[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale wrażenie było silne.bardzo silne.Jakbym wsadziła palec w gniazdko elektryczne.Pokręciłam głową.- N i e - powiedziałam w panice.- To nie ja.Ja jestem tylkopośredniczką.To znaczy, gdybym była zmienniczką, nie musia­łabym się wtedy egzorcyzmować.- N i e musiałaś - przerwał mi Paul.Jego głos w przeciwieństwie do mojego pisku brzmiał głęboko i spokojnie.- Mogłaś dostać się tam i wrócić zupełnie samodzielnie, po prostu wyobrażając sobie to miejsce.Mogłabyś to zrobić nawet w tej chwili, gdybyś tylko miała na to ochotę.Zamrugałam oczami.Oczy Paula były, jak zauważyłam ponadpogniecionymi kartkami pracy naukowej doktora Slaskiego, bardzo jasne, wydawały się niemal świecić jak u kota.N i e potrafiłam stwierdzić, czy mówi prawdę, czy też zwyczajnie próbuje zamącićmi w głowie.Na tyle, na ile go znałam, możliwe było jedno i drugie.Chyba czerpał przyjemność z gmatwania wszystkiego i obserwowania, jak ludzie - w porządku, jak ja - na to reaguję.- W żaden sposób.- Tak właśnie przyjęłam jego sugestię, żej e s t e m kimś innym, niż myślałam całe życie.N a w e t jeśli p o w o d e m , dla którego znalazłam się w jego sypialni, było to, że w głębi duszy wiedziałam, że ma rację.- Sama spróbuj - powiedział Paul.- wyobraź sobie to miejsce.Teraz wiesz już, jak o n o wygląda.A jakże.Dzięki Paulowi tkwiłam w nim jak w pułapce przeznajdłuższych piętnaście m i n u t swojego życia.Wracałam do tejpułapki co noc, w koszmarnych snach.N a w e t teraz słyszałam,j a k serce mi łomocze, kiedy biegnę tym długim c i e m n y m korytarzem, a mgła wiruje i r o z s t ę p u j e się pod m o i m i nogami.C z y Paul naprawdę sądził, że chciałabym odwiedzić to miejsce choćby na pół chwili?SiP AScarlett- N i e - powiedziałam.- N i e , dziękuję.U ś m i e c h Paula stał się nieco ironiczny.- N i e chcesz chyba powiedzieć, że Suze Simon może się czegoś bać.- Oczy świeciły mu jeszcze jaśniej niż przedtem.- Zachowujesz się zawsze tak, jakbyś uodporniła się na strach, tak jak można u o d p o r n i ć się na ospę wietrzną.- N i e boję się - skłamałam z udanym oburzeniem.- Po p r o stu nie m a m teraz ochoty na.jak to się nazywa? A, tak, na tę zmianę akurat w t y m m o m e n c i e.M o ż e później.Teraz chcę cięzapytać o tę drugą rzecz, o której mówiłeś.O przejmowaniecudzego ciała.Przechodzenie dusz.Paul uśmiechnął się szerzej.- Podejrzewałem, że to cię zainteresuje.Wiedziałam, do czego pije, lub też o co może m n i e podejrzewać.C z u ł a m gorąco na twarzy.Zignorowałam j e d n a k płonący rumieniec i starając się nadać głosowi ton lodowatej obojętno­ści, powiedziałam:- To wydaje się interesujące, i tyle.Czy to w ogóle możliwe?- Chwyciłam sfatygowane kartki pracy doktora Slaskiego.- C z ydoktor Slaski o tym wspomina?- M o ż e - odparł Paul, kładąc rękę na maszynopisie, tak żebym nie mogła go podnieść.- Paul - powiedziałam, szarpiąc kartki.- J e s t e m po prostuciekawa.Zrobiłeś kiedyś coś takiego? Czy to działa? C z y Craignaprawdę mógłby przejąć ciało brata?Paul nie puścił j e d n a k pracy doktora Slaskiego.- N i e pytasz m n i e o to z p o w o d u Craiga, prawda? - Wbił wemnie spojrzenie niebieskich oczu.Z jego twarzy zniknął wszelki ślad uśmiechu.- Suze, kiedy ty to wreszcie zrozumiesz?Wtedy dopiero zwróciłam uwagę, jak blisko siebie znajdowa­ły się nasze twarze.Tylko parę centymetrów.Zaczęłam się instynktownie odsuwać, ale palce, które ściskały pracę doktora 87Slaskiego, chwyciły nagle mój nadgarstek.Spojrzałam na rękęPaula.Jego opalona skóra sprawiała na tle mojej wrażenie bardzo ciemnej.- Jesse nie żyje - powiedział Paul.- Ale to nie znaczy, żemusisz się zachowywać tak, jakbyś ty też nie żyła.- N i e zachowuję się tak - zaprotestowałam.- Ja.N i e zdołałam j e d n a k dokończyć tego, co zamierzałam powiedzieć, ponieważ Paul pochylił się niespodziewanie i m n i e poca­łował.9Nie będę was oszukiwać.To był świetny pocałunek.Poc z u ł a m go w całym ciele, skończywszy na m o i c h biednych, pokrytych bąblami stopach.Co nie oznacza, że go odwzajemniłam.Z d e c y d o w a n i e nie.N o , dobra.M o ż e trochę.Tylko że, no wiecie, Paul tak dobrze całował.A mnie nie całowano od tak dawna.Miło było się przekonać, że jest ktoś, kto mnie pragnie.N a w e t jeśli była to akurat osoba, której nie znosiłam.A przynajmniej ktoś, o kim byłam przekonana, że go nie znoszę.Prawdę mówiąc, nie mogłam sobie przypomnieć, czy znoszę, czy też nie znoszę Paula.N i e wtedy, kiedy m n i e z takim zapałem całował.W końcu niecodziennie - niestety - zdarzasię, że całują m n i e przystojni chłopcy.W gruncie rzeczy coś takiego zdarzyło się, jak dotąd, zaledwie parę razy.A kiedy zrobił to Paul Slater [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl