[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kierując się uśmiechem na jego twarzy, uznała, żelekki śmiech będzie na miejscu, i zmusiła się, by go z siebiewykrzesać.- Tak, wydawało mi się, że to się pani spodoba -odparł, uśmiechając się szerzej.- Chociaż nie mogę sobiewyobrazić, dlaczego lady Pugh w ogóle miałaby zakładaćatłasy, idąc do Vauxhall.Eleanor nie miała zielonego pojęcia, jak na toodpowiedzieć, i ograniczyła się do wzruszenia ramionami.Zazwyczaj nie znosiła plotek o bliznich i celowo starała się do257nich nie zachęcać, ale on równie dobrze mógł mówić o jakiejśmarnej partii atłasowej tkaniny i tragicznych konsekwencjachjej użycia.- W zeszłym roku prosiłem jego książęcą mość, panibrata, o pozwolenie złożenia pani wizyty - mówił dalej,zerkając na nią.Wydawało się, że w jego ładnych brązowychoczach nie kryje się ani odrobina fałszu czy nieszczerości.-Nie całkiem odmówił, ale też nie przedstawił nas sobie.Niesądzę, by wspominał o moim zainteresowaniu panią?- Nie, nie wspominał.- I wcale nie była zaskoczona tymfaktem.- Dlaczego postanowił pan spróbować po raz kolejnyteraz, po roku?- Ach.Cóż, ja.Zauważyłem, że pani działania stały sięostatnio nieco bardziej niezależne.Pomyślałem, że to panimógłbym przedstawić tę sprawę.Jeżeli dobrze się międzynami ułoży, ponownie zwrócę się do księcia.A więc już zaplanował postęp w ich relacjach.Właściwienie mogła go winić, ale zamierzała mieć coś do powiedzenia wkwestii tego, jaki obrót przybierze jej dalsze życie.Zwłaszczateraz.- Zatem powinniśmy zobaczyć, jak dobrze się międzynami ułoży - odparła, uśmiechając się w odpowiedzi.To stwierdzenie wydawało się niesłychanie go uradować.Przeszedł do omawiania najbardziej udanych przyjęć w tymsezonie.Z pewnością znał niuanse towarzyskiego życia - gdzienależy być widzianym, a gdzie nie.Bez wątpienia RogerNoleville nigdy nie zrobiłby fałszywego kroku.- A co właściwie powiedział Melbourne, gdy rozmawiałpan z nim zeszłego roku? - spytała.Roger zaśmiał się krótko.- Pamiętam to całkiem dobrze.Trzy tygodnie zajęło mi,nim zebrałem się na odwagę, by się do niego zwrócić.Przyjaciel mnie przedstawił, a potem zapytałem, czy mógłbym258otrzymać jego przyzwolenie, by złożyć pani wizytę.Jegoksiążęca mość spojrzał na mnie, jak gdybym był owadem, apózniej powiedział: Powiadomię pana.Oczywiście, nigdy tegonie zrobił.- Oczywiście, że nie.- Roger nie zdawał sobie sprawy, żeto, co było brakiem odmowy ze strony Melbourne'a, byłorównoznaczne z entuzjastyczną aprobatą.Sebastian zapewnespodziewał się, że pan Noleville będzie kontynuował alboprzynajmniej poprosi o pozwolenie po raz drugi.A więc był przynajmniej jeden mężczyzna, którego jejbracia uznawali za odpowiedniego dla niej.I ona z własnejwoli pojechała z nim na przejażdżkę.Do licha! Miała zamiarwyjść za mąż, ale nie za kogoś, kto już ponad rok temuotrzymał od Griffinów wolną rękę.Jednak nie zamierzała teżrujnować sobie szansy na szczęście tylko dlatego, żeby zrobićna złość braciom.Do diaska, to skomplikowane.Otworzyła usta, żeby skomentować wyjątkowe dekoracjena przyjęciu u Grandenów, lecz nagle słowa ugrzęzły jej wgardle.On tam był!Dosiadał swojego gniadego ogiera Iago, jadąc ścieżkąprzecinającą się z ich trasą.Jego niebieski bobrowy kapeluszbył jak zwykle zawadiacko przechylony.Czarne, falującewłosy dotykały kołnierza i zasłaniały jedno z zielonych oczu.Jej wnętrzności ścisnęły się z czystej żądzy.Zwięty Boże! Czynaprawdę minęło zaledwie dwanaście godzin, odkąd leżeli wswoich objęciach nadzy obok chrzcielnej sadzawki?Valentine odwrócił głowę, jak gdyby wyczuł, że Eleanortam jest.Napotkał jej wzrok i uśmiechnął się z poufałąswobodą, dotykając ręką ronda kapelusza.A potem sięodwrócił.Dopiero teraz Eleanor uświadomiła sobie, że nie był sam.Obok niego zatrzymał się powozik z dwiema młodymi damamina tylnym siedzeniu.Siostry Mandelay, jak zauważyła,259ukrywając nagłe zmarszczenie brwi.Nigdy nie spotkaławiększych flirciarek.Valentine musi być ostrożny.Eleanor otrząsnęła się.On dobrze wiedział, co robi.Idokładnie to właśnie robił.Na miłość boską, zapewne znałsiostry lepiej niż ona.Eleanor głośno przełknęła ślinę.On iona mieli swoją jedną noc.I jak sama już stwierdziła, markizDeverill raczej nie potraktuje tego jak wydarzenie, którezmieniło jego życie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]