[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ile? - zapytaÅ‚am i znów miaÅ‚am wrażenie, że go raniÄ™.- DzieÅ„, może dwa - powiedziaÅ‚ i pobiegÅ‚ do pacjentów w gÅ‚Ä…b jasno oÅ›wietlonegokorytarza, uparty, niepocieszony.Zofia Socha leżaÅ‚a w izolatce pomalowanej na jadowicie żółty kolor, który zapewnemiaÅ‚ chorych rozweselać.Wciąż czuć byÅ‚o Å›wieżą farbÄ™.ZobaczyÅ‚am jej twarz z kÄ…cikamiust, które dawno temu opadÅ‚y i zdecydowaÅ‚y, że nie warto siÄ™ podnosić, bo nawet jeÅ›li zdarzysiÄ™ coÅ› dobrego, to i tak zaraz potem przyjdzie nowa zgryzota.Czujne czarne oczka, jedynaruchoma teraz część jej pokrojonego i mocno zużytego ciaÅ‚a, byÅ‚y matowe, jakby przeleżaÅ‚ydzieÅ„ w piachu.Babcia zaginionego Patryka patrzyÅ‚a na mnie z dobrze udanymniezadowoleniem.- Przez rurkÄ™ muszÄ™ sikać - oÅ›wiadczyÅ‚a.- MówiÄ™ siostrze, że dojdÄ™.Ale nie, mÄ…drale.Wszystko lepiej wiedzÄ….- PoproszÄ™ lekarza, żeby kazaÅ‚ wyjąć cewnik - próbowaÅ‚am jÄ… pocieszyć, bo byÅ‚amprzekonana, że ktoÅ›, kto umiera, ma prawo sikać, jak chce i gdzie chce.- Leżę tu jak ten Aazarz! Ani ugotować, ani koÅ‚o siebie nic zrobić!- Czasem trzeba odpocząć.Prychnęła drwiÄ…co na moje niezdarne pocieszenie.- Też mi odpoczywanie!ZapadÅ‚o tak ciężkie milczenie, że wskazówka Å›ciennego zegara z ogromnym trudemposuwaÅ‚a siÄ™ do przodu, jakby mechanizm zanurzono w tężejÄ…cej galarecie.- Jedzenie - wykrzywiÅ‚a siÄ™ w koÅ„cu Zofia Socha - paskudne.Jarzynowa i duszonewarzywa.Co ja, krowa?- Pozwolili pani jeść po operacji? - zdziwiÅ‚am siÄ™.- Nie, ale zapach czuÅ‚am!- Jak wróci pani do domu, nagotuje pani sobie rosoÅ‚ku.PowstrzymaÅ‚a cieÅ„ zÅ‚oÅ›liwego uÅ›miechu, który pojawiÅ‚ siÄ™ w gÅ‚Ä™bi chomiczych oczek.WiedziaÅ‚a, że kÅ‚amiÄ™.Jej ponakÅ‚uwane kroplówkami przedramiona byÅ‚y posiniaczone, peÅ‚nekrwawych wybroczyn.RÄ™ce trupa.- W razie gdybym już nie poszÅ‚a do domu.- Nie dokoÅ„czyÅ‚a, chomicze oczkapatrzyÅ‚y na mnie czujnie.- ProszÄ™ mi powiedzieć, jak mogÄ™ pomóc.- Ja już nikogo nie mam - rzuciÅ‚a ze zÅ‚oÅ›ciÄ….UdrÄ™czony zegar przesunÄ…Å‚ czas o minutÄ™.- Ja też nie - powiedziaÅ‚am i wtedy Zofia Socha pierwszy raz spojrzaÅ‚a mi w oczy.ZobaczyÅ‚am rozpacz, strach i odrobinÄ™ nadziei.- PrzysiÄ™gnie siÄ™ pani na Boga, że nikomu nie powie.- ZÅ‚apaÅ‚a mnie za rÄ™kÄ™ gorÄ…cÄ…twardÄ… dÅ‚oniÄ….- Nie wierzÄ™ w Boga - powiedziaÅ‚am.- No masz ci los - fuknęła - jeszcze w Boga nie wierzy.A w co pani wierzy? - JejuÅ›cisk przypomniaÅ‚ mi dÅ‚oÅ„ mojej utraconej siostry, kiedy bawiÅ‚yÅ›my siÄ™, która szybciejpostawi stopÄ™ na pasach na zielonym Å›wietle.Zawsze wygrywaÅ‚a.- WierzÄ™, że trzeba zapobiegać okrucieÅ„stwu i robić swoje najlepiej, jak siÄ™ da.Zofia Socha milczaÅ‚a, poruszyÅ‚a tylko bladymi spierzchniÄ™tymi wargami, próbowaÅ‚a,jaki smak majÄ… moje sÅ‚owa.- Może być - oÅ›wiadczyÅ‚a.- PrzygotowaÅ‚am sobie, jak to pani powiedzieć od poczÄ…tkudo koÅ„ca, ale mi siÄ™ wszystko z nerw pokrÄ™ciÅ‚o.Jak mam zacząć? - SpojrzaÅ‚a na mniebezradnie.- Od dowolnego miejsca, reszta sama przyjdzie.- No to od nich zacznÄ™.- Mówienie sprawiaÅ‚o jej ból, poczuÅ‚am go, byÅ‚ stary i kwaÅ›ny.- Przyjechali niedÅ‚ugo po tym, jak moja córka uciekÅ‚a do Anglii.Jeszcze myÅ›laÅ‚am, żewróci.Ale ma tam nowe dzieci, chyba pani mówiÅ‚am.Od lat jej tu nie byÅ‚o.No a oniprzyjechali.PiÄ…tek byÅ‚, pierogi lepiÅ‚am, u mnie w piÄ…tek zawsze albo pierogi, albo kluski.Lubi pani? A widzi pani.Każdy lubi! Latem może być ryż z jagodami.Zupa na gaziedochodziÅ‚a.Patryk, jak on pierogi lubi od maÅ‚ego.Dzwonek, idÄ™, pytam, kto tam, a tu jakiÅ›dziwny gÅ‚os: dzieÅ„ dobry, proszÄ™ bardzo otworzyć. Obcym nie otwieram mówiÄ™.A gÅ‚os: ja nie obca, ja stÄ…d.CoÅ› mnie w sercu tknęło, otwieram.Para stoi, w pani wieku, mÅ‚odzi, alejuż nie najmÅ‚odsi, ubrani porzÄ…dnie, czysto, jakieÅ› papiery w rÄ™ce trzymajÄ….Już ja znamtakich grzecznych z papierami. Jak Jehowy, to dziÄ™kujÄ™ ja na to.A ona: żadne Jehowy,proszÄ™ nie zamykać i do mnie rÄ™kÄ™ wyciÄ…ga, nazywam siÄ™ Magdalena Katzman mówi. Ato mój mąż, Jürgen.Bardzo przepraszam, że paniÄ… niepokojÄ™ tak mówi do mnie grzecznie ale moja babcia i dziadek kiedyÅ› tu mieszkali. Co za babcia, co za dziadek? pytam. Jestem NiemkÄ… z Berlina, moja babcia i dziadek tu mieszkali przed wojnÄ….W tymmieszkaniu.ZgÅ‚upiaÅ‚am. To Magdalena to nie polskie imiÄ™? A tej Å‚zy lecÄ… i mówi: ipolskie, i niemieckie.Polski na uniwersytecie studiowaÅ‚am i dlatego mówiÄ™, mąż też trochÄ™.A ten na to dziÅ„dbry, jestem bardzo miÅ‚y.ZlÄ™kÅ‚am siÄ™, serce mi wali.%7Å‚eby Niemiec polskijÄ™zyk studiowaÅ‚, to podejrzana, ciemna sprawa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]