[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie można było czekać, aż przekaże informacje. Naprzód! rozkazał kapitan Schumacher.Huknęły granaty, zza zakrętu ulicy wyłonił się wóz bojowy, z impetem przełamał bramę iwjechał na podwórze.Schumacher odwrócił się, aby poderwać drugi rzut.I w tymmomencie.Biegnący miedzą Meyerhoff uczuł, że ziemia faluje mu pod nogami.Jeszcze chwila, aujrzał przed sobą kilka słupów dymu i ognia.Przerazliwy huk dobiegł go dopiero chwilępózniej.Siła eksplozji cisnęła wóz bojowy na ścianę dawnej stajni.Cały Lautertalhof na momentuniósł się, a następnie zapadł jak domek z kart, pozostawiając samotny komin, dzgającykościstym palcem niebo.Trwało to jednak tylko przez moment, potem i on złożył się jakscyzoryk.Kiedy Meyerhoff dobiegł do punktu dowodzenia, zobaczył, że Schumacher, trafionyodłamkiem, ma twarz całą we krwi i sadzy, po której spływają łzy wściekłości i bezsilności.Wyglądało na to, że z grupy A nikt nie ocalał.Pochłonął ich zbiorowy gróbzamachowców-samobójców. Kto mógł to przewidzieć. wyjąkał. Wybrać taką śmierć.Oprócz poległych kapitan miał jeszcze kilkunastu rannych.Ponieważ karetki w odwodziebyły jedynie trzy, więc w pierwszej kolejności zajęto się najciężej rannymi.Czy ktoś z terrorystów przeżył wśród zgliszczy? Z powodu obawy przed niewybuchami zprzeszukaniem rumowiska trzeba było poczekać na saperów.Jednak najgorsze wiadomościmiały dopiero nadejść.Po przesłuchaniu miejscowych ziemia usunęła się Meyerhoffowi spod nóg po raz drugi.Rzekomi terroryści okazali się grupą bezdomnych, nielegalnych emigrantów, którzykoczowali w budynku już jakiś czas. Dlaczego nas nie zapytaliście? lamentował pastor, który jako pierwszy przybiegł naskraj pobojowiska. To byli biedni, nieszkodliwi ludzie.Albańczycy! Drobne złodziejaszki,żebracy, ale żadni terroryści!Schumacher łudził się jeszcze, że być może między Albańczykami ukryli się bojowcyEuroDżihadu.W końcu detonacja nie robiła wrażenia przypadkowego wybuchu w magazyniesztucznych ogni, przeciwnie dowodziła precyzyjnego wysadzenia starannie zaminowanegoterenu.Tylko co spowodowało wybuch? Mina, na którą najechał transporter, czy słabe nerwykogoś z ręką na pilocie? Przybyły na miejsce Ferrier miał mieszane uczucia.Był świeżo potelefonicznej reprymendzie, otrzymanej od generała Marais. Zrobiono z was durniów! Skompromitowano! I nie mów mi, że nadal chcesz ufać temuPolakowi! Powiedz to lepiej tym Niemcom, których wciągnął w zasadzkę i wysłał doWalhalli.Powtarzam ci im szybciej się go unieszkodliwi, tym lepiej dla naszej operacji!W hotelowym pokoju Sylvia, Stanisław i Dawid też byli w szoku.Nie wierzyli własnymoczom.Większość telewizyjnych stacji informacyjnych przerwała swoje normalne programy,zajmując się Jatką przy Strassberg.Siły specjalne Niemieckiej Republiki Federalnej nieponiosły podobnych strat od czasu dramatu odbijania zakładników na lotnisku podczasolimpiady w Monachium w 1972 r.Sugestia, że ofiarami mogli być nie terroryści, a jedyniebezdomni imigranci, nie odrzucona wprost przez rzecznika BND, zapowiadała dla rząduNiemiec poważny kryzys polityczny.Ani Stanisław ani jego przyjaciele nie potrafili precyzyjnie zinterpretować tego, co sięwydarzyło.Czyżby wybuchł arsenał EuroDżihadu, łącznie z ładunkiem przywiezionym zeSłowacji? Czy w katastrofie zginęli przywódcy? Co stało się z porwanymi dziewczynkami?Pierwszy otrzezwiał Rosengold, który przypomniał sobie, że jest dziennikarzem ipojechał zasięgnąć języka na miejscu.On jeden miał taką możliwość.Rysopis Frąckowiaka,opisywanego jako prowokatora związanego z EuroDżihadem, ukazał się w telewizji ARD wgodzinę po pierwszych doniesieniach.W tej sytuacji Stanisław mimo posiadania tureckichdokumentów wolał nie opuszczać pensjonatu.Tymczasem w telewizji nadawano kolejne informacje, przypomnienia poprzednichzamachów i analizy fachowców.Wyemitowano również ponownie poranne oświadczeniegenerała Marais wraz z jego westchnieniem do św.Dionizego.*Mimo wymachiwania legitymacją prasową Dawid nie został dopuszczony do epicentrumdramatu.Pobojowisko, otoczone kordonem policjantów i gapiów, było osiągalne dlapatrzącego jedynie z wieży miejscowego kościółka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]