie wiedziała, jak długo wstrzymywałaoddech, ale w końcu się udało.O centymetry minęli skałę.Odetchnęła głęboko i spojrzała na Zacka.Cały czas nie odzyskałprzytomności.Próbowała go cucić, ale nie otwierał oczu.- Leż spokojnie, Zack.Zajmę się tobą, wszystko będzie dobrze.- Miałanadzieję, że jej głos nie zdradza, jak bardzo się boi.Nerwy miała napięte dogranic możliwości, żołądek cały czas szalał, ale teraz to wszystko nie miałoznaczenia.Ważne było jedynie, by jak najszybciej dowiezć Zacka do domu.Tymczasem samolot zatoczył nad nimi kolejne koło, ale na szczęścienie zbliżył się tak bardzo jak poprzednio.Zdenerwowana pogroziła pilotowipięścią, nie dbając o to, że jutro ta scena może być na pierwszych stronachgazet.Była wściekła.Ustawiła ster na odpowiedni kurs i podeszła do Zacka.Podłożyła mupod głowę kamizelkę ratunkową i uklękła przy nim.- Zack, słyszysz mnie? - Na jego twarzy pojawił się grymas.- Leżspokojnie, wszystko będzie dobrze.- Zdjęła koszulę flanelową i docisnęłado rany na jego głowie.Ułożyła go wygodnie i pogłaskała po twarzy.Po chwili znowu stanęła przy sterze.W oddali wyłaniał się już mglistyzarys wyspy Meritów.Udało się, pomyślała, byli prawie w domu, musijeszcze tylko dobić do przystani.Może nie będzie to najlepsze cumowanie,ale to nieistotne.123RS Zack jęknął cicho.- Jeszcze tylko kilka minut, wytrzymaj, Zack - mówiła z troską, mającnadzieję, że ją słyszy.- Jesteśmy prawie w domu.Zamrugał powiekami.- W domu.- odczytała to z ruchu jego warg.- Dasz radę poprowadzićłódz? - mówił z trudem.- Nic nie mów! - Starała się, żeby jej głos brzmiał pewnie, nie chciałago wystraszyć.- Dam sobie radę.Leż spokojnie, dopóki nie zajmie się tobąMarc.Przystań była coraz bliżej.Szczęśliwie stały w niej tylko dwie łodzie,miała więc dużo miejsca.Wstrzymując oddech, zwolniła do minimum.Kiedy zauważyła biegnących strażników, zaczęła machać w ich kierunku.- Zack jest ranny! - krzyczała, kiedy podbiegli bliżej.- Szybko!Zciągnijcie tu Marca!Aódz podpływała coraz bliżej brzegu.Nie wiedziała, jak się cumuje,postanowiła więc wyłączyć silnik i po prostu dać się nieść falom.Kilkasekund pózniej poczuła, jak gumowe obijacze uderzają o nabrzeże.Nie byłoto cumowanie w najlepszym stylu, ale najważniejsze, że się udało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl