[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pokemon - powtarza Simone.- To taka gra.- Gra?- Nie pamiętasz, jak Benjamin się tym zajmował, kiedy był młodszy? Zbierał karty izamęczał opowieściami o różnych mocach, o tym, jak się zmieniały.Kennet kręci głową.- Bawił się w to co najmniej dwa lata - dodaje Simone.- Ale teraz już nie?- Jest na to trochę za duży.- Widziałem, jak bawiłaś się lalkami po powrocie z obozu jeździeckiego.- Fakt.Może nie zauważyłam, że dalej je ma.- O co chodzi z tymi pokemonami?- Jak to wyjaśnić? To takie zwierzaki.Ale nie prawdziwe.Sztuczne, wyglądają jakowady czy roboty, sama nie wiem.Niektóre są urocze, inne po prostu wstrętne.To przyszło z Japonii w latach dziewięćdziesiątych, jakoś pod koniec, i przeobraziłosię w cały przemysł.Te postacie to takie kieszonkowe potwory, pocketmonsters.Gracz ma je w kieszeni, dają się zwijać i wkładać do małych kulek.To wszystko jestraczej głupie.Rywalizujesz tak jakby z innymi graczami, stawiając swoje pokemony do walk.Oczywiście bardzo brutalnych.Cel to pokonanie jak największej liczby przeciwników, bowtedy dostaje się pieniądze.gracz dostaje pieniądze, a pokemon punkty.- I ten, co ma najwięcej punktów, wygrywa? - domyśla się Kennet.- Tak naprawdę to nie wiem.To wydaje się nie mieć końca.- Czyli to gra komputerowa?- Wszystko naraz, na pewno dlatego to się tak rozrosło, istnieje jako programytelewizyjne, gra w karty, maskotki, słodycze, gry telewizyjne i komputerowe, Nintendo i takdalej.- Niewiele mi to rozjaśniło w głowie - stwierdza Kennet.- Nie.- wzdycha Simone.Ojciec patrzy na nią.- O czym myślisz?- Zrozumiałam właśnie, że to o to chodzi, żeby dorośli zostali na zewnątrz - mówiSimone.- Dzieci zostawia się W spokoju, mają luz, bo my nie ogarniamy świata pokemonów,za dużo tego, przerasta nas.- I myślisz, że Benjamin znowu się w to wciągnął? - pyta Kennet.- Nie, nie w taki sam sposób.To, co tu mamy, to musi być coś innego - odpowiada,wskazując ekran.- Uważasz, że Wailord to prawdziwa osoba - zgaduje ojciec.- Tak.- Która nie ma nic wspólnego z pokemonami?- Nie wiem.Młodszy brat Aidy, Nicke, rozmawiał ze mną o Wailordzie, tak jakbychodziło o pokemona.Ale to może tylko taki jego sposób wyrażania się.Moim zdaniemwszystko zmieniają słowa Benjamina z mejla:”Nie pozwól mu iść do oceanu”.- Jakiego oceanu?- N o właśnie, tu nie ma żadnego oceanu, istnieje tylko w grze.- Ale jednocześnie wygląda na to, że Benjamin nie lekce - waży niebezpieczeństwa -stwierdza Kennet.- Że to na poważnie, prawda?Simone potakuje.- Ocean jest na niby, ale zagrożenie prawdziwe.- Musimy znaleźć tego Wailorda.- To może być ktoś z Lunara” - mówi z ociąganiem Simone.Ojciec patrzy na nią i uśmiecha się lekko.- Zaczynam rozumieć, czemu zostałem wysłany na emeryturę.- Lunar to taka tożsamość na portalu do czatowania - wyjaśnia Simone i przysuwa siębliżej komputera.- Wrzucę w wyszukiwarkę”Wailord”.Otrzymała 85 000 wyników.Kennet wychodzi do kuchni, Simone słyszy, jakpodkręca policyjne radio.Trzaski i szumy mieszają się z głosami ludzi.Przegląda pobieżnie kolejne strony z japońskimi materiałami na tematpckćmonów.”Wailord is the largest of all identified pokemon up to nowo This giant pokemonswims languorously in the vast open sea, eating massive amounts of food at once, with itsenormous mouth”.- No i mamy ocean - mówi cicho Kennet, czytając jej przez ramię.Nie słyszała, kiedy wrócił.Tekst opisuje, jak Wailord poluje na swoją zwierzynę: robi wielki skok i lądujepośrodku ławicy, a potem po prostu odpływa z pyskiem pełnym ryb.- To straszny widok - czyta Simone - jak Wailord jednym haustem połyka swązdobycz.*LunarStorm - szwedzki portal społecznościowy.Simone zawęża wyszukiwanie do stron w języku szwedzkim i wchodzi na forum, naktórym znajduje taką rozmowę:- Hej, jak można zdobyć Wailorda?- Żeby zdobyć Wailorda najłatwiej jest złapać Wailmera gdzieś na oceanie.- Okej, ale gdzie na oceanie?- Właściwie wszystko jedno, tylko użyj Super Roda”,- Masz coś? - pyta Kennet.- To może zająć trochę czasu.- Przejrzyj wszystkie mejle, sprawdź kosz, spróbuj wyśledzić tego Wailorda.Simone podnosi wzrok i widzi, że Kennet ma na sobie skórzaną kurtkę.- Co chcesz zrobić?- Jadę - brzmi krótka odpowiedź.- Dokąd? Do domu?- Muszę pogadać z tą Aidą i Nickern.- Mam jechać z tobą?Kennet kręci głową.- Lepiej sprawdź komputer.Kennet próbuje się uśmiechnąć, kiedy córka odprowadza go do drzwi.Wygląda nabardzo zmęczonego.Simone obejmuje go na pożegnanie, zamyka drzwi na zamek i słyszy,jak ojciec naciska guzik przywołujący windę.Maszyneria rusza.Nagle Simone przypominasobie, jak kiedyś stała cały dzień, wpatrując się w drzwi, w oczekiwaniu na powrót taty dodomu.Miała może dziewięć lat i zrozumiała, że mama zamierza ich opuścić.Bała sięwierzyć, że tata z nią zostanie.Kiedy Simone wraca do kuchni, widzi, że ojciec rozkroił placek drożdżowy naopakowaniu, z którego go wyjął.Ekspres jest włączony, na dnie dzbanka zalega czarny osad.Zapach palonej kawy miesza się z narastającą paniką, że być może właśnie zostawiłaza sobą resztki szczęśliwego okresu swego życia.Że jej życie podzielone jest na dwa akty.Pierwszy, szczęśliwy właśnie się skończył.O tym, co ją czeka, nie ma siły nawet myśleć.Simone podchodzi do swojej torebki i wyjmuje z niej telefon.Tak jak się tegospodziewała, kilkakrotnie dzwoniła do niej Ylva z galerii.Na liście nieodebranych połączeńjest też Shulman.Simone wybiera jego numer i naciska „połącz”, ale rozmyśla się jeszczeprzed pierwszym sygnałem.Odkłada telefon i wraca do pokoju Benjamina.Za oknem panują grudniowe ciemności.Wygląda na to, że wieje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]