[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej ludzieprzekazali polecenie i bezpieczny ju¿ transportowiec skierowaÅ‚ siê na północ.Tymczasem dwanaScie mySliwców F 15 podzieliÅ‚o siê na klucze po dwa samolotyi zaatakowaÅ‚o resztê Chiñczyków.Major zanotowaÅ‚a godzinê ataku, dodaj¹csÅ‚owa: Jak strzelanie do kaczek.* * *Ryan poszedÅ‚ za Martinim i Townlym do budynku dwunastego dywizjonumySliwskiego, aby posÅ‚uchaæ zdaj¹cych raport z misji.Na korytarzach panowaÅ‚gwar, ¿oÅ‚nierze Smieli siê, radzi ze zwyciêstwa.JakiS radosny kronikarz namalo-waÅ‚ sprayem na Scianie du¿¹ liczbê 15.Ryan przepchn¹Å‚ siê przez tÅ‚umek kubior¹cym udziaÅ‚ w akcji.Szefowa obsÅ‚ugi naziemnej jednego z samolotów przyci-snêÅ‚a siê po drodze do doktora, chwyciÅ‚a go w pół i pocaÅ‚owaÅ‚a namiêtnie w usta.MiaÅ‚a mocne rumieñce od poczucia triumfu.200 To byÅ‚ mój samolot! zawoÅ‚aÅ‚a. Mamy pi¹tkê na koncie! Ryan uSmiech-n¹Å‚ siê grzecznie i rozejrzaÅ‚ za Martinim.ZobaczyÅ‚, ¿e Townly niknie w drzwiachpomieszczenia, w którym zdawano raporty.RuszyÅ‚ wiêc za nim.GeneraÅ‚ siedziaÅ‚ przy stoliku z dwoma pilotami, tymi, którym przydzielonokody Nó¿ jeden i Nó¿ dwa.Na ekranie telewizora widaæ byÅ‚o obraz sfilmowanyprzez kamerê samolotu No¿a jeden. Teraz wÅ‚aSnie dopadÅ‚em pi¹tego komentowaÅ‚ pilot spokojnym gÅ‚osem,kontrastuj¹cym z podekscytowanymi, radosnymi okrzykami, dobiegaj¹cymi z ze-wn¹trz. Oni nie byli zbyt dobrzy, sir.WystarczyÅ‚o mi przeci¹¿enie cztery g, ¿ebyusi¹Sæ mu na ogonie.Martini pokiwaÅ‚ gÅ‚ow¹, widz¹c, jak chiñski J-8 niezdarnie próbuje wykonaæjakikolwiek manewr, caÅ‚y czas znajduj¹c siê na Srodku wySwietlanego przezprojektor HUD celownika.Przez drzwi wsadziÅ‚ gÅ‚owê jakiS kapitan. Sir! zawoÅ‚aÅ‚. SzesnaScie! ZestrzeliliSmy ich szesnastu!GeneraÅ‚ podniósÅ‚ siê i uSmiechn¹Å‚. Gratulujê wam powiedziaÅ‚ pilotom. Panie generale odparÅ‚ Nó¿ jeden to byÅ‚o a¿ za Å‚atwe; buÅ‚ka z masÅ‚em& Pilot mówiÅ‚ powa¿nym tonem, a jego Sci¹gniêta twarz przypominaÅ‚a Ryanowi pyskzawstydzonego psa.Martini znowu skin¹Å‚ gÅ‚ow¹.RozumiaÅ‚ tego pilota.WyszedÅ‚,a za nim Townly i Ryan. Teraz czeka nas trudniejsza czêSæ caÅ‚ego przedsiêwziêcia mrukn¹Å‚ ge-neraÅ‚.A co w tym takiego trudnego? zapytaÅ‚ siê w mySli Ryan.Przecie¿ nie trzebacaÅ‚e ¿ycie mySleæ tylko o tym, ¿e zabiÅ‚o siê piêciu ludzi.Wewnêtrzny gÅ‚os w gÅ‚o-wie doktora krzyczaÅ‚ radoSnie, ¿e C-141 wyl¹dowaÅ‚ bezpiecznie w Yokocie.Ciê-¿ar, który do niedawna przytÅ‚aczaÅ‚ Ryana, znikn¹Å‚.Teraz major mógÅ‚ siê cieszyæ ponad dwustu ludzi, za których odpowiadaÅ‚, zostaÅ‚o ocalonych.Waszyngton, USAPrezydent Turner wyszÅ‚a ze swojej przebieralni przy Å‚azience.Maura O KeithpopatrzyÅ‚a na córkê z niepokojem. Wygl¹dasz na zmêczon¹, Maddy odezwaÅ‚a siê i natychmiast po¿aÅ‚o-waÅ‚a tych słów.Kryzys na Dalekim Wschodzie trwaÅ‚ ju¿ dziesi¹ty dzieñ i Ma-deline byÅ‚a nim wyczerpana. Nie jestem rannym ptaszkiem, przecie¿ wiesz, mamo odparÅ‚a ziryto-wana prezydent. Czy ju¿ przyszli? Czekaj¹ w jadalni odpowiedziaÅ‚a Maura. PomySlaÅ‚am sobie, ¿e bêdziemiÅ‚o, jeSli podamy im Sniadanie, skoro wyznaczyÅ‚aS spotkanie tak wczeSnie. Dziêki.Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiÅ‚a & albo bez nich. Pani Tur-ner ruszyÅ‚a korytarzem.Jej asystentka, Jackie Winters, czekaÅ‚a na ni¹ jak zwyklez notatnikiem w rêku.201 Pani prezydent, William Knowles przechodzi na emeryturê; dzisiaj jest jegoostatni dzieñ poinformowaÅ‚a. Knowles? powtórzyÅ‚a nazwisko Madeline, nie kojarz¹c go z twarz¹. William, lokaj, który usÅ‚uguje pani rano. Ach, William& Có¿, zrób wszystko, co zwykle siê robi i zadbaj o to, ¿e-bym podpisaÅ‚a, co trzeba& Zwykle prezydent pisze osobisty list; wystawia siê te¿ oprawiony w ramkicertyfikat wyjaSniÅ‚a Jackie.StaÅ‚y ju¿ przy drzwiach jadalni. Poza tym dziekanAkademii chciaÅ‚by porozmawiaæ z pani¹ w sprawie Briana. Maura siê tym zajmie zdecydowaÅ‚a Turner i weszÅ‚a do sali.Jackie za-mknêÅ‚a za ni¹ drzwi i czekaÅ‚a na korytarzu, podczas gdy pani prezydent naradzaÅ‚asiê ze swoim kuchennym gabinetem.Wszyscy zebrali siê przy jednym koñcu stoÅ‚u. O rany, kobieto powitaÅ‚a donoSnie wchodz¹c¹ Noreen Coker. Nigdynie wstajê przed siódm¹.W moim wieku ciaÅ‚o flaczeje po tym na caÅ‚y dzieñ.A jak ma siê tyle tego ciaÅ‚a& USmiechnêÅ‚a siê. Witam, pani prezydent, ju¿ milepiej dodaÅ‚a.Napiêcie minêÅ‚o, zebrani usiedli.William wtoczyÅ‚ wózek ze Snia-daniem.Przez parê minut przy jedzeniu rozmawiano lekko o drobiazgach.Turners¹czyÅ‚a kawê i sÅ‚uchaÅ‚a, nabieraj¹c siÅ‚y i zaufania do swoich doradców
[ Pobierz całość w formacie PDF ]