[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Amma stała w świetle i wkładała coś do wyjściowej białej torebki zlakierowanej skóry.Miała na sobie swoją najlepszą suknię koloru lawendy, którą nosiła dokościoła, białe rękawiczki i elegancki, pasujący do całości kapelusz z kwiatami.Wychodziła z domu, kierując się w stronę bagien.Wybierała się na mokradła w takim stroju?Podróż do domu Ammy nie napawała mnie zachwytem, ale to, że teraz musiałem brnąć przezbagna w dżinsach, było jeszcze gorsze.Błoto okazało się tak gęste, że miałem wrażenie, iżprzy każdym kroku wyciągam nogę z cementu.Zastanawiałem się, jak Amma, w jej wieku,zamierza pokonać tę drogę w sukni.Wyglądało jednak na to, że Amma doskonale wiedziała, co robi.W końcu zatrzymała się napolance porośniętej wysoką trawą.Gałęzie cyprysów i wierzb tworzyły baldachim nad głową.Dreszcz przeszedł mi po plecach, chociaż temperatura sięgała dwudziestu jeden stopniCelsjusza.Mimo że sporo widziałem dzisiejszej nocy, miejsce przyprawiało mnie o gęsiąskórkę.Nad wodą unosiła się mgła, rozpływająca na boki, jak parą spod pokrywy garnka.Przysunąłem się bliżej.Amma wyciągała coś z torebki, lśniącej w świetle księżyca.Kości.To wyglądało jak kości kurczaka.Poszeptała coś nad nimi i włożyła je do małego woreczka, podobnego do tego, w którymumieścia medalion, żeby stłumić jego moc.Znów sięgnęła do torebki i wyjęła mały ręcznik,taki jakiego używa się w toalecie.Wytarła nim błoto z sukienki.W oddali widać było blade,jasne światła, wyglądające jak migocące w ciemnościach robaczki świętojańskie.Słychać teżbyło muzykę, wolną i zmysłową.I śmiech.Gdzieś niedaleko ludzie pili i tańczyli na bagnach.Amma spojrzała w górę.Coś zwróciło jej uwagę, chociaż ja niczego nie usłyszałem. Równie dobrze możesz się pokazać.Wiem, że tam jesteś.Znieruchomiałem przerażony.Widziała mnie.Ale nie mówiła do mnie.Z parnej mgły wyszedł Macon Ravenwood, paląc cygaro.Wyglądał na zrelaksowanego,jakby właśnie wysiadł z samochodu z szoferem, a nie przechadzał się po bagnach, brodząc wbrudnej, ciemnej wodzie.Był nienagannie ubrany, jak zawsze, w jednej z tych swoichwykrochmalonych białych koszul.Nie było na nim plamki.Amma i ja byliśmy po kolana pokryci błotem,a Macon Ravenwood stał w nieskazitelnie czystym ubraniu, na którym nie było ani jednegopyłku.- Najwyższa pora.Wiesz, że nie mam całej nocy, Melchizedeku.Muszę wracać.I nie podobami się, że zostałam wezwana na to pustkowie, z dala od miasta.To bardzo niegrzeczne, że niepowiem, niewygodne. Zmarszczyła nos.- Kłopotliwe, można powiedzieć.K-A-O-P-O-T-L-I-W-E, dziesięć pionowo.Przeliterowałem to sobie w głowie.- Sam miałem wieczór pełen wrażeń, Amarie, ale to sprawa niecierpiąca zwłoki.Macon zrobił kilka kroków w stronę Ammy.Odsunęła się i wyciągnęła kościsty palec w jegostronę. - Zostań tam.Nie lubię przebywać z ludzmi twojego pokroju w nocy, ani trochę nie lubię.Zostań na swoim miejscu, a ja na swoim.Cofnął się niedbale, wydmuchując kółka dymu.- Musimy działać, i to natychmiast.- Wypuścił powietrze razem z dymem.  Gdy księżycjest w pełni, znajduje się najdalej od słońca", tak twierdzą nasi przyjaciele z kleru.- Nie przemawiaj do mnie tym napuszonym stylem, Melchizedeku.Cóż takiego ważnegoodkryłeś, żeby wyciągać mnie z łóżka w środku nocy?- Między innymi medalion Genevieve.Amma omal nie krzyknęła, zasłaniając nos szalem.Nie była w stanie znieść nawet samegosłowa  medalion".- Co z nim? Mówiłam ci, zneutralizowałam go i kazałam zakopać z powrotem w Greenbrier.Nie może uczynić nic złego, skoro jest znów w ziemi.- Mylisz się, zarówno jeśli chodzi o pierwsze, jak i o drugie.Chłopak ciągle go ma.Pokazałmi go, naruszając spokój mojego domu.A poza tym nie jestem pewien, czy cokolwiek jest wstanie zneutralizować taki potężny przedmiot.I złowrogi.~ W twoim domu.Kiedy on był w twoim domu? Powiedziałam, żeby trzymał się z dalekaod Ravenwood.Teraz już była naprawdę zła.Wspaniale.Na pewno znajdzie sposób, żeby mnie ukarać.- Może powinnaś skrócić mu smycz? Chłopak ewidentnie nie jest zbyt| posłuszny.Ostrzegałem, że ta przyjazń może się okazać niebezpieczna.! Ze może się rozwinąć w coświęcej.Nie ma wspólnej przyszłości dla tych dwojga.Amina zaczęła coś mamrotać pod nosem, jak zwykle gdy jej nie słuchałem.- Zawsze robił to, co mu kazałam, dopóki nie zetknął się z twoją siostrzenicą.I nie wiń mnieza to.Nie znalezlibyśmy się w takich tarapatach, gdybyś jej tu nie sprowadził, to po pierwsze.Zajmę się tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl