[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyblakłe linoleum na podłodze przecinał szlak brązowo-zielonychplamek, zachodzący aż na ścianę.Jedyną żywą istotą, jaką napotkali, był wielki żuk, któryczmychnął w cień, gdy wchodzili do środka.Na wołanie pani Ko w holu pojawił się niski, nerwowy człowieczek w wyświechtanymkitlu, który milcząc, sprowadził Shana, Yeshego i Fenga słabo oświetlonymi schodami dopomieszczenia w piwnicy, gdzie stało pięć metalowych stołów sekcyjnych.Gdy otworzyłwahadłowe drzwi, uderzył w nich falą smród amoniaku i formaldehydu.Odór śmierci.Yeshe momentalnie zakrył dłonią usta.Sierżant Feng zaklął, nerwowo szperając pokieszeniach w poszukiwaniu papierosów.Zciany pomieszczenia pstrzyły ciemne plamy, takiesame jak na górze.Shan prześledził wzrokiem jedną z nich, bryzg drobnych brązowych kropekbiegnący szerokim łukiem od podłogi do sufitu.Na jednej ze ścian wisiał rozpadający się odwielokrotnego składania afisz, nieaktualny od lat, zapowiadający występ Opery Pekińskiej.Zodrazą i lękiem ich przewodnik wskazał jedyny zajęty stół, po czym wycofał się, zamykając zasobą drzwi.Yeshe odwrócił się, by wyjść za sanitariuszem.- Wybierasz się gdzieś?! - rzucił ostro Shan.- Zaraz zwymiotuję - odparł Yeshe błagalnym tonem.- Wyznaczono nam zadanie.Nie wykonasz go, czekając na korytarzu.Chłopak utkwił wzrok w swoich butach.- Gdzie chciałbyś trafić? - zapytał Shan.- Co takiego?- Potem.Jesteś młody.Jesteś ambitny.Masz cel.Każdy w twoim wieku ma jakiś cel.- Do prowincji Sichuan - odparł Yeshe, spoglądając nieufnie.- Chcę wrócić doChengdu.Nadzorca Zhong powiedział, że ma już dla mnie gotowe dokumenty.Mówi, żezałatwił mi tam pracę.Teraz każdy może wynająć osobne mieszkanie.Można nawet kupićsobie telewizor.Shan zastanowił się.- Kiedy nadzorca to powiedział?- Wczoraj wieczorem.Mam jeszcze w Chengdu przyjaciół.Członków partii.- To świetnie.- Shan wzruszył ramionami.- Ty masz cel i ja mam cel.Im szybciejzałatwimy się z tą robotą, tym szybciej będziemy mogli je zrealizować.Yeshe, wciąż jeszcze z odrazą na twarzy, znalazł na ścianie wyłącznik i zapalił rządwiszących nad stołami gołych żarówek.Zrodkowy stół zdawał się lśnić: przykrywające gobiałe prześcieradło było jedynym czystym, jasnym przedmiotem w całym pomieszczeniu.Sierżant Feng spojrzał w drugi koniec sali i zaklął pod nosem.W zardzewiałym fotelu nakółkach, nakryte brudnym prześcieradłem, z głową przechyloną pod nienaturalnym kątem naramię, siedziały zwłoki.- Tak tu traktują człowieka - burknął z pogardą.- Nie to, co szpital wojskowy.Tamprzynajmniej po śmierci ubiorą cię w mundur.Shan jeszcze raz spojrzał na łuk krwawych plam.To miało być podobno prosektorium.Trupy nie mają ciśnienia.Nie tryskają krwią.Nagle zwłoki w fotelu stęknęły cicho.Ożywione przez światło, sztywno wyciągnęły ręce, zsuwającprześcieradło, i wydobyły skądś grube okulary w rogowych oprawkach.Feng jęknął i cofnął się w stronę drzwi.To kobieta, uświadomił sobie Shan, i nie prześcieradło ją okrywa, ale zdecydowaniezbyt obszerny kitel.Z jego fałd wyciągnęła właśnie notatnik.- Wysłaliśmy protokół - odezwała się ostrym, niecierpliwym tonem.- Nikt nie mógłpojąć, dlaczego uparliście się przyjść.- Pod oczami miała sine worki, najwyrazniej zezmęczenia.W dłoni ściskała ołówek, trzymając go jak dzidę.- Niektórzy lubią patrzeć na trupy.O to wam chodzi? Lubicie gapić się na sztywnych?%7łycie człowieka, nauczał mnichów Choje, nie płynie jednostajnym rytmem, z każdymdniem zrywając taką samą kartkę z kalendarza istnienia.Jest raczej wędrówką od jednegokluczowego momentu do następnego, z których każdy wyznacza jakaś wzburzająca duszędecyzja.To właśnie taka chwila, pomyślał Shan.Mógł, tu i teraz, przyjąć rolę psa gończegoTana, próbując zarazem ocalić w jakiś sposób Czterysta Czwartą, mógł też, jak życzyłby sobieChoje, odwrócić się plecami, zignorować Tana, dochować wiary wszystkiemu, co uchodziło wjego świecie za wartości najwyższe.Zacisnął zęby i zwrócił się do drobnej kobiety.- Musimy porozmawiać z lekarką, która wykonała sekcję zwłok - powiedział.- Z doktorSung.Z niewiadomego powodu kobieta roześmiała się.Z innej fałdy kitla wyciągnęłakoujiao, maskę chirurgiczną z rodzaju tych, jakie powszechnie nosi się zimą w Chinach dlaochrony przed pyłem i wirusami.- Ludzie.Ludzie po prostu uwielbiają sprawiać kłopoty.- Nałożyła maskę i wskazałależące obok na stole pudełko koujiao.Gdy się poruszyła, w fałdach kitla pokazał się stetoskop.Shan wciąż jeszcze miał wyjście, wąską furtkę, przez którą zdołałby się wymknąć.Wystarczyłoby uzyskać podpis na protokole powypadkowym.Zmiertelny wypadekspowodowany przez Czterysta Czwartą.to by zadowoliło Tana, oszczędzając mu trudówzwiązanych ze śledztwem.Zdobyć podpis, potem znalezć sposób na przeprowadzenieceremonii pośmiertnych dla zagubionej duszy.Aby uczynić zadość polityce, Czterysta Czwartazostanie może ukarana za opieszałość.Miesiąc bez ciepłych posiłków albo zbiorowa redukcjawszystkich więzniów.Zbliża się lato: nawet starcy mogliby ją przeżyć.Nie było to rozwiązaniedoskonałe, ale leżało w zasięgu jego możliwości.Podczas gdy trzej mężczyzni nakładali maski, lekarka odsłoniła zwłoki i podniosła zestołu notatnik
[ Pobierz całość w formacie PDF ]