[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Abbie wzruszyła ramionami. Ojej.to z pewnością lepsze, niż gdybyś mnie nie lubiła.Kobieta znowu się roześmiała.Jej struny głosowe były tak pełne śluzu, żegdy jej słuchałem, zbierało mi się na wymioty. Co z nim robisz? To mój mąż.Kobieta machnęła w moim kierunku strzelbą. To idiota. Wiem, tatuś powtarza mi to od czternastu lat.Zmiech kobiety rozniósł się niczym wycie hieny.Jego siłaprzesunęła kolejny glut w jej gardle.Zebrała go końcem języka i po chwililśniący niby ostryga leciał nad rzeką. Naprawdę mi się podobasz.Abbie śledziła wzrokiem lot śliny.Kiedy spadła na wodę, rzuciła się na niąjakaś ryba.Kobieta zeszła do rzeki, stając koło kanu w wodzie po pas, oko w oko zAbbie.Przekrzywiwszy głowę na jedną stronę, spytała.Jesteś chora?TLR Tak, proszę pani przytaknęła Abbie. Co ci jest? No. Abbie popatrzyła na mnie i wzruszyła ramionami.Po czymzrobiła gest odpukiwania w niemalowane drewno, tylko że postukała się wgłowę. Mam coś, co rośnie w mojej głowie.Zachowuje się tak, jakby miałowłasny umysł.Kobieta przerzuciła bułę śliny spod jednego policzka pod drugi. I co się stanie? Lekarze mówią, że mam coś na kształt miniaturowej bomby cykającejw mojej głowie. Kiedy ci odpadnie? To dobre pytanie.Kobieta przyciągnęła Abbie bliżej do siebie.Przyjrzała się uważnie jejtwarzy i karkowi. Nic nie widzę. Ja też nie, ale możesz mi wierzyć. Abbie poprawiła chustkę. Cośtam jest. No to co.stanie się, kiedy ci to wybuchnie?Abbie uśmiechnęła się. To ma dwie strony medalu, dobrą i złą.Dobrą, że już nie będzie mniewięcej boleć.Kobieta poprawiła strzelbę na prawym ramieniu. A złą?Abbie pokazała na mnie. On się ożeni z jedną z moich bogatych koleżanek.TLRKobieta machnęła strzelbą w moim kierunku. Zawsze im chodzi o pieniądze, co? Ty sk.Abbie położyła jej rękę na ramieniu. On jest w porządku.Naprawdę.Kobieta najwyrazniej w tej chwili usłyszała następny niepokojący szelestdochodzący z odległej plaży, ponieważ obróciła się nagle o sto osiemdziesiątstopni i wywaliła kolejny snop ognia.Tym razem ofiara nie wyskoczyła wpowietrze, tylko rozpadła się, zostawiając czerwony ślad.Kobieta skinęłagłową usatysfakcjonowana wyraznie i znów splunęła.Otworzyła zamek,wyjęła łuskę i wsunęła kciukiem kolejny nabój, potem jak poprzednio przerzuciła broń przez prawe ramię.Wciągnęła powietrze i zwróciła się doAbbie: Chcesz, żebym ci z nim pomogła?Abbie potrząsnęła głową. Nie.dam sobie radę. Machnęła w moją stronę lekceważąco dłonią. Tak naprawdę to mięczak.całe to mięśniactwo jest tylko na pozór.Kobieta dobrnęła do mnie, podniosła rondo mojego kapelusza, by spojrzećmi w oczy. Spójrz no na mnie. Dotknęła mojej prawej skroni zrogowaciałymkciukiem, wwiercając go z lekka. Kiedy ta bomba eksploduje, możesz sięmnie spodziewać.Abbie zakrztusiła się od śmiechu. Tak, proszę, przyjdz.Będzie mi się o wiele lepiej spało zeświadomością, że nie wprowadził się do którejś z moich przyjaciółek.Kobieta skinęła głową i przeszła wodą na brzeg.Z tyłu kombinezonu miaładziurę, która zdradzała, że pod spodem nie ma majtek i że jej pośladki sąrównie obwisłe jak policzki.Abbie zakryła dłonią usta, tłumiąc śmiech.KiedyTLRkobieta dotarła do brzegu, machnęła lufą w kierunku drzew, odwracając się doAbbie.Uśmiech na jej twarzy zbladł, zmarszczki powiększyły się.Wciągnęłapowietrze przez zęby. Są miejsca, gdzie ta rzeka jest szeroka.W innych miejscach jestgłęboka.Gdzie indziej znowu drzewa leżą w poprzek, trzeba się niezlenamordować, żeby to przejść.W jeszcze innych się wije.Ale zbiera wody zwielu miejsc.I nigdzie, nigdzie nie staje.Nie możesz zamknąć jej zaporą.Możesz próbować, ale opłynie ją bokiem.Znajdzie swoją drogę.Taka już jest.Zawsze znajdzie swoją drogę. Splunęła i machnęła strzelbą w moimkierunku. Wydaje mi się, że z nim jest podobnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]