[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdybyudawało jej się to robić cały czas, życie byłoby o wiele prostsze.Ród się zdegenerował, rzekły nie bez satysfakcji Wrota.Nie ma w tobie siły twoichprzodków.To dopiero byli ludzie: mocni, niestrudzeni, nieustraszeni.Inaczej nie daliby sobierady z nami w głowie. Ja sobie daję radę mruknęła buntowniczo Salianka.Jako tako, oceniły bezlitośnie.Oni byli od nas silniejsi.Dlatego ich wybrano. Wybrano?! prawie wykrzyknęła królewna. Wiecie coś więcej, tak?! Kto ich wybrał?Po co w ogóle was sprowadzono? Powiedzcie mi wreszcie!Tego nie wiemy, przyznały ze smutkiem.Nie wiemy, co było, zanim zamknięto nas wumyśle pierwszego Pana Twierdzy.Wcześniej byłyśmy.tylko Wrotami.Gdzieś.daleko? Niepamiętamy.To było dawno, bardzo dawno.A potem wyrwano nas z tamtego miejsca iumieszczono w ludzkim umyśle, tak niewyobrażalnie silnym, że nie miałyśmy nad nim żadnejwładzy, ani my, ani demony.Przechodziło przez nas wtedy tyle demonów.A my trwałyśmyna samym końcu jego umysłu, nie dopuszczał nas bliżej, nie chciał z nami rozmawiać.Następni też.Dopiero pózniej ich siła trochę osłabła, a my nauczyłyśmy się podchodzićbliżej.Demonów było coraz mniej, a oni nie chcieli już służyć Dolinom.Wtedy przyszliegzorcyści.Nie mogli pokonać Władców Twierdzy, odeszli.A potem rzucono klątwę. Jaką klątwę? spytała Salianka.Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała.Jeszczetrudniej było pogodzić się z faktem, że przez cały czas Wrota ukrywały przed nią to wszystko.Bez nas Strażnik Wrót jest tylko pustym naczyniem, przypomniały z naciskiem.Niezawsze tak było.Kiedyś wasza świadomość była niezależna od nas. Kto nam to zrobił?! Królewna niemal wyłamała sobie palce, zaciskając dłonie.Zaplątane miedzy nimi wodze wpiły się głęboko w skórę.Nie zawsze utrata Wrót oznaczała niebyt.Jakby nie dość było, że jej ród nosił w głowiedrzwi do piekieł, to jeszcze zrobiono im coś takiego, uzależniono ich świadome życie od tegoprzeklętego przejścia! Gdyby sprawca tego ohydnego czynu wpadł jej w ręce, rozszarpałabygo sama, nawet bez pomocy Virvena.Nie jesteśmy wszechwiedzące, westchnęły.Ostrożnie uchyliły się leciutko, na tyle tylko,by zmusić ją do rozluznienia uścisku.Po wodzach spływała już strużka krwi.Nawet nasiStrażnicy mieli przed nami tajemnice. A wy miałyście tajemnice przede mną! wykrzyknęła.Jadący obok demon spojrzał nanią.Nie dostrzegł żadnego zagrożenia, a ona, pogrążona w rozmowie z Wrotami, już zupełniezapomniała, gdzie i z kim się znajduje. Mogłyście mi powiedzieć!Byłaś słaba, mruknęły.Bałaś się wszystkiego.Prawda osłabiłaby cię jeszcze bardziej. A teraz co? zapytała drwiąco. Nagle jestem wystarczająco silna?!Jesteś coraz silniejsza, przyznały z niechętnym podziwem.Zmieniasz się.Ale w końcupłynie przecież w tobie krew tamtych wspaniałych ludzi.Coś musiałaś po nich odziedziczyć. Oprócz bezczelnych, starych wierzei w głowie? wpadła im złośliwie w słowokrólewna.Jeśli sądziła, że to, czego dowiedziała się w Twierdzy, zatrzęsło jej światem, to comiała powiedzieć teraz? Od setek lat los wyżywał się na jej rodzie i pewnie wcale niezamierzał przestać.Na domiar tego wszystkiego gdzieś w głowie kołatała się myśl, że Wrotamiały rację.Gdyby powiedziały jej to wszystko wcześniej.Sama nie była w staniewyobrazić sobie, co by zrobiła, ale pewnie byłoby to coś głupiego i tchórzliwego.Ale teraznaprawdę była silniejsza.Nawet one to przyznały.Uchwyciła się tej myśli niczym kotwicyutrzymującej świat ma właściwym miejscu.Jest silna.Da sobie radę.Ze wszystkim.Jeśli loschce z nią zadrzeć, to proszę bardzo, ona zadrze z losem.I zobaczymy, kto tego będziebardziej żałował.Wrota milczały, dając jej czas na przetrawienie tego wszystkiego, co od nich usłyszała. Jedno mnie zastanawia odezwała się po chwili Salianka. Skoro moi przodkowiewyszli z Twierdzy, skoro wiedzieli, że to ich więzienie, to dlaczego tam wrócili?Z tego samego powodu, dla którego ty wróciłaś tam raz i teraz też tam wrócisz, wyjaśniłyWrota.To był ich dom.W lesie coś zawyło.Królewna wzdrygnęła się nerwowo, ale niepokój zaraz minął.Tymrazem nie miała się czego bać.Lasy wokół Twierdzy nie były z pewnością bezpieczne, aletym razem Saliance towarzyszył Virven.A on, była tego pewna, był daleko grozniejszy niżjakikolwiek leśny potwór.* * *Krzyk był potwornie głośny, do tego jednostajny i brzmiał mniej więcej: AAAaaaaaaaAAaaaPooooomooooocyyyyy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]