[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Peter wszedł do przestron-nego holu dziesięciopiętrowego bloku z jasnej cegły.Wokół panował popołudniowyspokój.Pojechał windą na ósme piętro, przemierzył korytarz i zatrzymał się przedobitymi czarną skórą drzwiami.W ciągu pięciu minut parę razy naciskał dzwonek iwreszcie jego cierpliwość została nagrodzona.Usłyszał człapanie bosych stóp po pod-łodze.Potem szczęknął zamek i drzwi stanęły otworem.230Z mrocznego wnętrza spojrzała na niego zaspana dziewczyna w luznym szlafrocz-ku.Miała potargane brązowe włosy, szerokie kości policzkowe, zadarty nosek.Zdu-mione, okrągłe oczy i trzepocące powieki prowokowały do uszczypnięcia jej ciepłej,delikatnej skóry.- Dzień dobry, ślicznotko - powitał ją Peter.- Gdzie Zekki?- Cześć - powiedziała nieśmiało.- Kim jesteś?- Mam na imię Paweł, jestem jego przyjacielem.- Wchodz.Zrobię kawy.Peter wszedł do mieszkania i zdjął prochowiec.- Zekki wczoraj wyjechał.Nie mówił, dokąd.Nigdy nie mówi.- Kokieteryjnie odę-ła usta.- Nudzę się sama.I nie mogę zapraszać nikogo na wieczór, bo nigdy nie wia-domo, kiedy on wróci.Przywiózł mnie tutaj z Zilisi.- Twoi rodzice nie mają nic przeciwko, że z nim mieszkasz?- Dał im pieniądze i ubrania.Sama chciałam wybrać trochę tych zagranicznych ciu-chów dla siebie.- Uśmiechnęła się ujmująco i klepnęła w pośladek.- Trudno cokol-wiek dopasować na moja pupę.Chciałam schudnąć, ale Zekki lubi mnie taką, jakąjestem.- Ile masz lat? - zaciekawił się Peter.- Wystarczająco - odparła.- Piętnaście.Czemu tak stoisz? Skoro i tak mnie obudzi-łeś, wejdz do kuchni i zaczekaj.Wezmę prysznic i ubiorę się.Jaką kawę lubisz najbar-dziej? - Odwróciła się do kuchenki.- Mnie też zrób.Zniknęła w łazience i zamknęła za sobą drzwi.Peter ledwo mógł uwierzyć w tenpotok informacji, jakie wylewała z siebie bez słowa zachęty.W przypadku tej pulchnej,naiwnej kobiety-dziecka, najwyrazniej znudzonej, wyrafinowane podchody nie byłykonieczne.Sama wszystko mówiła.Usłyszał plusk wody i zaczął się rozglądać poniewielkim mieszkaniu.W salonie podszedł do biurka i przejrzał uważnie rozrzucone na nim papiery.Otworzywszy szufladę znalazł kopertę zaadresowaną do Azziza Al Faradiego.Nie byłazaklejona, jak gdyby jeszcze coś miało zostać do niej włożone.Przewertował doku-menty i doszedł do kilku kartek podzielonych pionowymi liniami.Po prawej stroniewidniało pismo arabskie, po lewej tekst rosyjski.Właśnie zaczynał uświadamiać sobie,do czego dążą Zekki i ludzie Japończyka, gdy ucichł szum wody w łazience.Szybkozgarnął kartki i wsunął je wraz z kopertą do wewnętrznej kieszeni marynarki.Wrócił do kuchni, nalał gorącej wody do filiżanki, wsypał pełną łyżkę rozpuszczal-nej kawy i otworzył lodówkę.Była pełna napoczętych butelek alkoholu.Młoda gospodyni wyszła z łazienki, odświeżona prysznicem, jeszcze bardziej ró-żowa niż wcześniej.Jej bujne kształty spowijał biały jedwabny szlafrok.Peter właśnie231czegoś podobnego spodziewał się po takim starym rozpustniku jak Zekki.- Jak ci na imię, kochanie?- Helena.Czego chcesz do kawy?- Może kropelkę koniaku?Helena zrobiła sobie kawę i postawiła butelkę koniaku na stole.- Jak myślisz, kiedy wróci Zekki? - zapytał.- Nie wiem.Powiedział, że jedzie na Syberię, ale wydaje mi się, że żartował.- I tęsknisz za nim.- Nie powiedziałabym, że bardzo go lubię, ale Zekki ma forsę i nigdy się nie złości.Jest dużo lepszy od byle ruskiego pijaka, który leje cię na okrągło i gania po domu zkuchennym nożem.Mój pierwszy chłopak był bardzo podły.Zekki zabiera mnie dorestauracji.Moja przyjaciółka Nadia, która była z amerykańskim przyjacielem Zekkie-go, opowiedziała mi wiele o mężczyznach.- Zerknęła na Petera pożądliwie.- Chciała-bym znalezć młodego fajnego faceta i robić z nim to, czego mnie nauczyła.- Więc Zekki trzyma cię tylko dla siebie?- Jest jeszcze ten Arab, Azziz, który pojawił się tuż przed wyjazdem Zekkiego.Ze-kki chyba chciał sprawić mu przyjemność.Aż się bałam na niego patrzeć, dosłowniepożerał mnie wzrokiem.Wolałabym nie mieć z nim do czynienia.Arabowie są dzi-waczni i roznoszą choroby.- Masz na myśli tego dyplomatę? On z całą pewnością jest dziwaczny.- Nadia powiedziała mi, że ten skurwiel jest z ONZ.Dał mi kwiaty, i czekoladki, inawet chciał mi sprezentować diamentowy naszyjnik.Boję się, że Zekki odda mnietemu brudasowi.Wygląda na to, że chce coś od niego i gotów mnie za to coś wymie-nić.- Słuchaj, ślicznotko, to wszystko jest bardzo fascynujące, ale Zekki musiał ciwspomnieć, że ma dla mnie paczkę.- Nie, nic takiego nie mówił, zabrał tylko torbę i wyszedł.Helena poprawiła się na krześle i skrzyżowała nogi tak, że rozchyliły się poły szla-froczka.- Już wychodzisz? - zapytała prowokująco.- Nie można ci się oprzeć, kochanie, ale mam robotę.Dziękuję za kawę i koniak.Gdy zbliżał się do drzwi, zawołała:- Może wpadniesz pózniej?Uśmiechnął się do niej.- Na pewno.Nie wychodz.W czasie jazdy taksówką do hotelu Inturist na ulicy Gorkiego niedaleko PlacuCzerwonego, Peter przeczytał dokumenty zabrane z mieszkania Zekkiego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]