[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.  Ty głuptasie, to nie jest prawdziwe miejsce  drwił Bromo Redpoll. To tylkodla porównania.Sklep oferował szeroką gamę amerykańskiej starzyzny; specjalizował się jednak wplastiku, a obopólne zainteresowanie obiektami z żywic oraz polimerów połączyło tychdwu mężczyzn niczym jedna szypułka dwie wiśnie.Wuj Tam godzinami mógł opowiadaćo produkcji plastiku i nawet zapisał się na kurs chemii, żeby lepiej zrozumieć te złożoneprocesy.W sklepie było jedno pomieszczenie  najlepszy pokój  gdzie dla zwykłegoklienta nie było nic do kupienia.Napis na drzwiach głosił:SZTUKA Z MATERIAAW PLASTYCZNYCHTylko po wcześniejszym ustaleniu terminu Pewnego dnia  mówił wuj Tam  prawdopodobnie już nie za naszego życia,ale być może za twojego, Bob, ludzie będą kolekcjonować plastikowe przedmioty zdwudziestego wieku jako dzieła sztuki, tak jak obecnie poszukują tych drewnianychpałąków do kos, przeciwwag i ciężarków wiatraków.To tutaj warte będzie majątek oznajmił, obejmując majestatycznym gestem ręki półki i gabloty pełne bransoletek złucy tu, waz z akrylu, bakelitowych radioodbiorników, dzbanków na wodę zpolietylenu.Na postumentach, niczym rzezby, stały czarno białe, wymontowane zpralek automatycznych plastikowe mieszadła.Aupieżcze wyprawy wspólnikówobejmowały wszystko, od przygarażowych wyprzedaży do okresowego przekopywaniarzędu sklepików ze starociami na Broadwayu, gdzie poszukiwali grzechotek dziecięcych,starych kul bilardowych, a nawet tych celuloidowych szerokich, nakładanych kołnierzy,które stanowiły fragment staromodnego stroju zakonnic.W ramach poszczególnych specjalności występują często podzbiory jeszczebardziej wyspecjalizowane i tak właśnie rzecz się miała z Bromo Redpollem oraz TamemBułłą.Bromo zebrał na przykład kilkanaście rączek do parasoli wykonanych z żywicfenolowych, z ozdobnymi metalowymi opaskami.Tam z kolei wyszukiwał przedmioty z żywicy mocznikowej z lat dwudziestych  zwiastuna melaminy.Przedmioty z silikonu,poliuretanu oraz żywic epoksydowych były obiektem ich pożądania, niemniej nigdy niewydawali na nic jednorazowo więcej niż kilka dolarów.Poboczną specjalność stanowiłabakelitowa biżuteria z lat dwudziestych.Kiedy wuj Tam odkrył na dnie pełnegoczasopism starego pudła katalog wyrobów bakelitowych z początku wieku, obaj uznali toza wspaniałe znalezisko.W pomieszczeniu  Sztuki z materiałów plastycznych" leżały dziesiątki lalek orazinnych zabawek, ale Bob wolał od nich wszystkich puzderko do manikiuru  Kleopatra" piękne czerwono-czarne pudełeczko w stylu art deco, szczelnie wypełnione pilniczkami iszmerglami z plastikowymi rączkami oraz kilkoma buteleczkami lakieru do paznokci, jużdawno wyschniętego na czarny pył.Udawał, że naprawdę należało ono do Kleopatry i żete fiolki z ciemnym proszkiem zawierają truciznę.Najważniejszy moment tygodnia nadchodził w niedzielny wieczór, kiedynadawano Objazdowy antykwariat.Wuj Tam zamykał sklep o wpół do piątej; nawetjeśli przy drzwiach stali klienci z błagalnymi minami, wywieszał tabliczkę ZAMKNITE.Wspólnicy byli absolutnie oddani temu programowi i w związku z nim rozwinęlistopniowo pewne rytuały.Sprzątali wszystkie czasopisma i rachunki, jakie w ciągutygodnia zebrały się na stoliku do kawy.Wykładali notesy i pióra.Drinki, w zależności odpory roku i dostępnych składników, musiały być przygotowane w pochodzącym z eryjazzu srebrnym shakerze w kształcie pingwina  najbardziej cenili koktajle z mleczkiemkokosowym, ale ponieważ mleczko kokosowe było drogie, zazwyczaj kończyło się nasześciopaku budweisera.Zakąskę stanowiły kanapki z masłem orzechowym, marchewkapokrojona w słupki i tani ser albo, jeśli mieli przypływ gotówki, smażone kurzeskrzydełka z ostrym sosem lub flaczki od Chickee'ego.Plastiki rzadko pokazywano w Objazdowym antykwariacie, ale gdy już do tegodoszło, obaj mężczyzni byli uszczęśliwieni i pilnie skrobali w swoich notesach.Kiedypewien pękaty jegomość z Baltimore pokazał swoją maszynę do pisania ABS Olivetti,sprawną i w idealnym stanie, wraz z czerwonym futerałem z lat sześćdziesiątych, tupali zzazdrości, po czym wykrzykiwali wściekle, ponieważ  ekspert" wycenił ją na nędzne stodolarów.Wuj Tam oznajmił, że gdyby miał pieniądze, to poleciałby do Baltimore i złożyłwłaścicielowi ofertę, choć naturalnie bilet lotniczy rozdąłby cenę do niebotycznych rozmiarów.Ostatecznie ograniczył się do bezowocnych poszukiwań w Denverodpowiednika tamtego pięknego urządzenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl