[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieistniejącym,gwoli ścisłości.***Nie myliłam się, polazły za mną wszystkie.Na nic zdały się pokrzykiwania, mniej i bardziejsubtelne sugestie, \eby sobie poszły demolować jakiś plac zabaw, grozby, \e ju\ im nigdy niekupię ciastek.Normalnie uparły się jak osły.Wnerwiło mnie to w końcu, olałam jei zamówiłam taksówkę, licząc na to, \e za samochodem nie nadą\ą i zgubią się gdzieś podrodze, być mo\e na zawsze.Có\, nie doceniłam siły własnych urojeń.Kicia i z pół stada gderlingów wpakowały się zemną do taksówki.Nie mam pojęcia, jak się zmieściły, fakt, było cholernie ciasno.Kierowcatrochę dziwnie na mnie łypał, bo siedziałam skulona na tylnym siedzeniu, starając sięzajmować jak najmniej miejsca.No, ale to nie jemu gigantyczny zębaty kociak dyszał w kark.Ork nie zmieściłby się do samochodu, za to znalazł sobie miejsce na dachu.Wgiął trochękaroserię, ale kierowca nic nie zauwa\ył.Sądząc z radosnych okrzyków, jakie namtowarzyszyły podczas podró\y, te gderlingi, którym nie udało się dostać do środka auta,radośnie obsiadły orka i korzystały z okazji do rozkoszowania się pędem i wiatremw grzywach.Postanowiłam, \e z powrotem wracam piechotą.Niewa\ne, \e zajmie mi to dwie godziny,odpadną mi nogi bo z pró\ności wło\yłam zalegające od lat na dnie szafy szpilki wa\ne,\e spacerki są zdrowsze dla mojej psychiki ni\ podró\ taksówką w takich warunkach.Nawet mi przez głowę przeszło, \e mo\e lepiej odpuścić sobie imprezę, wrócić do domu,zaszyć się w fotelu i pielęgnować w sobie złość i furię, a\ urosną do takich rozmiarów, \erzucę się na te bestie i rozszarpię je gołymi rękami.Wizja była niezbyt przyjemna, bo jednaktrochę te cholerniki lubiłam.Jeszcze lubiłam, bo aktualnie starały się jak mogły zapracowaćna szczerą i dogłębną antypatię.A poza tym musiałabym sprzątać z mebli, dywanów i ścianurojone pokrwawione strzępy i wnętrzności.Fuj.***Po dwóch godzinach imprezy doszłam do wniosku, \e krwawe strzępki, a nawet jelitazwisające z \yrandola są jednak kul.Bo impreza mo\e i te\ była kul, ale mnie nie dane byłosię na niej dobrze bawić.W ogóle nie byłam się w stanie bawić.Do sali wdarły się co prawdatylko dwa gderlingi jeden huśtał się pod sufitem, a drugi siedział pod stołem i ściskał mojąlewą nogę, ale niestety, knajpa miała du\e okna.A za nimi, z nosami przyklejonymi do szyb,stało pozostałe dziesięć gderlingów, ork i kicia, i gapiły mi się \ałośnie w talerz.I jeszcze nadodatek zaczęło padać, a fakt bycia zmokniętym dodał wszystkim tym potworkom jakieś stopedeków do \ałosności.Nawet się nie mogłam piwa napić, bo mnie w gardle dławiło.Skupić się na rozmowie z kimśte\ nie mogłam, bo w tym skutecznie przeszkadzały mi dwa obecne w knajpie gderlingi.Tenodwa\niejszy szalał po sali i podbierał ludziom \arcie z talerzy, ten tchórzliwszy przyrósł mido kończyny i niewątpliwie ju\ dawno podarł moje rajstopy na strzępy.Niewykluczone, \e toco miałam pod rajstopami czytaj: nogę te\ ju\ miałam w strzępach.Trudno było to ocenić,bo od trzymania w jednej pozycji całkiem mi zdrętwiała i nie poczułabym nawet, gdyby mi jąbestyjka obgryzła do kości.śywiłam jednak nadzieję, \e mo\e jednak nie obgryzła, coprawda pracę miałam ręczno-umysłową, nie byłam baletnicą, ale odnó\a dolne zawszeuwa\ałam za wyjątkowo praktyczny wynalazek i wolałabym mieć nadal oba w całkiemniezłym stanie.Myślałam, \e gorzej być nie mo\e.Durna, mogłam przewidzieć, \e jeśli przemknie mi przezgłowę coś takiego, to zaraz się zrobi du\o gorzej.Wśród czających się na zewnątrz potworków zapanowało niezwykłe poruszenie.Z początkunawet nie zauwa\yłam, \e czymś się zaczęły niepokoić, ale kiedy spojrzałam w stronę okna,a tam nie było po nich śladu, za to z zewnątrz dochodziły jakieś dziwne hałasy,zorientowałam się, \e coś jest mocno nie tak.Tchórzliwy gderling te\ to zauwa\ył i wczepił się w moją nogę jeszcze bardziej.Zabolało jakcholera, ale nie mogłam sobie pozwolić na bluzganie.Jeszcze by zapytali, dlaczego klnę.Z zaciśniętymi zębami wyjaśniłam rozmówcy, \e muszę na fajkę, i owszem, w sali mo\napalić, ale ja lubię na powietrzu.Dziwnie na mnie patrzył, jak wstawałam, powłócząc lewąnogą, ale wyjaśniłam, \e zdrętwiała.Gdybym się znała na chorobach krą\enia, tobymskłamała, \e jakąś mam, ale niestety, niedostatki wiedzy sprawiały, \e musiałam sięposiłkować zwyczajnym zdrętwieniem.Wytoczyłam się jakoś z knajpy, szczerząc zęby w durnym uśmiechu i informując ka\dego,kto się gapił a gapiła się większość \e hahaha ale\ mi noga zdrętwiała.i na fajkę idę ,machając wyciągniętym z pudełka papierosem.Czułam się jak jakaś zmutowana, częściowozdrewniała wersja Pinokia, do tego hiperaspołeczna, bo wszyscy palili w knajpie, a ja odludekjeden się snobowałam i szłam na zewnątrz.Brrrr.Gderling odwa\niejszy uznał, \e lepiej nie zostawać samemu i wylazł za mną i zauczepionym mojej nogi gderlingiem tchórzliwszym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]