[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mogę zniszczyć tejbestii, a jedynie uwięzić ją na jakiś czas.Nie opuszczam cię.To nieśmierć, lecz niekończąca się walka, wojna, którą tylko ja mogęstoczyć.Zanim ci, którzy z nas powstaną, położą jej kres.Otrzymająwszystko, co mogę im dać, przysięgam ci.Jeśli zwyciężą, znów będęz tobą.- Co mam im powiedzieć o ojcu?- %7łe kochał ich matkę i ich samych całym sercem.- Giles, on ma postać człowieka.Człowiek może krwawić, możeumrzeć.- On nie jest człowiekiem, a ja nie mam mocy, by go zniszczyć.To zadanie tych, którzy przyjdą po nas.On także spłodzi potomstwo.Nie z miłości.Nie będą dziećmi,których się spodziewał.Nie będzie mógł ich kontrolować, jeśliznajdą się poza jego zasięgiem, poza zasięgiem jego wzroku.Muszęto zrobić.Nie jestem pierwszym, Ann, lecz ostatnim.410anulaouslaandcsPrzycisnęła rękę do brzucha.- Poruszyli się - wyszeptała.- Kiedy, Giles, kiedy to sięskończy? %7łycie, które przedtem wiedliśmy, radości i smutki, któredzieliliśmy? Kiedy odzyskamy spokój?- Bądz moim sercem.- Uniósł jej dłoń do ust.- A ja będę twojąodwagą.Wtedy znowu się odnajdziemy.Azy spłynęły po policzkach Quinn, gdy patrzyła na blednącyobraz.- Mają tylko nas.Stracą siebie, jeśli nam się nie uda.Czułam, jakjej serce pęka z bólu.- Wierzył, w to, co zrobił, co musiał zrobić.Wierzył w nas,pomimo że nie widział nas jasno.Nie sądzę, aby mógł nas zobaczyć,nie wszystkich - powiedział Cal, patrząc na przyjaciół.- Iniewyraznie.Przyjął to na wiarę.- I daj mu Boże zdrowie - Gage przestąpił z nogi na nogę - ale japokładam trochę więcej wiary w glocku.Na skraju polany stał nie wilk, lecz chłopiec, szczerząc zęby wuśmiechu.Uniósł ręce i pokazał im paznokcie ostre niczym szpony.Południowe słońce przygasło, powietrze stało się lodowate.Pozimowym niebie przetoczył się grzmot.Klusek skoczył tak błyskawicznie, że Cal nie zdążył nawetwyciągnąć ręki, by powstrzymać psa.Chłopiec zapiszczał z uciechy izwinnie niczym małpka wspiął się na drzewo.Ale Cal widział to - przez ułamek sekundy.Szok i strach w jegooczach.411anulaouslaandcs- Zastrzel go - zawołał do Gage'a, próbując złapać psa za obrożę.- Zastrzel tego sukinsyna!- Jezu, chyba nie sądzisz, że kula mogłaby.Pomimo sprzeciwu Foxa Gage strzelił.Bez wahania wycelowałprosto w serce demona.Kula przecięła powietrze, trafiła w drzewo.Tym razem wszyscywidzieli szok na twarzy dziecka.Ryk wściekłości i bólu przetoczył siępo polanie, aż zadrżała ziemia.Gage z okrutnym spokojem opróżnił cały magazynek.Chłopiec przemienił się.Urósł.Zamienił się w coś ogromnego,czarnego i wijącego, co zawisło nad Calem, który nie ruszył się zmiejsca, próbując utrzymać psa, gdy ten wyrywał się i szczekał jakszalony.Smród i zimno uderzyły w niego niczym garść kamieni.- Wciąż tu jesteśmy - zawołał Cal.- To nasze miejsce, a tymożesz iść do diabła.Cofnął się pchnięty falą powietrza i dzwięku.- Lepiej naładuj broń, rewolwerowcu - zarządziła Cybil.- Wiedziałem, że trzeba było zabrać haubicę.- Gage załadowałpełny magazynek.- To miejsce nie należy do ciebie! - zawołał ponownie Cal.Wiatro mało nie zwalił go z nóg, wydawał się ciąć jego ubranie i skóręniczym tysiąc noży.Przez jego wycie usłyszał wystrzał, a wściekłośćdemona chwyciła go za gardło niczym szpony.412anulaouslaandcsWtedy Quinn stanęła u jego boku, Fox z drugiej strony i całaszóstka utworzyła jeden szereg.- To - zawołał Cal - należy do nas! To nasze miejsce i nasz czas.Nie dostaniesz ani mojego psa, ani mojego miasta.- Dlatego spierdalaj - poradził Fox, podniósł kamień i rzucił nimz całej siły.- Halloo, mamy tu pistolet!Fox wyszczerzył zęby w dzikim uśmiechu.- Obrzucanie kamieniami to zniewaga.Powinno zachwiać jegopewnością siebie.Umrzecie tutaj!To nie był głos, lecz potężna fala dzwięku i wiatru, którapowaliła ich na ziemię niczym kręgle.- Zachwiać, akurat.- Gage uniósł się na kolana i znowu zacząłstrzelać.- To ty tu umrzesz - powiedział Cal chłodno, a inni poszli wślady Foxa i zaczęli rzucać kamieniami i patykami w niewidocznegoprzeciwnika.Polanę zalał ogień o płomieniach tnących jak lodowe ostrza.Demon ryczał z wściekłości spowity kłębami cuchnącego dymu.- Ty tu umrzesz! - powtórzył Cal.Wyciągnął nóż z pochwy ipobiegł do przodu, żeby wbić ostrze we wrzącą czarną masę.Demon wrzasnął.Cal usłyszał krzyk pełen wściekłości, ale ibólu.Jego ramię przeszył prąd, przeciął je niczym podwójne ostrzeparzącego gorąca i nieznośnego zimna.Poleciał do tyłu, w powietrze,413anulaouslaandcsjak kamyk wystrzelony z procy.Pozbawiony tchu, z całym ciałemobolałym po upadku, Cal stanął na nogi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]