[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No dobrze, pewnie to nas nie uratuje, ale cofamyzegarki.- %7łartujesz?- Nie.Cofamy o kwadrans.- Zaczęła pośpiesznie manipulować przy swoim.- No, naco czekasz?- Rany boskie, jaka jest kara za spóznienie? - spytał, parkując koło wozu Curta.-Chłosta?- Cicho, babcia idzie.Matthew, błagam, staraj się przybrać niewinną minę.- Może ja cię tu zostawię i wrócę do miasta, co?- Tylko spróbuj! - warknęła gniewnie, po czym wysiadła z samochodu.- Babciu! -Ruszyła przed siebie uśmiechnięta, z rozpostartymi ramionami.Pocałowała staruszkę w obapoliczki, udając, że nie dostrzega jej chłodnego spojrzenia.- Jak pięknie wyglądasz!- Spózniłaś się.- Starsza pani zgromiła ją wzrokiem.- Ależ nie, babciu.Jestem dwie minuty przed czasem.Przywiozłam z sobą Matta -dodała pośpiesznie, licząc, że babcia rozchmurzy się na widok gościa.- Pani Olivio.- Matt uniósł rękę staruszki do ust.- Jesteście spóznieni - powtórzyła Olivia Armand.- Niemożliwe.- Laurel zerknęła na zegarek.- Jest równo jedenasta.- Dobra, dobra, znam tę sztuczkę.Dlaczego się spózniliście? - Powiodła spojrzeniempo młodych, oczekując wiarygodnego wytłumaczenia.Laurel zwilżyła wargi, nerwowo zastanawiając się, co powiedzieć.- Widzisz, babciu, my.- To moja wina, pani Olivio - wtrącił Matt, zyskując wdzięczność Laurel.- Twoja?- Przeszkadzałem jej, kiedy brała prysznic.- Matthew! - zawołała oburzona Laurel, w myślach poprzysięgając mu zemstę.- Ach tak, rozumiem.- Olivia skinęła głową.- Zamknij buzię, kochanie - zwróciła siędo wnuczki, po czym ponownie utkwiła spojrzenie w Matcie.- Długo to trwało, ale wreszcieosiągnąłeś cel.Wkrótce się pobierzecie.- Było to stwierdzenie faktu, a nie pytanie.- Zgadza się.- Matt uśmiechnął się szeroko.Laurel wciąż stała z szeroko otwartymiustami.- Witaj w rodzinie, Jankesie.- Puszczając oko do wnuczki, Olivia wzięła Matta podrękę i ruszyła w stronę tarasu.Ona jest jedyna w swoim rodzaju, pomyślała Laurel, spoglądając na babkę z miłością idumą.Zasiedli do stołu w szóstkę - Olivia z Williamem naprzeciwko siebie, a pośrodkumłodsze pokolenie: Laurel z Mattem, Curt i Susan.Susan wyglądała zupełnie inaczej niżtamtego dnia w redakcji; ręce jej nie drżały, z twarzy znikło przygnębienie.Leciutki wietrzykzapewniał ochłodę, a w tle rozbrzmiewał śpiew ptaków.- Laurellie, moja miła - powiedziała Olivia, nadziewając na widelec kawałeknaleśnika.- Możecie po ślubie zamieszkać z Mattem w zachodnim skrzydle.Na stałe albokiedy zechcecie wyrwać się z miasta.Dom jest tak duży, że nie będziemy sobie wchodzić wparadę.- Pociągnęła łyk zimnego szampana.- Może dolać ci kawy, mamo? - spytał William, którego zawsze drażniło, gdy Oliviausiłowała bawić się w swatkę.- A z wami muszę porozmawiać - dodał, zwracając się do córkii Matta, którzy natychmiast się domyślili, że chodzi mu o sprawę Anne.- W poniedziałekrano u mnie w gabinecie.- No właśnie, sprawy służbowe zostawcie na poniedziałek, a dziś chcę porozmawiać oślubie.- Olivia posłała synowi karcące spojrzenie.- Ogród i taras oddaję do waszej dyspozycji.Nie wiem, kiedy zamierzacie się pobrać,ale.- Najchętniej w następny weekend - wtrącił Matt.- Uważaj, co mówisz, chłopcze - ostrzegł go ojciec Laurel.- Bo jeszcze Oliviazaskarży cię o niedotrzymanie terminu.Na samą myśl o tym staruszce zaświeciły się oczy.- Zwietny pomysł, Williamie - pochwaliła syna.- Swoją drogą, czy nie powinieneśzadać Mattowi tych wszystkich pytań, jakie zwykle zadaje zięciowi przyszły teść? Bądz cobądz to Jankes.- Nie musisz, tato.Sama ci wszystko wyjawię - oznajmiła z poważną miną Laurel.-Matthew żeni się ze mną z dwóch powodów: żeby zamieszkać w Promesse d'Amour i po to,żeby móc bezkarnie podrywać babcię.Na twarzy ojca odmalowała się niepewność.- %7łartujesz, prawda?- Bynajmniej - odparła Laurel, zanurzając truskawkę w śmietanie.- Matthew uwielbiababcię.- To prawda - potwierdził Curt, uważnie przyglądając się siostrze.Przypomniawszysobie fascynację kumpla pewną fotografią, zerknął na Matta.- Przez cały ten czas? - spytałcicho.- Tak - przyznał z uśmiechem Matt.- Przez cały ten czas.- Tatku.- Laurel popatrzyła na ojca.- Mamy twoje błogosławieństwo?- Oczywiście, kochanie.Bardzo się cieszę.- Poklepał córkę po ręce.- To niesamowite.Głowę bym dał, że nawet nieszczególniesię lubicie.Ciągle się spieracie.- Kto się czubi, ten się lubi.- Olivia odsunęła krzesło od stołu, co oznaczało, żeśniadanie dobiegło końca.- Susan, idz do mojego pokoju.W szkatułce na biżuterię znajdzieszmały złoty medalion zdobiony perłami.Przynieś mi go.- Gdy Susan znikła w środku,staruszka popatrzyła na wnuka.- Pozwolisz, Curt, żeby cię Jankes wyprzedził?- Wyprzedził? - Curt wstał od stołu i strzepnął z rękawa niewidoczny pyłek.- Och, nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię.Też zamierzasz zmarnować cały rok?- Mamo.- Obszedłszy stół, William położył rękę na ramieniu Olivii.- Nie wystarczyci jeden sukces?- Nie, mój drogi - odparła niezrażona staruszka.- A kiedy skończę z Curtisem, zabioręsię za ciebie.- Przykro mi, synu - William wzruszył ramionami - musisz radzić sobie sam.Matt.chciałbym zamienić dwa słowa.- Tchórz - mruknęła Olivia, odprowadzając Williama wzrokiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]