[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedział, ile poświecenia kosztowało ich to, żeby mu stworzyć normalne życie.Namiarę Raya Quinna.Kiedy Gloria znów wkroczyła na scenę w nadziei, że wyłudzi od nichjeszcze trochę pieniędzy, Seth był już jednym z nich.Jednym z braci Quinn.Gloria nie po raz pierwszy zwracała się do niego o pieniądze.Przez trzy lata mógł oniej nie pamiętać i czuć się bezpiecznie w otoczeniu nowej rodziny.A potem znów pojawiłasię w St.Chris i wyciągała pieniądze od czternastoletniego chłopca.Nigdy im o tym nie powiedział.Pamiętał, że za pierwszym razem było to kilka stówek.Wszystko, co był w staniezebrać bez wiedzy rodziny, a co ją zadowoliło.Na krótką chwilę.Płacił jej za każdym razem, gdy wracała, dopóki nie uciekł do Europy.Ta podróż tobyła dla niego nie tylko nauka i praca, ale też ucieczka.Nie mogła nic zrobić jego rodzinie, gdy on był nieobecny, ani dogonić go przezAtlantyk.Przynajmniej tak mu się zdawało.Jego sukcesy artystyczne i rozgłos w prasie podsunęły Glorii nowe pomysły izwiększyły wymagania.Teraz zastanawiał się, czy powrót do domu nie był błędem, choć tak bardzo tegopragnął.Wiedział na pewno, że błędem było płacenie jej.Ale pieniądze nic nie znaczyły.Najważniejsza była jego rodzina.Wyobrażał sobie, że to samo czuł Ray.W jasnym świetle dnia nabierał pewności, że jedyną rozsądną rzeczą byłobypowiedzieć jej, żeby się odczepiła, zignorować ją.Zagrać w otwarte karty.Ale gdy podrzucała mu kolejny liścik lub dopadała go osobiście, tracił pewność siebie.Czuł się jak w pętli między beznadzieją dzieciństwa a rozpaczliwą koniecznością chronienialudzi, których kochał.Płacił więc za coś, co miało o wiele większą wartość niż te pieniądze.Znał jej system działania.Zjawiała się u jego drzwi niespodziewanie.Potempozwalała mu męczyć się i gryzć, dopóki dziesięć tysięcy nie wydało mu się niczym zaodrobinę spokoju.Nie zatrzymywał się w St.Chris w obawie, że któreś z jego braci czy sióstr zobaczyłoby ją i poznało.Ale zawsze była gdzieś w pobliżu.Może było to koszmarne i maniakalne, ale mógłby przysiąc, że czuł na karku jejoddech pełen nienawistnej chciwości.Nie będzie znów uciekał.Nie pozwoli jej znów odebrać sobie domu i rodziny.Zajmiesię pracą i własnym życiem, nie zważając na nią.Nakłonił Dru do drugiej sesji porannej.Z tej w ubiegłym tygodniu wiedział już, że gdyprzychodziła punktualnie o siódmej trzydzieści, oczekiwała od niego pełnej gotowości dorozpoczęcia pracy oraz zakończenia jej dokładnie sześćdziesiąt minut pózniej.Aby mieć taką pewność, przyniosła ze sobą kuchenny czasomierz.Ta kobieta nie miała żadnego zrozumienia dla temperamentu artysty.Co Sethowiakurat nie przeszkadzało, uważał bowiem, że wcale go nie ma.Na razie robił wstępne studium, używając tylko pasteli.Był to następny etap po szkicuwęglem.W ten sposób uczył się jej twarzy, nastrojów, języka ciała, zanim namówi ją nabardziej wnikliwy, malarski portret, który już miał zaplanowany.Gdy na nią patrzył, czuł, że wszystkie modelki, jakie mu dotychczas pozowały, byłyzaledwie namiastką Drusilli.Zapukała.Mówił jej, że to zbyteczne, ale ona wolała zachować bardziej oficjalnerelacje między nimi.Trzeba będzie z tym zerwać, pomyślał, gdy weszła do środka.Nie mogło być między nimi formalnego dystansu, jeśli miał ją malować tak, jakzamierzał.- Bardzo punktualnie, co za niespodzianka.Chcesz kawy?Seth miał podcięte włosy.Nadal były tak długie, że przykrywały kołnierzykzniszczonej koszulki, która najwyrazniej była jego uniformem, ale nie nosił już kucyka.Drubyła zaskoczona, że było jej go brak.Zawsze myślała, że coś takiego u mężczyzn byłoobjawem afektacji.Był także ogolony i można by go niemal uznać za schludnego, jeśli się pominęłodziury na kolanach dżinsów i poplamione farbą buty.- Nie, dziękuję, już dziś jedną wypiłam.- Jedną? - Zamknął za nią drzwi.- Ja po jednej kawie z trudem układam proste zdanieoznajmujące.Jak ty to robisz?- Siła woli.- Masz jej sporo, co?- W rzeczy samej.Ku rozbawieniu Setha, nastawiła czasomierz na 60 minut i postawiła na jego stole do pracy.Potem od razu podeszła do taboretu, który dla niej przygotował, i usiadła.Natychmiast zauważyła zmianę.Kupił łóżko.Ramę miało starą, zwykłą, żelazną, czarną u wezgłowia, a podstawę wyszczerbioną.Niczym nieprzykryty materac wciąż miał metkę.- Jednak się tu wprowadzasz? Spojrzał na nią.- Nie.Ale lepsze to niż podłoga, gdy pracuję do pózna i chcę tu zostać na noc.Pozatym to dobry rekwizyt.Uniosła brwi.- O, doprawdy?- Czy ty masz obsesję na punkcie seksu, czy to jakaś aluzja do mnie? - roześmiał się,widząc jej otwarte ze zdumienia usta.- Rekwizyt - mówił dalej, podchodząc do sztalugi - jaktamto krzesło i stare butelki - wskazał na butelki zgromadzone w rogu pokoju.- Ta urna i tapęknięta niebieska miska w kuchni.Zbieram przedmioty, które mnie czymś zafrapują.Patrzył na swój pastel z uśmieszkiem na ustach.- Z kobietami włącznie.Rozluzniła ramiona.Gdyby były napięte, zauważyłby to, a ona czułaby się jeszczebardziej głupio.- To całkiem długa przemowa, jak na jedno  o, doprawdy.- Moja miła, twoje jedno  o, doprawdy ma olbrzymią wymowę.Pamiętasz pozycję?- Tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl