[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nazywamy ją Mare.Nie chcę jej peszyć, ale jest znakomita, jeśli chodzi omikropipety i transfer jądrowy.Więc gdybyście potrzebowalijakiejkolwiek pomocy, możecie zwrócić się do niej.Mam rację, Mare?Mare uśmiechnęła się skromnie, podając pojemnik z solankąDanielowi. To bardzo uprzejme z waszej strony odparła Stephanie alemyślę, że z manipulacjami komórkowymi, poradzimy sobie sami.Cała grupa przyglądała się, jak Daniel wyjmuje z kieszeni zamkniętycelofanowy woreczek, nożyczkami, które podała mu Megan, odcinajeden koniec torebki, otwiera ją, ściskając jej boki, po czym ostrożniewyrzuca z niej do roztworu mały, bladoczerwonawy skrawekwiekowego płótna.Strzępek opadł na powierzchnię cieczy.Danielzamknął butelkę gumowym korkiem i docisnął go mocno.Tłustymołówkiem, także podanym mu przez Megan, napisał na ściance butelkiinicjały CT. Czy jest tu jakieś bezpieczne miejsce, gdzie można by toprzechować, kiedy składniki krwi będą rozpuszczać się w roztworze? zapytał. Całe laboratorium jest bezpieczne oświadczył Paul. Nie mapowodu do obaw.Zatrudniamy własnych, profesjonalnychochroniarzy. Uważaj tę klinikę za miejscowy Fort Knox dodał Spencer. Mogę to zamknąć w swoim gabinecie podsunęła Megan. Albonawet włożyć do małego sejfu, który tam mam. Byłbym za to wdzięczny odparł Daniel. To rzecz na wagę złota. Nie bój się uspokoił go Paul. Próbka będzie bezpieczna.Wierzmi! Czy mógłbym potrzymać ją przez chwilę? Proszę bardzo odparł Daniel, podając mu butelkę.Paul uniósł jąku jednej z wiszących pod sufitem lamp. Wyobrażacie sobie? zapytał, patrząc spod przymrużonychpowiek na strzępek czerwonawej tkaniny, pływający na powierzchnipłynu. Mamy tu DNA Chrystusa! Na samą myśl o tym dostajędreszczy. Nie przesadzajmy upomniał go Spencer. Jak udało się wam to zdobyć? zapytał Paul, ignorując uwagęszefa. Dzięki pomocy pewnych wysoko postawionych dostojnikówkościelnych odparł wymijająco Daniel. A jak ją sobie załatwiliście? drążył Paul, nie odrywając wzrokuod wypełnionej płynem butelki.Obracał ją wolno. Prawdę mówiąc, to nie my ją załatwiliśmy wyjaśnił Daniel.Zrobił to nasz pacjent. Ach tak mruknął Paul.Opuścił butelkę i spojrzał na Spencera.Czy wasz pacjent jest związany z Kościołem katolickim? Nie, o ile nam wiadomo odparł Daniel. W każdym razie musi tam mieć potężne wpływy podsunąłSpencer. Być może zgodził się Daniel. Nic o tym nie wiemy. Teraz, po wizycie we Włoszech zmienił temat Spencer jakie jestwasze zdanie na temat autentyczności Całunu Turyńskiego? Jak już mówiłem przez telefon oświadczył Daniel z ledwieskrywaną irytacją nie zamierzamy wdawać się w spory na tematcałunu.Po prostu na usilną prośbę naszego pacjenta wykorzystujemygo jako zródło DNA potrzebnego do HTRS. Ostatnią rzeczą, jakiejsobie życzył, było toczenie intelektualnej dyskusji z tymi palantami. Cóż, nie mogę się doczekać spotkania z tym waszym pacjentem stwierdził Paul. On i ja mamy coś wspólnego obaj wierzymy, żeCałun Turyński jest autentykiem. Podał butelkę Megan. Bądzmypodwójnie ostrożni! Mam przeczucie, że ten strzępek tkaniny przejdziedo historii.Megan wzięła od niego butelkę i chwyciła ją oburącz.Odwróciła siędo Daniela. Jakie są pana plany co do tego preparatu? zapytała. Nieoczekuje pan, że płótno się rozpuści, prawda? Oczywiście, że nie odparł Daniel. Chcę tylko, żeby próbka byłazanurzona w roztworze, tak by limfocytowy DNA mógł do niegoprzeniknąć.Za mniej więcej dwadzieścia cztery godziny przepuszczępartię materiału przez reakcję łańcuchową polimerazy.Elektroforezapowinna dać nam pojęcie, z czym mamy do czynienia.Jeśli okaże się, żedysponujemy wystarczającą ilością fragmentów DNA, czego jestemraczej pewien, namnożymy je i zobaczymy, czy nasze sondy wyłowią to,czego potrzebujemy do HTRS.Oczywiście może trzeba będziepowtórzyć ten proces kilkakrotnie i sekwencjonować wszelkie luki.Takczy inaczej, próbka pozostanie w solance, dopóki nie uzyskamy tego,czego chcemy. Zwietnie odparła Megan. Tak jak mówiłam, włożę butelkę dosejfu.Jutro proszę po prostu dać mi znać, kiedy będzie pan jejpotrzebować. Doskonale powiedział Daniel. Jeśli to już wszystko, może przeszlibyśmy do budynkuprzychodni? podsunął Spencer.Spojrzał na zegarek. Chcemy,żebyście zobaczyli nasze sale operacyjne, jak również pomieszczenia dohospitalizacji pacjentów.Możecie tam porozmawiać z personelem, apotem pokażemy wam naszą stołówkę.Zaplanowaliśmy nawet z tejokazji uroczysty lunch, na który zaprosiliśmy też neurochirurga,doktora Rashida Nawaza.Pomyśleliśmy, że będziecie chcieli go poznać. To prawda przyznał Daniel.Zdawało się to trwać całe wieki, ale wreszcie Gaetano znalazł się naczele kolejki do wypożyczalni samochodów na międzynarodowymlotnisku w Nassau.Nie mógł się nadziwić, dlaczego wszystkim tymludziom wynajęcie głupiego samochodu zajmuje aż tyle czasu, skorowszystko sprowadzało się jedynie do podpisania cholernegoformularza.Zerknął na zegarek.Było wpół do pierwszej po południu.Przyleciał zaledwie dwadzieścia minut wcześniej, choć opuścił Boston oszóstej rano, zanim jeszcze zrobiło się widno.Problemem był brakbezpośrednich połączeń musiał przesiąść się na inny samolot wOrlando.Nerwowo przestąpił z nogi na nogę.Sal i Lou zupełnie jasno dalimu do zrozumienia, że chcą, by załatwił swą misję w jeden dzień izasuwał z powrotem do Bostonu.Wyraznie przestrzegli, że nie będątolerować żadnych kulawych wymówek, choć jednocześnie przyznali,że kluczem do sukcesu jest sprawne namierzenie doktora DanielaLowella, co wcale nie było błahostką, skoro łaskawie przyznali, żeistnieje parę niewiadomych.Gaetano obiecał, że zrobi wszystko, co wjego mocy, ale nie było w ogóle szansy na wykonanie zadania, jeżeli niedostanie się do hotelu Ocean Club, i to piorunem.Plan był prosty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]