[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kobietymachały spódnicami, więc ona robiła tak samo.Wiły się i drżały, a niektóreprzemawiały obcymi językami.Lizzie poszła w ich ślady.Nieznane słowa, którychnie odkryła wcześniej, wydobywały się z jej wnętrza.Otoczyli ją.Starsi jęczeli, gdymężczyzni i kobiety witali ją w kręgu. Alleluja! krzyknęła jedna z nich.Ruszała się niezdarnie, ale wybaczyli jej to.Tańczyła więc, a kobiety ją objęły.Rytm uderzeń zwolnił, a kobiety uklękły.Złożyły ręce w błagalnym geście,kaznodzieja zaś przemówił nad ich głowami.Mówił o udrękach i zgryzotach,o rzekach i górach, o rajach.Och, gdyby tylko zdołali przejść na drugą stronę!Musieli czekać.Kiedy wracali ze spotkania, dzieci podążały za nią, podskakując radośnie.Czuła się podniesiona na duchu.Ciężar spadł jej z piersi.Wszyscy troje, rozmawiając, weszli do chaty Philipa.Lizzie szeroko otworzyładrzwi.Na środku izby stał Drayle.Rozpostarł ramiona.Przyszedł po nią, a onaochoczo ruszyła ku niemu.Część III185325Kolejny raz Drayle w towarzystwie dwójki niewolników wsiadł na parowiecpłynący w górę Missisipi do ujścia rzeki Ohio.Wszyscy niewolnicy podróżujący naMadison spali na pokładzie, przykuci łańcuchami do żelaznych słupków, otoczeniładunkiem, na który składały się bele bawełny, paczki cukru, konopi i tytoniu.Chociaż zawsze pracowali w pełnym słońcu, lejący się z nieba żar sprawiał, że ichskóra ciemniała jeszcze bardziej; z niecierpliwością wyczekiwali więc chłoduwieczornego mroku.Większość niewolników płynęła w dół rzeki, więc do czasu, gdyLizzie i Philip dotarli do Cairo w stanie Illinois i popłynęli Ohio w kierunkupółnocno-wschodnim, towarzystwa na pokładzie dotrzymywali im głównie dokerzyi marynarze pokładowi.Podczas trzeciej letniej podróży Lizzie nauczyła sięrozpoznawać obce akcenty białej biedoty, głównie Niemców i Irlandczyków.Mimoto widok białych pracujących na statku ramię w ramię z wolnymi Murzynami nadalwprawiał ją w zdumienie.Kiedy po raz pierwszy zobaczyła parowiec, nie wierzyła własnym oczom.Wpatrywała się w szeroki pokład, małą sterownię i dwa kominy buchające czarnymdymem.Nie potrafiła zrozumieć, jakim cudem ta maszyna może poruszać się podprąd.Przecież nawet najsilniejsi ze znanych jej niewolników niechybnie utonęlibyw silnym nurcie rzeki.Bała się, że pływający dom zatonie.Albo wybuchnie.Pierwszego dnia nadeszła burza i statek kołysał się niebezpiecznie.Potworne mdłościnasunęły jej myśli o ciąży.Szybko przekonała się jednak, że to nieprzyjemne uczuciew żołądku jest efektem przebywania na wodzie.Jedna z pokojówek dała jej dowypicia napar, który pomógł.Lizzie chciała zapytać kobietę o życie na statku, alezgorzkniała twarz tamtej nie zachęcała do rozmowy.Parowiec zatrzymywał się po drodze.Jeszcze przed dobiciem do brzegupasażerów witała kakofonia dzwięków: dzwonienie, krzyki, stukot końskich kopyt.Lizzie obserwowała mężczyzn wnoszących towary na pokład.Czasami ładunekpiętrzył się tak wysoko, że zasłaniał widok pasażerom zajmującym prywatne kabiny.Lizzie bardzo starała się zapomnieć o pierwszej podróży statkiem.Zamiastrozpamiętywać złe chwile, skoncentrowała się na opiekuńczości Drayle a.Próbowaławymazać z pamięci mężczyznę przygniatającego ją swoim ciałem na worku nasionbawełny, który służył jej za łóżko.Ilekroć uginała się pod naporem niemiłychwspomnień, tylekroć wbijała wzrok w czarne niebo, które było jej ucieczką, kiedytamten mężczyzna na nią naciskał.Tak bardzo napinała wtedy ręce, że łańcuchywżynały się jej w nadgarstki i raniły skórę.O tym także próbowała zapomnieć.W zniekształconej pamięci jej męki nie trwały długo.Philip był w pobliżu i przyglądał się temu zajściu, bezsilny w łańcuchach,które uniemożliwiały mu pospieszenie z pomocą.Jej krzyki ginęły w dzwiękachwydawanych przez rzekę i silnik parowy.Ostatecznie mogła jedynie przestaćwalczyć i modlić się, żeby gwałt szybko dobiegł końca.Następnego dnia Philip opowiedział o wszystkim Drayle owi, którybezzwłocznie przeniósł Lizzie do swojej kajuty.Pomieszczenie było niewielkie,miało około dwóch metrów kwadratowych i mieściło łóżko, stolik oraz krzesło.Lizzie nigdy nie widziała tak pięknego pokoju.Ale do spania wybrała podłogę.A skoro Drayle nie zdołał przekonać niewolnicy, żeby dołączyła do niego w łóżku,przygotował jej legowisko z własnych ubrań.Lizzie spędzała na nim noce.W ciągudnia z powrotem prowadzono ją na górę i zakuwano w łańcuchy w pobliżu Philipa,który nad nią czuwał.Starszy marynarz rozkazał swoim pomocnikom zostawićw spokoju faworyzowaną Murzynkę.A nocą Lizzie wracała pod skrzydła Drayle a,do jego pokoju, gdzie nikt nie zakłócał jej snu.Trzeciego lata z rzędu, w 1853 roku, Lizzie zeszła po trapie tuż za Philipem.Byli połączeni łańcuchami krępującymi ich kostki.Drayle zniknął już w powoziemającym go zawiezć na dworzec na wzgórzu.Lizzie i Philipowi przydzielonodozorcę, który miał dopilnować, by bez żadnych kłopotów dotarli z nabrzeża nastację.Każdego dnia dwa pociągi ruszały na północ, rano i po południu.A ponieważprzybyli na miejsce w okolicach południa, musieli zaczekać.Słońce świeciło mocno,ale dla niewolników nie przewidziano żadnej zacienionej poczekalni.Dozorca zapiąłżelazne klamry na szyjach obojga tak ciasno, że wbiły im się w skórę.Siedzieliplecami do siebie na środku drewnianej platformy, skrępowani tak mocno, że ledwiemogli się podrapać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]