[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwiat zajęty wojną oKanał Sueski zmartwił się, kiedy w niedzielę 4 listopada sowieckie czołgi wjechałydo Budapesztu, ale poza protestami nic nie zrobił.Prawdopodobnie tak samo bypostąpił, gdyby wzorem armii Suworowa i Paskiewicza tanki z czerwonymigwiazdami wjechały pacyfikować Warszawę. A ty co byś zrobił?  zapytała Krystyna pewnej listopadowej nocy, kiedywbrew przyjętym w ich małżeństwie regułom zaczęli rozmawiać o polityce. Cobyś zrobił, gdyby Rosjanie zaczęli strzelać do polskich robotników i żołnierzy?Milczał.Nie wiedział, co odpowiedzieć.Może parę dni wcześniej miał jakieś iluzje i złudzenia co do Gomułki.Terazwiedział, że stary gracz zastosował jedynie chytry wybieg, by zaskarbić sobiepoparcie społeczeństwa.Głośno krytykując dotychczasowe  błędy i wypaczenia ,po cichu zagwarantował Sowietom lojalność i porządek w Polszy w zamian zawładzę i przyzwolenie dla  polskiej drogi do socjalizmu.Już się nawet do tegoporządku zabrał, wołając na koniec historycznego wiecu przed Pałacem Kultury: Dość wiecowania i manifestacji!Jeśli idzie o tragedię węgierską, ten problem też rozwiązano wzorowo.Danosię wykrzyczeć prasie, zezwolono na zbiórkę leków i masowe oddawanie krwi narzecz powstańców z Budapesztu.Władze apelowały o rozsądek i usiłowały niejątrzyć.Podobne wytyczne otrzymali szefowie placówek bezpieki.W Lublinie studenci naturalnie także wiecowali i chodziło głównie o to, abyprotest nie wylał się na ulicę i nie przerodził w zamieszki.Funkcjonariuszeprzeprowadzali dziesiątki rozmów z kadrą naukową, tłumacząc, że są po stroniespołeczeństwa i solidaryzują się z narodem węgierskim. Najważniejsze zadanie to nie dać się sprowokować i  uchronić zdobyczepolskiego Pazdziernika  powtarzał Markiewicz.Oczywiście wobec swych interlokutorów przedstawiał się zawsze jako urzędnik Wojewódzkiej RadyNarodowej.Spośród rozmówców z tamtych dni szczególnie zapamiętał młodego profesoraetyki katolickiej.Właściwie przez długi czas wspomnienie, przysypane innymi,wydawało się zupełnie zatarte, jednak kiedy ów ksiądz został papieżem, a Konradobejrzał go dokładniej podczas ceremonii intronizacji, którą transmitowałaTelewizja Polska, natychmiast zorientował się, że to ten sam człowiek.Iwspomnienie wróciło.Tylko dlaczego w ogóle go zapamiętał? Podobnych spotkańodbył przecież setki! Może dlatego, że w odróżnieniu od innych naukowców KUL-u, usiłujących przedstawiać własne poglądy i przekonywać aparatczyka, KarolWojtyła przede wszystkim grzecznie słuchał.Nie polemizował z twierdzeniamirozmówcy, ale też nie okazywał żadnych emocji, kiedy Konrad mówił o nowychperspektywach współpracy państwa i Kościoła, zwłaszcza teraz po uwolnieniukardynała Wyszyńskiego z Komańczy.Markiewicz odniósł wrażenie, żestanowisko duchownego można streścić słowami  pożyjemy, zobaczymy , choćbył pewien, że profesor nie użył takiego sformułowania.Nie wydusił też z niegodeklaracji, że powstrzyma młodzież przed nierozważnymi czynami. Nasza młodzież jest wystarczająco roztropna i odpowiedzialna, żebywiedzieć, jak się zachować  oznajmił cicho.Równocześnie wpatrywał się swymi niebieskimi oczami w Konrada takuporczywie, że ten, choć tyle razy przesłuchiwał, poczuł się nieswojo.Odpierwszej chwili zdawał sobie sprawę, że nie jest to człowiek, którego mógłbyzwerbować, choć, co ciekawe, nie dostrzegł w nim przeciwnika.Raczejkoncyliacyjnego zwolennika umiaru.Na koniec spotkania ksiądz nieoczekiwanie wręczył mu upominek w postaciróżańca. Dziękuję, ale ja nie wierzę w Boga  powiedział zaskoczony kapitan. Rozumiem  odparł Wojtyła  ale to nie oznacza, że On nie wierzy w pana. VINatłok wspomnień sprawił, że nie udało mu się skończyć lektury w ciągujednej nocy.Zasnął nad ranem, ale o dziesiątej znów był na nogach.Zaparzył sobiekawę i pochylił się nad maszynopisem.Nie mógł jednak czytać.Z niewiadomegopowodu po dwudziestu pięciu latach próbował ustalić, co stało się z tamtymróżańcem.Nie miało to najmniejszego sensu, nie potrafił jednak skierować myślina inny temat.Pamiętał, że wychodząc z KUL-u, zamierzał podarować go żonie.Ale nie podarował.Dlaczego? I gdzie się podział? Trzeba by spytać Krystynę.Miała doskonałą pamięć do drobiazgów.Tylko jak? Zadzwonić do Londynu?Dopiero by sobie używali towarzysze podsłuchujący rozmowy telefoniczne, gdybyusłyszeli, jak generał SB wypytuje żonę o stare dewocjonalia, jeszcze razuruchomił swoją fotograficzną pamięć, usiłując przypomnieć sobie tamten dzień.Ubrał się po cywilnemu, a ponieważ dzień zapowiadał się chłodny, nałożyłjeszcze& starą granatową jesionkę.Tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl