[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym lepiej - mówiÅ‚ sobie czasami.Na starych ulicach nie można byÅ‚o mieszkać.MyÅ›laÅ‚ czasem o zauÅ‚ku Maila, już nieistniejÄ…cym, gdzie na fo-tografiach utrwalono dzieci, które nigdy nie widziaÅ‚y sÅ‚oÅ„ca.I wszystko odbywaÅ‚o siÄ™ bardzo szybko, zbyt szybko.Przeczy-taÅ‚ gdzieÅ›, że Diagonal* * Główna, najdÅ‚uższa ulica Barcelony,przecinajÄ…ca jÄ… ukoÅ›nie z poÅ‚udniowego wschodu na północnyzachód.doszÅ‚a do Avenida de199Sarria dopiero w 1900 roku, a dalej byÅ‚y pola i odosobnione do-my, gdzie ludzie nie oÅ›mielali siÄ™ mieszkać.Teraz Diagonal niemiaÅ‚a koÅ„ca, bo byÅ‚a w rzeczywistoÅ›ci autostradÄ…, która niesiebarceloÅ„czyków w ich ucieczce, choć znosiÅ‚a również ponad mi-lion tych, co dojeżdżajÄ… do pracy.Jednym z cudów BarcelonybyÅ‚o bowiem to, że barceloÅ„czycy nie mogli już pozwolić sobie naluksus jej zamieszkiwania.Solana przeszedÅ‚ siÄ™ po swoim gabinecie, przystajÄ…c kolejnoprzed wszystkimi oknami.CzuÅ‚, że stare miasto go broni.A jed-noczeÅ›nie czuÅ‚ siÄ™ pewniej, gdyż stawiaÅ‚ kroki na wÅ‚asnej historii.Wtedy weszÅ‚a Marta Vives.Adwokat powiedziaÅ‚:- Wybacz, ale wyglÄ…dasz na zmÄ™czonÄ….- Nie jestem zmÄ™czona.Po prostu ostatnio zle sypiam.- JeÅ›li chcesz, możesz wziąć sobie kilka dni wolnego, dlazmiany otoczenia.Może fizycznie zmÄ™czysz siÄ™ bardziej, aleuwolnisz siÄ™ od problemów.UÅ›miechnęła siÄ™, wskazujÄ…c na stół, gdzie leżaÅ‚y stosy papie-rów.Ale Solana wiedziaÅ‚, że chodzi nie tylko o to.CoÅ› drÄ™czyÅ‚oMartÄ™ Vives - można byÅ‚o nawet powiedzieć, że napawaÅ‚o jÄ… lÄ™-kiem - dodajÄ…c jej sile fizycznej jakiegoÅ› specjalnego uroku, jakie-goÅ› arystokratycznego akcentu wÄ…tÅ‚oÅ›ci.PoczÄ…tkowo zaskoczyÅ‚aadwokata swojÄ… sportowÄ… figurÄ…, swoim wzrostem i giÄ™tkoÅ›ciÄ…,swojÄ… siÅ‚Ä….Teraz podziwiaÅ‚ jÄ… za inteligencjÄ™, lecz chwilami prze-peÅ‚niaÅ‚a go rodzajem strachu.- DziÄ™kujÄ™ za ostatnie sprawozdanie.Jest bardzo gruntowne.- Nie ma w nim żadnej mojej zasÅ‚ugi.ByÅ‚ to po prostu temat,który dobrze znaÅ‚am.- Znajomość rzeczy zawsze byÅ‚a zasÅ‚ugÄ…, moja droga.Nie od-bieraj jej znaczenia.MówiÄ…c to, Marcos Solana przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ dyskretnie jej nogom.200Nie oÅ›mielaÅ‚ siÄ™ robić tego otwarcie, bo obawiaÅ‚ siÄ™, że Marta tozauważy, a wtedy co sobie pomyÅ›li? Dla adwokata byÅ‚oby krÄ™pu-jÄ…ce, gdyby obawiaÅ‚a siÄ™ jakiegoÅ› rodzaju molestowania seksual-nego.OdwróciÅ‚ spojrzenie.Nie, to niesprawiedliwe.Kobieta ma prawo do zachowaniaswojej intymnoÅ›ci.Bardzo czÄ™sto - choć niewielu ludzi o tym my-Å›li - intymność to jedyna rzecz, jaka jej pozostaje.- Dlaczego zle sypiasz?OdwróciÅ‚a spojrzenie.Nie mogÅ‚a powiedzieć mu prawdy, po-wiedzieć, że w poszukiwaniu danych o swojej rodzinie odwiedzaÅ‚aw godzinach pracy archiwa, żeby szperać w szczegółach, któremogÅ‚y być tylko tam albo na cmentarzach.To czasami nie pozo-stawiaÅ‚o jej czasu na sprawy kancelarii, ale zabieraÅ‚a papiery dodomu i pracowaÅ‚a nad nimi nocami, nie mówiÄ…c nic o tym Sola-nie.On widziaÅ‚, że wszystkie akta sÄ… w porzÄ…dku, i też nie zada-waÅ‚ pytaÅ„.DostrzegaÅ‚ tylko, że Marta nie jest ta sama, że przy-gniata jÄ… rodzaj wewnÄ™trznej klÄ™ski.- SÄ… takie okresy - odrzekÅ‚a.- Potem to mija.I zaÅ‚ożyÅ‚a nogÄ™ na nogÄ™.Marcos kiedyÅ› powiedziaÅ‚ sobie, że być może nigdy w życiu niewidziaÅ‚ Å‚adniejszych.Ale dlaczego w oczach Marty byÅ‚ ten rodzaj strachu?W rzeczywistoÅ›ci dziewczyna usiÅ‚owaÅ‚a siÄ™ dowiedzieć, dlacze-go jubiler Masdéu i ona szukajÄ… tego samego.Dlaczego przodko-wie Masdéu opÅ‚acali grób jej antenatki, o której prawie nic niewiedziaÅ‚a.Jasne, że mogÅ‚a zapytać go o to wprost, ale wydaÅ‚o jejsiÄ™ to naiwnoÅ›ciÄ….WolaÅ‚a to zrobić wtedy, kiedy zdobÄ™dzie jakieÅ›dane i przynajmniej bÄ™dzie wiedziaÅ‚a, po jakim terenie siÄ™ poru-sza.201PoszÅ‚a odwiedzić starego historyka o nazwisku Conde.Porzu-ciÅ‚ już uniwersytet, byÅ‚ na emeryturze, zapomniany przez swoichstudentów, ale nadal prowadziÅ‚ badania i staÅ‚ siÄ™ czÅ‚owiekiem oabsolutnej wiedzy i absolutnie podÅ‚ym charakterze.MawiaÅ‚, żehistoria na nic siÄ™ nie przydaje, ponieważ nikt jej nie uczy. Obecnie - gÅ‚osiÅ‚ - w instytutach, pierwszych przyczółkach wie-dzy, sÄ… studenci, którzy zdajÄ… egzaminy, nie wiedzÄ…c, kim byÅ‚Franco ani jakÄ… wojnÄ™ wywoÅ‚aÅ‚.Niektórzy nawet twierdzÄ… - i niepadajÄ… porażeni gromem - że byÅ‚ prezydentem Republiki wybra-nym w powszechnym gÅ‚osowaniu.My, którzy piszemy o historii,jesteÅ›my kilkoma nikomu niepotrzebnymi szaleÅ„cami.Za sto latkilku nastÄ™pnych nikomu niepotrzebnych szaleÅ„ców bÄ™dzie pisa-Å‚o o naszych wojnach domowych coÅ› przeciwnego do tego, co japisaÅ‚em, ale też nikt nie bÄ™dzie ich czytaÅ‚.PrzyjÄ…Å‚ MartÄ™ Vives w staroÅ›wieckim gabinecie przy Petritxol,dawniej ulicy adwokatów, a teraz ulicy wystaw i cukierni z gorÄ…cÄ…czekoladÄ….Na wstÄ™pie powiedziaÅ‚:- Pani powinna zająć siÄ™ czymÅ› innym.- Dlaczego?- Jest pani bardzo mÅ‚oda i bardzo Å‚adna.- A czym wedÅ‚ug pana powinnam siÄ™ zająć? - zapytaÅ‚a z unie-sionym podbródkiem.- Towarzyszeniem jakiemuÅ› bankierowi,który mówi, że zajmie siÄ™ bilansem?- Nie, ale powinna pani uczestniczyć w konkursach telewizyj-nych i stać siÄ™ sÅ‚awna.Z pewnoÅ›ciÄ… jest pani lepsza niż dziewięć-dziesiÄ…t procent uczestniczek.Szkoda, że marnuje pani życie i nieuczestniczy w kulturze ludu.- Jakiej kulturze?- PolegajÄ…cej na zrozumieniu, że ten kraj każdego dnia rodzi202siÄ™ i umiera.Ani nie zachowuje wspomnieÅ„ o dniu wczorajszym,ani nie obchodzi go, co bÄ™dzie robiÅ‚ jutro.Kiedy skoÅ„czy siÄ™ostatni konkurs w telewizji, skoÅ„czy siÄ™ Hiszpania, ale to jestwspaniaÅ‚e.SÄ…dzÄ™, że jesteÅ›my na najlepszej drodze do tego, bystać siÄ™ krajem absolutnie szczęśliwym.Marta nie oÅ›mieliÅ‚a siÄ™ oponować.Dobrze by byÅ‚o, gdyby Å›wiatbyÅ‚ tylko taki, jakim go ukazywaÅ‚y telewizyjne konkursy.- Pan wie, że bardzo poważnie podchodzÄ™ do historii, zwÅ‚asz-cza do historii tego miasta - powiedziaÅ‚a.- WysÅ‚aÅ‚am panu mojeakademickie curriculum, żeby mnie pan przyjÄ…Å‚.WÅ‚aÅ›nie dlatego,że podchodzÄ™ poważnie do historii, chciaÅ‚abym zadać panu kilkapytaÅ„ dotyczÄ…cych moich licznych wÄ…tpliwoÅ›ci.- Czy przygotowuje pani pracÄ™ doktorskÄ…?- Już jÄ… obroniÅ‚am.W moich aktach zobaczy pan, że ocenionojÄ… cum laude.Conde wyglÄ…daÅ‚ przez chwilÄ™ na zmieszanego.RzuciÅ‚ okiem należące przed nim notatki.Potem spojrzaÅ‚ na MartÄ™ z wiÄ™kszymszacunkiem.- WspółczujÄ™ pani - rzekÅ‚.- Dlaczego?- To praca o Barcelonie.A to jest skomplikowane miasto
[ Pobierz całość w formacie PDF ]