[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miał masę rzeczy do przemyślenia, wręcz za dużo, a w tej chwili i tak niewielemógł z tym zrobić.Ale jedno mógł na pewno.Podniósł słuchawkę i zadzwonił do doktora Lorenzo, żeby porozmawiać z nim okuzynce posterunkowego MacDonalda.Rozdział 16Pod koniec marca Wrony z Dziedzińca w Talulah Falls zaczęły latać do tej częścimiasta, gdzie chodziło najwięcej turystów.Posilali się tutaj i kupowali w sklepachpamiątki.Przez trzy dni obserwowały, jak ludzie wrzucają błyszczące zabawki dokoszy na śmieci  zabawki, które były tylko trochę zepsute, co zdaniem Wron wcalenie umniejszało ich wartości.Obserwowały, jak ludzie wyrzucają jedzenie  byłozawinięte w serwetkę, więc nawet nie zabrudziło się od śmieci.Obserwowały tewszystkie małe skarby  i pracowników miasta, którzy wieczorem opróżniali koszena śmieci.Ponadto w okolicy sporo było błyszczącego, monet, które wypadłyludziom z kieszeni i lśniły zachęcająco w słońcu.Przez trzy dni Wrony opierały się pokusie i tylko obserwowały.Ale czwartegodnia kilka nastoletnich ośmieliło się podlecieć na ziemię, by zabrać błyszczące,smakowity kąsek albo porzuconą zabawkę.I nic się nie stało.Ludzie, których wabiła woda spadająca z urwiska, wcale ich niezauważyli.Więc piątego dnia więcej Wron poleciało po jedzenie i błyskotki.Szóstego  przy koszach zebrało się ich mnóstwo; grzebały w poszukiwaniubłyszczących przedmiotów i smacznych kąsków.Siódmego dnia kosze, w którychbyło najwięcej rzeczy atrakcyjnych dla Wroniej Straży, eksplodowały, zabijając iWrony, i turystów.Tego wieczoru jeden z Sanguinatich, którzy tropili ludzi odpowiedzialnych zaeksplozję, nie wrócił na Dziedziniec w Talulah Falls.A następnego ranka w LakesideMeg Corbyn obudziła się z krzykiem. Meg!  Simon załomotał pięścią w drzwi kuchenne sąsiadki.Stał we wspólnymdla obu mieszkań korytarzu, pospiesznie wciągając dżinsy, które złapał w przelocie,kiedy usłyszał krzyk. Meg!  Zawarczał na wciąż zamknięte drzwi.Z mieszkanianie dochodził żaden dzwięk. Wepchnął rękę do kieszeni i wyciągnął klucze do mieszkania Meg.Wetknął jedenw zamek i przekręcił, ale nadal nie mógł wejść.Po co oprócz zamka użyła jeszcze zasuwki? Przecież nikt nie przychodził do niej wodwiedziny kuchennym wejściem prócz niego i Sama, kiedy szczeniak tu nocował.Drzwi prowadzące na zewnątrz były zamknięte, a on sprawdzał je co wieczór przedpójściem spać, więc nie musiała się obawiać intruzów.Zresztą wiedział, że jestsama.Wczoraj oświadczyła mu spokojnie, że chce spędzić tę noc bez jegotowarzystwa. I właśnie po raz ostatni posłuchałem cię w sprawie tego, kto gdzie śpi  burknąłpod nosem i znowu załomotał w drzwi. Do cholery, Meg! Co ty tam takiego robisz,że nie chcesz mnie wpuścić?  Odpowiedz, jaka mu się nasunęła, sprawiła, że zacząłdrapać w drzwi, choć był w ludzkiej formie. Meg!  Jego ramiona i pierś pokryłysię futrem, kiedy całym ciężarem rzucił się na drzwi, wyłamując framugę izasuwkę.Ruszył biegiem do sypialni, ale zapach świeżej krwi kazał mu skręcić dołazienki.Pchnął drzwi, ale gdy usłyszał krzyk Meg, przecisnął się z trudem przezwąską szparę, żeby ponownie jej nie uderzyć.Siedziała na podłodze i krwawiła.Cięcie biegło w poprzek jej klatki piersiowej, tużpod piersiami.Za długa rana.Zbyt wiele krwi. Meg&  Ledwie znalazł dość miejsca na podłodze, by uklęknąć obok niej. Simonie, musisz mnie wysłuchać&  wysapała. Jasne.Jego przyjaciółka krwawiła.Wszystko jedno, że była człowiekiem.Jegoprzyjaciółka Meg krwawiła zbyt obficie.Pochylił głowę, ale wahał się jeszcze.Wiedział, że jeśli to zrobi, wpadnie we wściekłość, tak jak ostatnim razem, gdypodczas ataku na Dziedziniec rozcięła sobie podbródek, a on musiał ją zawiezć doludzkich chodzących ciał.Wszystko jedno.Ona jest teraz jedną z nas.Oczyść ranę.Pozbądz się zapachu krwii ukryj jej słabość.Szybko zlizał krew wypływającą z rozcięcia, żeby nie kapała na ręcznik, który Megułożyła na podłodze. Simonie&  jęczała. Simonie, widzę& Nie dam rady, muszę mówić.Musiszmnie wysłuchać!Na chwilę ogarnęła go wściekłość, ale zaraz znikła.Słyszał głos Meg i coś sięzmieniło.Zlizywał dalej krew.Zawsze miała dobry smak.Ale teraz był wręcz wyborny.Lizał.Lubił brzmienie jej głosu, nawet kiedy na niego krzyczała.A właśnie to robiła.Była&Uderzył go zapach podniecenia, równie kuszący jak zapach krwi.Przysiadł na piętach, żeby zbliżyć nos do tego nowego, cudownego zapachu.Jegoludzkie ciało zareagowało gotowością, którą trudno było zignorować. Simonie&  Coś w jej głosie.Coś, co& powinno go niepokoić. Musiszzapamiętać  błagała.Zapamiętać? O tak.Ten cudowny smak Meg.Ale żadnego gryzienia.Nie wolnoszarpać ciała, ponieważ& Dlaczego? Tak dobrze byłoby spróbować jej ciała.Tak cudownie.Ale nie ciała Meg.Nie skrzywdzi Meg.Nigdy.Musi coś zapamiętać.Coś,co mówiła Meg, kiedy pojawiła się krew. Muszę to zapisać&  wymamrotał. Tak, pospiesz się.Próbował wstać, żeby iść po papier i ołówek, żeby zapisać& Co? Słowa! %7łebyzapisać słowa! Tak ładnie pachniała, a smakowała jeszcze lepiej.Nawet jej włosy,choć nadal w dziwnym pomarańczowo-czerwonym odcieniu, nie śmierdziały już potym, co z nimi zrobiła.Słowa.Ważne, żeby zapisać słowa Meg.Chwytając się umywalki, spróbował wstać na nogi.Niewykluczone, że na swoje.Nie był pewien, ponieważ zupełnie ich nie czuł.Czy nadal miał nogi? Zapisać  zawarczał.Powinien być wściekły, więc dlaczego nie był? Nie byłchory, ale nie był też zdrowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl