[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za to też widziano znowuż ich walizy a wielgie kofry pełne sukien, kiecek, y zezłota, y z śrybra, y z iedwabiu, iako dzisiay ledwie ie maią nasze królowe a xiężniczki.Do-świadczyłem tego widząc ze dwie abo trzy takie, które zapracowały to wszytko swoim przod-kiem; bowiem ich oćcowie, matki i mężowie nie byliby im mogli dać tego w takiey obfitości.Obszedłbych się dobrze, tak mi powie ktoś, aby to powiedać o onym wielgim kardynale,zważywszy iego czci godną sukienkę y naydostoynieyszą szarżę; przedsię iego król tak żądały miał w tym swoią uciechę; zaś, aby spodobać się swemu królowi, iest się rozgrzyszonym odwszytkiego, y co do miłowania, y inych rzeczy, przedsię aby nie było co złego: iako to iść nawoynę, na łowy, na tańce, na maszkary y ine igry; wżdy był to człowiek z ciała iako iny y185miał różne piękne cnoty y doskonałości, które zasłaniały tę małą niedoskonałość, ieśli niedo-skonałością ma się nazwać rzemięsło miłości.Słyszałem iedną opowieść o nim, z przyczyny poszanowania winnego białym głowam.Miał go ze swoiey przyrody wiele: przedsię przepomniał go, y nie bez kozery, naprzeciw panidiuszesy sabaudzkiey, donny Beatryczy Portugalskiey.Owo przeieżdżaiąc raz Piemontem,udaiąc się do Rzymu w służbach króla, swego pana, odwidził diuka a diukową.Dosyć naura-dzawszy się z panem diukiem, poszedł odszukać xiężnę panią w iey kownatach, aby ią po-zdrowić; alić gdy podszedł ku niey, ona, która była pyszałkini nawiętsza pod słońcem, przed-stawiła mu rękę do pocałowania.Pan kardynał, ozgniwany tym afrontem, przysuwał się, abyią pocałować w lico, zasię ta się umyka.On, tracąc cirpliwość y następuiąc na nią ieszczebliższey, bierze ią za głowę y, wbrew iey, ucałował ią dwa lub trzy razy.I chocia czyniła wy-krzyki a wrzaski po portugalsku y po iszpańsku, musiała wszelako to ścirpieć.„Iakże to! (rze-cze pan kardynał) czyż to naprzeciw mnie godzi się wyruszać z takowem wydwarzaniem afasony? Całuię w gębę królowę, moią panią, która iest nawiętsza władczyni we świecie, a niemiałbych całować was, coście ieno mizerną, za.ną diuszesą! Owo wiedzcie, iżech sypiał zpańmi równie pięknemi, a z równie zacnego, ba, więtszego domu iako wy.” Możebna powie-dał prawdę.Owa xiężniczka źle czyniła, by się tak puszyć naprzeciw xiążęciu tak znacznegodomu, a przy tym kardynałowi, bowiem każdy kardynał, zważywszy oną wielgą szarżę ko-ścielną, przyrównan iest nawiętszym xiążętom krześciiaństwa.Pan kardynał równie źle czyniłzażywaiąc tak srogiego odwetu; wszelako szlachetnemu a wspaniałemu sercu, w iakimkol-wiek stanie, ciężko iest przenieść wszelaką zniewagę.Kardynał Granwelski umiał to dobrze dać uczuć grabi Egmontu y inym, których pominę,bowiem zamąciłbych nadto może rozprawy, do których powracam; y nawięzuię do niebosz-czyka króla Hendryka Drugiego, który był barzo powolny damom y sługiwał im ze znacznemuszanowaniem y sielnie nienawidząc potwarców cześci białogłowskiey.Wżdy kiedy król słu-guie tym strychem damom, y z taką powagą, y z takim obyczaiem, niełacno świta iego dworuważy się uchylić gęby, aby źle o nich powiedać.Co więtsza, królowa matka też miała krzepkądłoń po temu, aby wspirać swoie niewiasty a panny y dobrze dać to uczuć onym potwarcom aomowcom, skoro ich kiedy odkryto, chocia y iey samey nie więcey oszczędzano iako y ieydam; wszelako nie troszczyła się tyle o siebie co o drugie; ile że, powiedała, czuła swoią du-szę y sumnienie czyste y szczyre, które dosyć mówiły za sobą; y co nayczęściey śmiała się adworowała sobie z onych obmowców pisarzów a paskwilantów.„Daycie im, niech się mozolą− powiedała − y fatygę sobie czynią na darmo”; wszelako gdy ich odkryła, dobrze im dała touczuć.Przygodziło się starszey Limeylance, zrazu kiedy przybyła na dwór, iż uczyniła paszkwił(bowiem trefna była w mówieniu y w pisaniu) na cały dwór, przedsię bez zgorszenia, ienoucieszny tylko; owo mogę was upewnić, iż kazała ią porządnie oćwiczyć batem, wraz zdwiema towarzyszkami, które były w społce, y gdyby nie to, iż miała zaszczyt być z nią spo-krewnioną, byłaby ią pokarała haniebnie, na wyraźne rozkazanie króla, który osobliwie nie-nawidził takowych pism.Przypominam sobie rzecz o panu Macie dzielnym y sierdzitym szlachcicu, w wielgiey ła-sce u króla y krewnym xiężney pani Walentyńskiey; owo miewał on zwyczaynie iakoweśucieszne przekąsy z paniami y pannami dworu, takiego był figlownego przyrodzenia.Pewne-go dnia, gdy przyczepił się do iedney z panien królowey, nalazła się ina, tak nazwana WielgaMery, która chciała uiąć się za kompanionką; aż ów odparł iey ieno: „Ha! nie żądam mieć zwami sprawy, Mery, bowiem za wielga mi z was iuczna kobyła.” Iakoż w istocie była to na-więtsza panna a biała głowa, iaką kiedy zdarzyło mi się widzieć.Ona użaliła się królowey, iżtamten nazwał ią klaczą a iuczną kobyłą.Królowa popadła w taki gniw, iż trzeba było onemuMacie umknąć się ze dworu na nieiaki czas, mimo całych łask, iakie miał u pani Walentyń-186skiey, swoiey krewniaczki; ba, w dobry miesiąc po powrocie nie lza mu było wniść na pokoiekrólowey y iey panien.Pan Żerdź wiele gorsze uczynił naprzeciw iedney z panien królowey, do którey miał złośćy chciał się na niey pomścić, mimo iż na słowach nie zbywało mu bynamniey; bowiem wsłowie a uszczypku był barzo trefny, a osobliwie kiedy szkalował, w czym był czystym mi-strzem; wszelako szkalowanie było podczas sielnie zabronione.Iednego dnia, kiedy była poobiedzie w kownacie królowey ze swoiemi kompanionkami y szlachtą dworską, iako to wów-czas był obyczay, iż nie siadano inaczey iak na ziemi, kiedy królowa była obecna, ów pan,wziąwszy z rąk paziów a pokoiowych przyrodę tryka, którą się zabawiali na dziedzińcu (byłabarzo gruba y sielnie nabrzmiała), położył się przy niey y wsunął ią pomiedzy suknię a kieckętey panny, y tak nieznacznie, iż tego nie postrzegła, aż dopiero kiedy królowa podniesła się zkrzesła, aby odyść do swego kabinetu.Owa panna, którey nie nazwę, podniesła się hnet y,wstaiąc tuż przed królową, popchnęła tak sielnie ową kulę baranią, kudłatą, kosmatą, iż uczy-niła po ziemi ze sześć abo siedm tęgich podskoków, rzekłbyś, iż panna chciała sama z się daćwidowisko daremne całey kompaniey.Któż, wierę, był zdumiony? Wżdy owa panna y królo-wa też, bowiem było to na szczyrym placu, dla wszytkich widocznym.„Matko Nayświętsza!− zakrzyknie królowa.− Cóż to iest, moia duszko, y co ty się z tym zabawiasz?” Biedna pan-na czerwieniąc się, na wpół zapłakana, zaczęła mówić, iż nie wie, co by to było, y że to snadźktoś nie życzliwy wypłatał iey tę szpetną psotę, y mnima, iż nie kto iny, ieno ów pan Żerdź.On, który widział początek oney zabawy a podskoków, wziął się tymczasem ku drzwiom.Posłano go szukać, wszelako nie chciał przyść widząc królową tak zgniwaną y przeczącwręcz wszytkiemu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]