[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tego jednegozakątka mojej duszy nie była w stanie zabić.Któregoś dnia przyszły z wizytą dwie przyjaciółki Rahabz mężami i dziećmi.Rahab przygotowała herbatę, podczas gdyja ustawiałam na srebrnej tacy najlepsze filiżanki z cienkiejporcelany.Wówczas nie pozwalała mi jeszcze dotykać biszkoptów, ponieważ wciąż obawiała się, że jestem nieczysta,więc sama ułożyła je na ozdobnym talerzu. Kiedy herbata będzie gotowa, przynieś tacę do salonu,yebit rozkazała.Pięć minut pózniej weszłam do salonu.Dzieci bawiły sięskakanką, jednym końcem przywiązaną do stołowej nogi.Naglejeden z chłopców celowo podstawił mi nogę.Upadałam jakw zwolnionym tempie.Próbowałam ratować to, co było natacy, filiżanki, cukiernice, talerz biszkoptów i dzbanuszek domleka, ale oczywiście wszystko poleciało na podłogę, a namnie wylał się dzbanek wrzącej herbaty.Przez ułamek sekundyleżałam bez ruchu.Zapadła grobowa cisza.Trzęsłam się, bowiedziałam, co nastąpi. Ha, ha, ha! zaśmiał się jeden z chłopców, wskazującna mnie. Patrzcie! Wszystko stłukła. Nie podchodzcie bliżej powiedziała do nich Rahab.Włóżcie buty, żebyście nie nadepnęli na odłamki szkła.Potem odwróciła się do mnie. Zlepa jesteś, yebit?! wrzasnęła. Zlepa jesteś?!Chwyciła skakankę i zaczęła mnie bić.Kilka pierwszychciosów trafiło w głowę, więc podniosłam ręce, żeby ochronićtwarz. Mailesh, mailesh jęczałam.Rahab przestała na chwilę, żeby nabrać tchu, ale wtedyusłyszałam, jak jedna z przybyłych z wizytą kobiet podjudza ją: Tak! Nie przestawaj! Zbij ją! Zbij ją! krzyknęła. To160Na górze: Typowy krajobraz skalny w okolicy DillinguPo lewej na dole: powrót z polowaniaNa dole po prawej: dziewczyny przynoszące wodęLewa strona: Mende i Damien podczas pracy nad książkąZ lewej na dole: Mende przypomina sobie, rysującPrawa strona: Mende w LondyniePrawa na dole: Mende demonstruje kak, grę w kamienieMende Nazer dzisiaj - rozpromieniona i pewna siebiejedyny sposób! Wtedy zapamięta, żeby więcej tego nie robić,prawda?Skuliłam się, gdy Rahab podwoiła wysiłki, bijąc mnie poramionach i plecach.Kobiety zachęcały ją przez cały czas,słyszałam też śmiechy mężczyzn. Przestań płakać! wrzasnęła Rahab, zadyszana. Zamknij się! Zamknij się! Nie chcę słyszeć nawet, jak oddychasz.Byłam przerażona, że naprawdę zabije mnie tą linką.Gdy wreszcie przerwała, jeden z gości nachylił się do mniez uśmiechem. A więc, jesteś ślepa? zapytał.Pomyślałam, że może stara się być miły. Nie wyszlochałam nie jestem ślepa.Odrzucił głowę w tył i wybuchnął śmiechem. Nie jest ślepa rechotał. Więc może po prostu głupia.Wszyscy pozostali także zaczęli się śmiać. Nie widziałam skakanki wyszlochałam. Potknęłamsię.Nie chciałam. Zamknij się syknęła Rahab. Zamknij się.I sprzątnijcały ten bałagan, którego narobiłaś.Filiżanki z delikatnej porcelany, używane tylko z okazjiprzyjścia gości, leżały potłuczone na podłodze.Na dywaniewalał się cukier i pokruszone biszkopty.Większość herbatywylała się na mnie, więc cała byłam poparzona.Na dywanrozlało się też mleko. Szybko! Przynieś mydliny ostro nakazała Rahab.Nie chcę smrodu skwaśniałego mleka na moich najlepszychdywanach.Poszłam po śmietniczkę i szczotkę, ale największe kawałkipotłuczonej porcelany musiałam pozbierać ręką i kiedy wydłubywałam je z dywanu, skaleczyłam się w mały palce.Wiedziałam,że nie wolno mi zabrudzić krwią dywanu, więc pospiesznieposzłam do kuchni, opróżniłam śmietniczkę i zaczęłam napełniaćmiskę wodą z mydłem.Jednocześnie płukałam przecięty palecpod zimną wodą.W tej samej chwili do kuchni weszła Rahab.161 Co ty wprawiasz! wrzasnęła. Nie zmywaj krwiw naszym zlewie! Tu szykujemy jedzenie! Jesteś obrzydliwa.Idz i wymyj się w swojej łazience.I lepiej się pospiesz.Niechcę, żeby mleko na dywanie zaczęło śmierdzieć.Popędziłam do łazienki, zadowolona z kilku chwil samotności.Najpierw umyłam palec pod kranem, potem oderwałamdługi pas waty, żeby zrobić z niego opatrunek.Kiedy się tymzajmowałam, nagle przypomniał mi się dzień w górach Nuba,który teraz wydawał się odległy o całe wieki.Musiałam miećjakieś dziewięć lat i szykowałam się, żeby pójść do łóżka. Mende odezwała się mama chcesz się napić gorącego mleka? Bardzo poproszę, umi odparłam.Ale kiedy mamaszykowała mleko, zasnęłam. Chodz, Mende, mleko gotowe. Mama obudziła mniedelikatnie.Widząc, jaka jestem zaspana, zaniosła mnie bliżej ognia,posadziła na stołku, wzięła parującą tykwę pełną mleka i przytknęła mi do ust. No, śpioszku powiedziała, uśmiechając się do mnie wypij mleko, które dla ciebie przygotowałam.Mleko było pyszne.Gdy wypiłam tyle, ile mogłam zmieścić,odstawiłam naczynie, ale ześlizgnęło się i gorące mleko wylałosię na moje nogi.Krzyknęłam, a mama i ojciec, zerwali się narówne nogi. Oparzyłaś się, Mende? zapytała mama niespokojnie. Gdzie? W nogę?Ojciec także był zmartwiony. Czy było gorące? pytał. Bolało cię? Nie, ba.Nie było wcale takie gorące.Nic mi nie jest,umi powiedziałam.Tata wziął mnie na ręce i tulił, dopókiznów nie zasnęłam.Podniosłam wzrok znad przeciętego palca i w łazienkowymlustrze zobaczyłam swoją twarz.W świetle nagiej żarówki napoliczkach lśniły ślady łez.Jak bardzo odmienne życie prowa-162dziłam teraz.Właśnie oblałam się wrzącą herbatą i nikogo tonie obeszło.Rozcięłam sobie palec i nikt mi nie pomógł.Zamiast tego zostałam zbita i obrzucona obelgami.Wszyscycieszyli się z mojego bólu, śmiali z mojego strachu i zakłopotania.Chciałam umrzeć.Ale wróciłam do kuchni, wzięłam miskęgorących mydlin i zaczęłam czyścić dywan.Ro z d z i a ł 18Wiara, nadzieja i tożsamośćCzasami zdarzało się, że Rahab przyłapywała mnie na marzeniach na jawie.Kryłam się wtedy w krzakach, wpatrującw bramę prowadzącą na ulicę.Obserwowała mnie przez długiczas, zanim wreszcie ją zauważałam.Wtedy zaczynała mnieoskarżać. Więc o czym myślisz, yebit? Och, nie mów mi! Myślisz0 ucieczce.No to pozwól, że ci powiem, co się z tobą stanie,jeżeli spróbujesz uciec.Każę Abdulowi Azzimowi wziąć jezdzców, żeby znalezli i zabili całą twoją rodzinę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]