[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I całkiem inny m tonem dodał:  Nie możecie w takim staniepodróżować.Przy chodzą mi na my śl dwa słowa:  strach i  wróble.Potrzebujecieprzy zwoity ch ciuchów, pani i to brzy dkie kaczątko.%7łeby niepotrzebnie nie zwracać na siebieuwagi.Tracy potrafiła sobie wy obrazić, co by się stało, gdy by ktoś nastąpił Harry  emu na odcisk.Strach się bać.A ona wy starczająco się bała. Brzy dkie kaczątko , jak on śmiał.Powinna mu by ła przy łoży ć, tu i teraz, w ty m duszny m,przegrzany m pokoju.Wsadzić mu głowę do tej sadzawki z karpiami koi, niechby sobie popły wał.Zamiast tego powiedziała: Wiem, dzięki za radę, Harry.Niestety, musiałam zostawić swoją walizkę od Louisa Vuittonaze wszy stkimi sukniami od Gucciego. Ma pani jakieś kłopoty, pani nadinspektor? Większe niż przedtem? O ile to w ogóle możliwe?Nie chcę kłopotów, więc proszę ich na mnie nie ściągać. Czy to grozba? Ty lko przy jacielska porada. Spojrzał na brzy dki zegar w kształcie słońca i dodał:  Susan wkrótce tu będzie razem z Brettem i Ashley.Mają wpaść po drodze do Alton Towers. Nibystwierdzał fakt, a w istocie ostrzegał.Ty m razem nie będzie ciepły ch babeczek.Interesy tointeresy. Poza ty m muszę jeszcze iść na pogrzeb.Z niskiego, długiego kredensu w sty lu lat sześćdziesiąty ch wy jął pękatą żółtobrązową kopertę. Tutaj jest wszy stko, co trzeba.Nowe paszporty i akty urodzenia.Adres zamieszkaniaw Ilkley.Nie ma sensu udawać, że nie pochodzi pani z Yorkshire, akcent by panią zdradził.Rachunki za media wy stawione na ten sam adres, będzie pani mogła otworzy ć rachunek w bankutam, dokąd się pani wy biera.Pewnie do Francji, mam rację? Powinna pani wy jechać gdzieś,gdzie nie obowiązuje ekstrady cja.Do tego nowy numer ubezpieczenia i, w ramach bonusu, profilna Facebooku.Z pewnością ucieszy panią wiadomość, że ma pani siedemnastu znajomy ch.Witamy w nowy m, wspaniały m świecie, Imogen Brown.Tracy wręczy ła mu wy pchaną banknotami kopertę. Kosztowna zabawa  stwierdziła.Druga koperta w ty m ty godniu, zawierająca kwotę o wiele wy ższą niż pierwsza.Nie dało sięukry ć, że dołączy ła do szarej strefy. W pani sy tuacji trudno się targować, pani nadinspektor. Tak ty lko mówię. Poleciła pani prawnikowi uruchomić sprzedaż domu? Tak.Harry Rey nolds wy dał z siebie westchnienie udręczonego przedsiębiorcy. Trzeba cholerny ch miesięcy, żeby sprzedać dom.Wszy stkie te zezwolenia i komisje,absurdalna papierologia, a przecież powinno wy starczy ć słowo człowieka, no i pieniądze.Ty lkoniech mi pani nie robi wy kładów o praniu brudnej forsy.Gdzie te czasy, kiedy można by ło kupićprzy jemną nieruchomość za gotówkę, którą się miało w kieszeni? Tak, stare dobre czasy  zawtórowała mu Tracy. Wszy stkim ich brakuje, szczególnieprzestępcom. I kto to mówi, pani nadinspektor.Proszę się nie przejmować, osobiście dopilnuję, żeby toprzepchnęli.Przy spieszę transakcję, by tak rzec.Aadne wy rażenie.Niech pani będzie w kontakcieze swoim prawnikiem.Po odjęciu należnego mi znaleznego, pozwoli pani, że tak to ujmę, przelejęresztę na wskazany przez panią rachunek. Pozby łam się komórki. Rozsądne posunięcie.W dzisiejszy ch czasach telefon zawsze można wy śledzić.Proszęzaczekać  rzucił i wy szedł z pokoju.Tracy sły szała, jak kręci się piętro wy żej.Courtney stała z buzią przy klejoną do przeszklony chdrzwi, wpatrzona w oczko wodne.Tracy dostrzegła wielką ry bę w błękitno-biały marmurkowy wzór sunącą na podobieństwo łodzi podwodnej.Harry Rey nolds wrócił z reklamówką wy pchaną ubraniami. Trochę rzeczy Ashley i mojej żony.Duża z niej by ła kobieta, powinny pasować.Już dawnopowinienem się pozby ć ty ch ubrań, oddać je na cele dobroczy nne albo coś w ty m rodzaju.Susanstale suszy mi o nie głowę.Nie lubi patrzeć na rzeczy mamy, kiedy tu przy chodzi. Nagle zapadłsię w sobie  stary człowiek, któremu umarła żona.W tej samej chwili jego uwagę zwrócił odciskbrudnej buzi Courtney na szy bie drzwi wy chodzący ch na patio.Z roztargnieniem wy jął chustkędo nosa i wy tarł je do czy sta. Proszę  powiedział, sięgając do reklamówki z ubraniami i wy ciągając dwa telefonykomórkowe, które następnie podał Tracy. Najlepiej skorzy stać raz i zaraz wy rzucić.Oba są nakartę z doładowaniem. Jakżeby inaczej  mruknęła Tracy.Emery t z szafą pełną trefny ch telefonów, czemu tu się dziwić?Rozległ się dzwonek do drzwi i Harry pospieszy ł otworzy ć. To na pewno Brett i Ashley  stwierdziła Tracy, zwracając się do Courtney i unoszącznacząco brew.Dziewczy nka odpowiedziała jej ty m samy m.Zagadkowa reakcja.Wnuczęta Harry  ego Rey noldsa wpadły do salonu i stanęły jak wry te na widok Courtney,uty tłanego kukułczego jaja uzurpującego sobie prawo do miejsca w ich gniezdzie.Obojewy strojeni jak spod igły, Brett w koszulkę druży ny piłkarskiej Leeds United, Ashley w dżinsyi różową welurową bluzę z kapturem z logo High School Musical.Courtney z szeroko otwartą buziągapiła się na ten wzorzec mody dziecięcej.Za nimi do pokoju wpadła ich matka z py taniem: A co się tutaj dzieje? Nic takiego, Susan  odparł pojednawczo Harry, jakby lekko przestraszony. Odwiedziłamnie stara znajoma.Akurat by ła w pobliżu.Tracy by ła ciekawa, czy córka Harry  ego wie, z jakimi  znajomy mi zadawał się niegdy ś jejojciec.Może my ślała, że to wszy stko: pieczeń wołowa, pry watne szkoły, karpie koi, stanowinagrodę za uczciwe ży cie i ciężką pracę? Proszę się nie martwić, właśnie wy chodziły śmy  odezwała się. Odprowadzę was do wy jścia  zaproponował Harry.Zabrzmiało to tak, jakby by ł policjantem.Przy krawężniku stała toy ota avensis.Brian Jackson opierał się o bagażnik i palił papierosa, któregona ich widok uniósł w niemy m powitaniu.  Co to za jeden?  wy mamrotał Harry. Nikt  uspokoiła go Tracy. W takim razie ży czę udanego ży cia, pani nadinspektor. Zrobię, co w mojej mocy  obiecała mu Tracy.* * *21 marca 1975Dziecko! Słodki maluch w piżamce, dziewczy nka.Spała jak suseł, zawinięta w brudny stary koc.Czy żby zdarzy ł się jakiś wy padek? Ray Strickland by ł blady jak ściana, wy glądał, jakby by łświadkiem czegoś potwornego. Wchodz, bo zamarzniecie  ponaglił go Ian.Wprowadził Ray a do salonu, posadził na kanapie i nalał mu solidną porcję whisky.Ray owi taksię trzęsły ręce, że nie mógł podnieść szklaneczki do ust. Co się stało, Strickland?  zapy tał Ian.Ukląkł przy nim, żeby sprawdzić, czy dziewczy nka jest cała i zdrowa.Patrząc na fachowośćmęża, Kitty poczuła przy pły w dumy. Co to za dziecko, Ray ?  chciał wiedzieć Ian, lecz Ray ty lko pokręcił głową. Nic jej nie jest?  wy bełkotał.Ian skinął głową Na pierwszy rzut oka nic.Kitty wzięła małą od Ray a i owinęła w czy sty koc. Proszę, będzie ci w ty m jak w uchu  powiedziała, biorąc ją na ręce.Dziewczy nka nawet nie drgnęła.Jaki słodki ciężar! Gdy by tak można ją by ło zatrzy maći codziennie przy tulać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl