[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spieszyli, chcącwidocznie zdobyć coś w zniszczonej na poły rakiecie, zakończyć pracę,rozpoczętą przez posłuszne automaty.Azarow wyrwał z zacisku elektryczne dłuto i kiedy pierwsza zbiegnących postaci była tuż-tuż raptownie zamierzył się& Kalwerozpaczliwym gestem uniósł obie ręce, Korobow sprężony szarpnął siędo przodu nie wiadomo: odciągnąć Azarowa czy pomóc mu, jeżelirozgniewani gospodarze zaatakują.Do starcia nie doszło widocznie gospodarze nic chcieli rozlewukrwi.Nawet nie próbowali obrony& Tylko wyższa postać mijając ichprzystanęła na moment i całkiem zrozumiałym ludzkim ruchem znaganą postukała się po hełmie.Azarow odskoczył z nerwowymśmiechem&Przybysze wspinali się po estakadzie do rakiety.Oto zniknęli wewłazie& Wówczas kosmonauci również otrząsnęli się z osłupienia,pognali za nimi.W ciasnej rakiecie gospodarze nie mogliby jużodmówić wyjaśnień.Korobow pierwszy wskoczył do włazu i spojrzałwokoło oddychając z trudem.Nikogo nie dostrzegł& Dopadł sterowni69 i tam było pusto.Wtedy pobiegł korytarzem w drugą stronę, a za nimtupali ciężko Azarow i Kalwe.Przybyszów zastali w komorze tlenowej.W pośpiechu wyjmowali zzacisków naładowane butle, które służyły do zaopatrywaniaskafandrów.Kosmonauci stali nieruchomo, zagradzając wyjście zciasnego pomieszczenia.Azarow ciągle jeszcze trzymał elektrycznedłuto, gotów go użyć, jeśli zawiedzie dyplomacja.Kalwe rozważałgorączkowo, jak nawiązać rozmowę, jak znalezć wspólny język,wyjaśnić, że zaszło jakieś nieporozumienie, poprosić o pomoc, którąoczywiście gospodarze mogli okazać&W tym momencie obcy wyprostowali się.Czarne skafandry opadły i pod znajomym przezroczystym hełmem Korobow zobaczył tak mudrogą, a teraz pełną wściekłości twarz Siencowa.70Rozdział 9Ostrożnie żeby o coś nie zaczepić, czegoś nie poruszyć pięciukosmonautów z wolna wędrowało korytarzem nieznanej rakiety.Ludzie porzucili statek, który podczas nawałnicy wzmożonejradiacji był im schronieniem.Chwilowo jak mówili, ale w głębiduszy każdy rozumiał, że droga sercu rakieta nigdy już nie wystartuje.Zbyt wielkie były uszkodzenia poczynione przez rozwścieczoneautomaty; w pancerzu wycięto dwa duże otwory: w części dziobowej iniedaleko rufy statku.Rakieta przestała być hermetyczna, a conajważniejsze, zupełnemu zniszczeniu uległy urządzeniacybernetyczne, które znalazły się dokładnie na linii cięcia automatów.Po pobieżnych oględzinach Kalwe oświadczył, że niepodobnadoprowadzić ich do porządku, a o locie bez nich nie ma co myśleć.Kosmonauci wymontowali więc z rakiety i statek wszystko, coprzedstawiało jakąkolwiek wartość.Tutaj można było przynajmniejzdjąć skafandry i odpocząć, zastanowić się nad sytuacją i próbowaćznalezć jakieś wyjście.Stało się coś nieodwracalnego, ale trudno byłojednak uwierzyć, że nie ma żadnej nadziei na powrót na Ziemię i żedługie lata ile tam wypadnie żyć spędzą na satelicie.Niewątpliwiewyrażenie długie lata było nieco optymistyczne.Z własnej rakietyzdołali uratować tylko zapas tlenu.Nie mogli demontować urządzeńregeneracyjnych w tych warunkach, bez niezbędnych narzędzi.Coprawda na razie obca rakieta zaopatrzona jest w tlen, ale nie wiadomo,ile go jest w zbiornikach, dopływ może ustać w każdej chwili.A nawet jeśli tlenu starczy na długo, i tak czekają ich głód ipragnienie, gdy wyczerpią się wszystkie zasoby, które zgromadzono napokładzie.Obliczone są przecież tylko na czas lotu z niewielkąrezerwą.Ale tak czy inaczej na razie trzeba było żyć.Powoli zagłębialisię coraz bardziej w pomieszczenia obcego statku.Dotarli do przestronnej, zupełnie pustej sali, w której Siencow i Rainbyli już przedtem, ale spiesząc do swoich, nie zapuszczali się głębiej.Obecnie wyjście z sali odkryli szybko.Ruszyli korytarzem.Podłogęmiał wyłożoną dziwnymi płytkami o nieregularnych kształtach.Kosmonautów nie opuszczało zażenowanie, jakie ogarnia człowieka,71który przypadkiem trafił do cudzego mieszkania pod nieobecnośćgospodarzy; na każdym kroku ukazują się jakieś nieoczekiwane,intymne, miłe dla wtajemniczonych, ale nic nie mówiące postronnymszczegóły.Poza rakietą tego nie odczuwali.Hangar i cały satelita zbytrozległe nie mogły przypominać domu.Wszystkie, pomieszczenia iurządzenia służyły celom technicznym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]