[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaniemówił ze zdziwienia, wpatrując się w nią badawczo przeznieskończenie długą chwilę, wreszcie gwałtownym ruchem uwolnił jejramię.- Ach, więc to tak - mruknął schylając się po swój płaszczkąpielowy i otulając ją nim.Uśmiechnęła się z wdzięcznością, nagle odprężona.- Taka niewinna to ja nie jestem, może raczej cokolwiekstaromodna.Chcę taka pozostać do dnia ślubu, jeśli już udało mi siędożyć z tym dojrzałego wieku dwudziestu jeden lat.Wziął ją w ramiona, lecz tym razem poczuła się w nichbezpiecznie.- Widzę, że nie znałem ciebie naprawdę, Janine.Jesteśrzeczywiście wyjątkową istotą.Naprawdę mnie zaskoczyłaś.Chodz108R Sspać - klepnął ręką w poduszkę - z mojej strony nic ci nie grozi, niemusisz się bać.Wielokrotnie budziła się tej nocy i za każdym razem, gdyuświadomiła sobie jego bliskość i bijące odeń ciepło, było jej przykro,że zwyciężyła.Następnego dnia zwiedzali razem Florencję, a w tak wesołymnastroju, że Nikos nieustannie powtarzał:- Z Janine jest tysiąc razy lepiej niż z Mari.- Masz rację - potwierdzał za każdym razem Alex, a jegozachwycone spojrzenie przyprawiało ją o zawrót głowy i wywoływałorumieniec na twarzy.Stale przyłapywała się na tym, że obserwuje go z ukosa. Jakżebędę mogła żyć bez niego?!" To pytanie powracało nieustannie,napełniając niepokojem i rozpaczą, a wraz z nim narastało w niejprzemożne pragnienie, aby choć raz oddać mu się nie zważając nanic.W miarę zbliżania się wieczoru rosło w niej napięcie.Wiedziała,że jeżeli ma zapanować nad swymi zmysłami, muszą spać osobno, niemiała jednak odwagi powiedzieć tego Alexowi.Od razu zarzuciłby jejbrak zaufania, zwracając uwagę, i słusznie, że przecież mógł ją wziąćwe śnie, a przecież tego nie zrobił.Czuła, że zrani jego dumę, niestetymusiała podjąć to ryzyko.Siedzieli rozmawiając.Alex opowiadał o wakacjach, którejeszcze jako chłopiec spędził u swej rodziny we Włoszech, ona109R Sdzieliła się z nim wspomnieniami z okresu dzieciństwa i wczesnejmłodości.Niespodziewanie spytał:- Co cię gnębi, Janine? Powiedz, nie zniosę dłużej niepewności.A więc przejrzał ją.Miała ochotę zapaść się pod ziemię, tak byłaz siebie niezadowolona.- Musisz mi powiedzieć.- Będziesz na mnie zły.Obrzucił ją rozbawionym, a zarazem zaintrygowanymspojrzeniem.- Czyżby tygrysica z ubiegłej nocy nagle zmieniła się wjagniątko? Powiedz wreszcie.Zrobię wszystko, czego sobie życzysz -rzekł lustrując z uśmiechem jej spłonioną twarz.- Chcę, abyśmy spali osobno - wyrzuciła wreszcie z siebie wnagłym przypływie odwagi.- Powiedziałeś w którymś momencie, żenie możesz ręczyć za siebie.Ze mną jest to samo.Jedno z nas możenagle stracić kontrolę nad sobą.Jeśli to się zdarzy, czy drugie będziemiało wystarczająco dużo silnej woli - za dwoje? Wątpię w to.A juższczególnie wtedy, gdy tą drugą osobą będę ja.Poza tym czas, któryspędzam z tobą, jest zbyt piękny i szkoda go tracić na walkę z czymś,czego można uniknąć.Alex milczał przez chwilę, która zdała jej sięwiecznością, wreszcie uśmiechnął się.Jak za dotknięciem różdżkiczarodziejskiej opadło z niej napięcie.- Masz rację - powiedział głaskając jej ramię.- Japrawdopodobnie nie byłbym zdolny opanowywać się zbyt długo.110R SOdetchnęła z ulgą.Była taka szczęśliwa, że Alex zrozumiałpowód, dla którego to powiedziała.- Naprawdę nie jesteś zły? - upewniała się jeszcze.- Zły? - Objął ją ramieniem, a ona ufnie złożyła głowę na jegopiersi.- Nie, mój skarbie, nie jestem zły.Jakże mógłbym się na ciebiezłościć? Muszę ci coś wyznać.Zrobiłem przegląd mego życiauczuciowego i doszedłem do wniosku, że jeszcze nigdy żadnejkobiety nie pożądałem tak bardzo jak ciebie.Twoja piękność mnieolśniła, mówię poważnie, i naprawdę trudno mi dotrzymaćprzyrzeczenia, że cię nie tknę.Ale jeszcze raz powtarzam, że niezrobię tego bez twej zgody.Rozumiem twe zachowanie ubiegłej nocyi poważam za to, co zaproponowałaś.Podniosła na niego rozpromieniony wzrok, mając szaloną ochotęprzytulić się do niego z całej siły, lecz nie uczyniła tego.- Będziemy spać oddzielnie, jeśli sobie tego życzysz, niestetymusimy dzielić ten sam apartament.Na postronnych musimy sprawiaćwrażenie kochającego się małżeństwa.- Mam nadzieję, że nie będzie ci przykro sypiać na wąskiejsofie?- Na pewno nie - uśmiechnął się szeroko.- Zresztą możemy sięzmieniać.Następnego dnia opuścili Florencję i pod wieczór znalezli się wWenecji.Laguna, oblewająca miasto kanałów", połyskiwała złotem111R Sw ostatnich promieniach niknącego za horyzontem słońca.Zatrzymalisię w eleganckim, starym hotelu nie opodal Canale Grande.Janine nie umiała powiedzieć, gdzie jest piękniej - we Florencjiczy w Wenecji.Tam trzy dni i tu trzy - to było o wiele za krótko.Zato miała najlepszych w świecie przewodników, Alexa i Nikosa, i czułasię szczęśliwa jak nigdy.%7łycie u boku Alexa przypominało bajkę.Gdy zmęczyła się zwiedzaniem i atrakcjami, jakich nie szczędziło tourzekające pięknem miasto, prowadził ją do wytwornych lokali irenomowanych klubów, gdzie mogła poznać nocne życie Wenecji.Wprawdzie od czasu do czasu uświadamiała sobie ze smutkiem, żelada moment obudzi się z tego rozkosznego snu, że to nie będzietrwać wiecznie, przyrzekła jednak sobie święcie, że radości tych parudni nie da sobie zepsuć smutnymi rozmyślaniami, więc stanowczoodsuwała je od siebie.Alex niezliczoną ilość razy dziennie okazywał jej swoje oddanie:kiedy z nią rozmawiał, dotykał jej, wodził za nią oczami.Sposób, wjaki to robił, świadczył niezawodnie o oczekującej spełnienianamiętności.Czwartego dnia wstąpili na pokład parowca Triest", należącegodo Pietra Targanelli, jednego z niezliczonych przyjaciół Alexa.Pietrowygłosił całą mowę powitalną na ich cześć, rozpływając się wgratulacjach i uprzejmościach wobec Janine.Minął z górą tydzień, od kiedy rozpoczęli tę fascynującą grę.Lęk, jaki odczuwała, gdy zwracano się do niej pani Sakotos", minąłbezpowrotnie, a jego miejsce zajęło przyjemne podniecenie.112R SPierwszego ranka na pokładzie Triestu" Alexowi odpadł guzik.- Do licha, a to pech!- Jeśli znajdę tu gdzieś przybory do szycia, to ci go od razuprzyszyję - powiedziała.- Och, na pewno coś z tego będzie w szafie.Mam zdjąć koszulę?- Nie, po prostu wystarczy, jak usiądziesz obok mnie -uśmiechnęła się.- Pokaż ten mankiet.O, teraz jest dobrze.- Zachowujesz się jak przystało na żonę - rzekł z uznaniem - arobisz to w najnaturalniejszy pod słońcem sposób.Chyba miałaś racjęmówiąc, że to w twoim wypadku przychodzi samo z siebie.- Co ci znowu wpadło do głowy? - wzruszyła ramionami czując,że się czerwieni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]