[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I zabierał mnie wszędzie, dokąd jechał - ajezdził w masę miejsc - na przykład do Hiszpanii.Ole.Hiszpania zbijałaz nóg.Pod rządami Franco i wszystkich tych gości miejscami była ponu-ra.Ludzie ubierali się na czarno i nie potrafili uśmiechać, wszystkie ko-biety miały po sto pięć lat i, przykucnięte, hodowały kurczaki, ani razunie widziałam żadnych dzieci, nawet jednego.I nigdy nie słyszałam tamśmiechu.A mimo to przeważnie, co należy złożyć na karb mojej młodości,czułam się jak Ava Gardner.Czułam się karmazynowa, pomarańczowa,flamenco i cygańska - nie jak Cyganka z Broadwayu, ale kastylijska -wilgotne, rozchylone wargi, kastaniety i diademy z szylkretu.Czułam sięburzliwa, rzymskokatolicka i uwodzicielska.I chciałam zamieszkać wjaskini, nie kąpać się, pozwolić, żeby na nogach wyrosły mi włosy,wróżyć z herbacianych fusów i obrabiać marynarzy.Jedynym powodem,dla którego nie zrobiłam żadnej z tych rzeczy, było to, że zatrzymaliśmysię w Pałace Hotel w Madrycie, w apartamencie Velasquez, i jeśli kie-rownictwo by mnie nie wyrzuciło, zrobiłby to Johnny, więc kąpałam się,goliłam, skrapiałam perfumami i pachniałam jak turystka, obejrzałamPrado i walki byków, kupiłam u Loewego bagaż tak bardzo skórzany",że muczał.Jadaliśmy w takich miejscach, jak Jockey Club czy Las Lan-zas, i pojechaliśmy samochodem do Toledo (nie w stanie Ohio), gdzieobejrzeliśmy ruiny tego czegoś, co kiedyś tam było.Zatrzymaliśmylimuzynę marki Mercedes i zaliczyliśmy Kordobę, Kadyks i alkazar wSewilli.Ach, Sewilla.Podwójne ole dla Sewilli.Zakochałam się w Johnnym Farrarze w Sewilli, w hotelu AlfonsoXIII.Kochałam się z nim w całej Europie, ale zakochałam się w Sewilli,na Costa del Sol.Na Costa del Sol zakochałabym się nawet w Quasimo-LRTdo.Zakochałabym się nawet w Haydenie Shepherdzie.(Pamiętaciegościa? Z Pitts- burgha?).A w Marbelli, w hotelu klubowym Marbella, gdzie byliśmy jedynymiAmerykanami, zrozumiałam, że jeśli moje życie skończy się tu i teraz,widziałam już dość niebiańskich rozkoszy, żeby umieć się tam znalezć,jeżeli w ogóle do nieba dotrę.Marbella to było po prostu coś niesamowi-tego.Potrójne ole dla Marbelli - dwoje uszu i ogon.Chociaż nieletnia i bez paszportu czy świadectwa urodzenia,podróżowałam, bo Johnny zawsze smarował, komu trzeba.Kręciło się odtego w głowie.Nie miałam tożsamości i żadnych obowiązków.Byłambalonem, konfetti, błyskotką.I nigdy w życiu nie czułam sięszczęśliwsza.Podróżowaliśmy z jakimiś angielskimi partnerami biznesowymi John-ny'ego.Mieli tak wspaniałe kobiety, że prawo powinno tego zabraniać,ale, zdaje się, żadna z par nie była małżeństwem.Jedna z dziewczyn byłaFrancuzką druga Szwajcarką i starały się mieć ze sobą jak najmniej doczynienia.Zupełnie jakby zawsze pojawiały się w tych samych miejscach- w oddzielnych samochodach.Byłam ładniejsza, lecz one bardziejimponujące.I w porządku.Pewnego dnia ja też miałam być imponująca.Może nawet zaraz.Hotel klubowy Marbella prowadził hrabia Rudy, ktoś w rodzaju aus-triackiego księcia, który gdzieś po drodze dostał w dupę i zgubił tytuł.Ten potomek Franza Josefa i całej masy Habsburgów był uroczymczłowiekiem - kordialnym kosmopolitą, i znał wszystkie języki, bomusiał, ponieważ w jego hotelu zatrzymywali się ludzie wszelkichnarodowości.Niemcy, zawsze pierwsi na plaży, żeby na pewno dostaćleżaki albo z powodu randek z jakimiś U-Bootami.Francuzi, zawszepierwsi w jadalni, głównie dlatego, że wcale jej nie opuszczali.Brytyj-czycy, wimbledończycy, grywali w tenisa na wyłożonym mozaiką korciei mówili uroczo", raczej" oraz cholera".A Skandynawowie zabieralinad Morze Zródziemne termometry i nie wchodzili do wody, jeżeli niebyła dość zimna.Od strony lądu, za hotelem, znajdowała się Monte Blanca - białagóra" - i pewnego dnia wspięliśmy się na nią z Johnnym dość wysoko, akiedy się zatrzymaliśmy, żeby wytchnąć, i podnieśliśmy wzrok,zdołaliśmy dostrzec Gibraltar, północną Afrykę i resztę naszego życia.LRT- Ginnie, czy wiesz, ile mam lat?- Siedem i pół.- Blisko.Czterdzieści.Dwa razy tyle co ty.- Nie zawsze będziesz dwa razy starszy.- Nie, ale to zawsze będzie dwadzieścia lat.- Nie wykorzystam tego przeciw tobie.- Nigdy się z tobą nie ożenię.- A kto cię prosi?- Ty.Ostatniej nocy.- Ja?- W łóżku.- Nie słuchaj tego, co mówię w łóżku.Nie mogę odpowiadać za.- Mimo wszystko.- A czemu miałabym chcieć za ciebie wyjść? Jesteś ode mnie dwa razystarszy.- To nie Stan Arlen Show, więc nie musisz być zabawna.- Ooops.Przepraszam.- Chciałbym, żebyś ze mną została, podróżowała ze mną.jak długosama zechcesz.Czy rozumiesz, co mówię, Ginnie?- Taa.Chcesz, żebym była twoją kochanką.- W aktualnej terminologii tak.- Czy już nią nie jestem?- Nie.- Jak się dostaje tę posadę?- Całkowicie rezygnujesz z pracy.To oznacza koniec Stan Arlen Show.%7ładnej telewizji czy nocnych klubów.Nic z tych rzeczy.- Okej, i tak zawaliłam Stan Arlen Show.Wyjechałam na prawie trzymiesiące.Gdyby w ogóle przyjęli mnie z powrotem, to byłby pierwszytaki przypadek.- Mówię poważnie, więc uważaj.- Tak jest.- Sporo moich interesów wiąże się z Europą.Znaczna część moichsukcesów to wynik manewrów na polu towarzyskim.pokazywanie sięwe właściwych miejscach z właściwymi ludzmi.- Z kochanką?LRT- Tak.Mogę sobie pozwolić na kochankę.dopóki jest piękna iczarująca.Ale.- Aha!- Musi należeć wyłącznie do mnie.Nie do Stana Arlena czy RichiegoPickeringa.I musi mieć styl.Musi mieć klasę.- Cholera, uważam, że mam całą kupę klasy.- Ja też tak uważam.Trochę dziwaczną, ale jednak klasę.swegorodzaju.- Więc pieprzyć to gówno z byciem kochanką, pobierzmy się.- Jestem żonaty.- Powiedziałeś, że rozwiedziony.- Musiałem to zrobić.Kiedy spotkaliśmy się w Chicago,powiedziałem ci, że staram się o rozwód.Wiedziałem, że gdybymwówczas w Nowym Jorku zadzwonił do ciebie, nie chciałabyś mieć zemną nic wspólnego, słysząc, że nic z tego nie wyszło.- Skłamałeś.Zwiat jest pełen kłamców.Jasna cholera.- Ginnie, jeżeli to ci przeszkadza, musisz się stąd zabierać.Nie jestemspecjalnie dobry w trzymaniu białych niewolników czy oszukiwaniu.Mam żonę.Oto twoja szansa ucieczki.- Sprawiasz, że ucieczka jest niemożliwa, i wiesz o tym, ty sukinsy-nu!- Ginnie, mnie też to uniemożliwiła właśnie ona.Nie mogę uciec.Nawet gdybyś była prawnikiem i tak miałabyś kłopot, żeby to zrozumieć.Mogłem pozwolić, żebyś dalej uważała mnie za rozwiedzionego.Ale,cholera, za bardzo cię kocham, żeby ci coś takiego robić.- O rany, to mamy kłopotliwą sytuację, co?- Nie podejmuj żadnych decyzji od razu.Przemyśl to.Porozmawiamyponownie za parę dni.Jesteś piękną kobietą i.- O, jasne.- I w tym też twój urok, w fakcie, że o tym nie wiesz.- Więc mi to powtarzaj.- Powtarzam ci, że możesz robić w życiu prawie wszystko, co zech-cesz.I mówię, że jeżeli nie chcesz ze mną zostać, pomogę ci.Kupię ciStan Arlen Show.- Ta? Kup mi NBC.LRT- Muszę wracać do Nowego Jorku.Na parę dni.Pojedziesz ze mną.Akiedy wyjadę, chcę, żebyś została w moim apartamencie w Delomonico iprzemyślała wszystko, co powiedziałem.- Mam mieszkanie.i przyjaciół.- Nie.Musisz się zatrzymać u mnie.- Zwiat ma zobaczyć, że mnie utrzymujesz?- I nie możesz brać udziału w żadnych występach.Nie możeszpracować.Będziesz na wezwanie, okej? To musi wyglądać właśnie w tensposób.- Dlaczego?- Bo ja tak chcę.- Czy muszę sypiać z twoimi przyjaciółmi?- Co? Nie.Skąd ci to przyszło do głowy?- Sama nie wiem.Wydawało mi się, że to będzie następna rzecz, którąpowiesz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]