[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie możemy pozwolić, żeby nasza dzielna pomocnica mieszkała w jakiejś norze.Przeniesiesz się do moich dworek, jestem pewna, że znajdą miejsce,i będziesz brać udział w naszych rozrywkach.Niewątpliwie bardzo sięnudzisz.To ty jesteś znudzona, pomyślała Adelia.Przypuszczalnie w głębi serca Eleono-ra czuła się jej dłużniczką za ocalenie życia, ale, co waż-182SRniejsze, potrzebowała nowej zabawki.Zewsząd ziała nuda: tym ludziom wyczerpałysię wszystkie pomysły i potrzebowali czegoś nowego.Towarzystwo królowej opuszczało jeden zamek, gdy miało już go dość, i prze-nosiło się do następnego, gdzie polowało, bawiło się, obsługiwane przez armię kucha-rzy, szwaczek, praczek, służących.Pozbawiony rozrywki dwór zaczynał się burzyć idusić w zamknięciu.Młody dworzanin ostentacyjnie zatykał nos, broniąc się przed zapachem Straż-nika, choć sam pachniał niewiele lepiej.Przenieść się tutaj? Za nic w świecie! Adelia nie zamierzała skorzystać z zapro-szenia - nie wstąpi do tego przepełnionego piekła.Jednak z drugiej strony.Jeśli wśród nich przebywał zabójca Berty, łatwiej mo-głaby go wytropić.Zamieszkać wśród nich? Nie.Ale jeśli za dnia będzie miała wstępwolny do królewskich komnat.Adelia się ukłoniła.- Pani, jesteś ucieleśnieniem dobra.Jeśli tylko moje dziecko nie będzie zakłócaćci nocy.- Dziecko? - Królowa okazała zaciekawienie.- Dlaczego mi nie powiedzieli?Chłopiec?- Dziewczynka.Ząbkuje i zle sypia.- Ząbkuje? -jęknął Montignard.- Wrzeszczy - powiedział Eynsham.- Ci dwaj panowie nie lubią dzieci - stwierdziła Eleonora.- Ja lubię - zapewnił opat.- Upieczone z natką pietruszki są całkiem apetyczne.Adelia ciągnęła dalej:- Poza tym muszę pomagać mojemu panu, obecnemu tutaj medykowi Mansurowi, ilekroć jest wzywany do infirmerii, często po nocach.Sprawuję pieczę nad jego miksturami.- W śmierdzących i grzechoczących kotłach - powiedział opat.Montignard błagalnie złożył ręce.- Pani, ani na chwilę nie zmrużysz oka.Jeśli mało ci tego dzwonubijącego godziny i śpiewu sióstr, będziemy jeszcze musieli słuchać wrzasku osesków i Bóg wie jakiego diabelstwa.Bóg ci zapłać, pomyślała Adelia.Eleonora się uśmiechnęła.- Potrzebuję snu, a jednak trudno mi nie nagrodzić tej dziewczyny.- Wystarczy, że pozwolisz jej tu przychodzić - mruknął Eynsham ze zmęczeniemw głosie.- Byle nie w tym stroju.- Oczywiście ubierzemy ją odpowiednio.183SRPojawił się nowy pomysł stanowiący rozrywkę dla zabicia czasu.Zaprowadzono Adelię do pokoju kobiet, gdzie mężczyzni wtykali głowy przezniedomknięte drzwi, a chór komentarzy powiększał jej poniżenie, gdy stała rozebranado koszuli.Dworki przykładały pasy różnych tkanin do jej skóry i odkrytej głowy,osądzając: to pasuje, to nie pasuje, nie fioletoworóżowy, moja droga, nie z tą karna-cją-jak u trupa.Skąd ona wzięła takie delikatne, białe płótno na koszulę? Czy po-chodzi z Sasów, że ma taką jasną skórę? Nie, nie.Sasi mają niebieskie oczy, pewniejest z Wenedów.Nawet jej nie zapytano, czy chce mieć nową suknię.Nie chciała; ubierała się wtaki sposób, żeby zniknąć w tłumie.Adelia była obser-watorką.Chciała robić wra-żenie tylko na pacjentach, a i wtedy nie jako kobieta.Cóż.chciała robić wrażeniena Rowleyu, do tego jednak nie potrzebowała żadnego ubrania.Z biednymi szwaczkami też nikt nie rozmawiał, choć przemiana wybranego ma-teriału w suknię - bardzo obcisłą u góry, sutą na dole, rękawy wąskie do łokcia, niżejszerokie, sięgające prawie do ziemi - nie była taka prosta, zwłaszcza że Eleonorazażądała misternego haftu pod szyją i wokół ramion, a nadto strój miał być gotowyna świąteczną ucztę.Co to za kobieta, która zabiera szwaczki na wojnę i rekwiruje wojskowe środkitransportu do przewożenia kufrów pełnych oszałamiająco kolorowych brokatów, je-dwabi, płócien i złotogłowiu? W końcu Eleonora zdecydowała się na granatowy ak-samit, który, jak powiedziała, miał barwę kwiatu akwitańskiej winorośli".Kiedy królowa coś robiła, wkładała w to całe serce - pokazała, jak należy przy-piąć muślin do materiału, wybrała cienką złotą opaskę na głowę, ozdobny pas, ha-ftowane trzewiczki, pelerynę z kapturem z tkaniny wełnianej tak delikatnej, że moż-na by ją przeciągnąć przez pierścień - i wszystkie te rzeczy stały się własnościąAdelii.- Należą ci się, moja droga - powiedziała Eleonora, klepiąc ją pogłowie.- To był grozny demon.- Zwróciła się do Eynshama: - Jesteśmyod niego bezpieczni, prawda, opacie? Powiedziałeś, że się go pozbyłeś?Dakers! Co z nią zrobili?- Nie mogłem pozwolić, aby włóczył się swobodnie, żeby znów zagroził mojej pani.Znalazłem go, skrywał się wśród książek konwentu,choć wątpię, czy umie czytać.Powiesiłbym go natychmiast, lecz dobresiostry podniosły krzyk, więc zamknąłem go w klasztornym areszcie.Zabierzemy go z nami, gdy ruszymy dalej, i powiesimy.- mrugnął -jeślinie zamarznie na śmierć.184SREleonora zaśmiała się, ale po chwili powiedziała:- Nie, nie, ta kobieta jest opętana, nie możemy jej powiesić.- Opętana przez zło swojej pani.Lepsza będzie martwa, jak Roza-munda.Noc zdawała się ciągnąć bez końca.Nikt nie mógł wyjść, dopóki królowa nie wy-razi zgody, a Eleonora była niestrudzona.Były gry planszowe, zabawy w lisa i gęś,grano w kości.Wszyscy musieli śpiewać, nawet Adelia, która nie miała głosu iwzbudziła powszechny śmiech.Kiedy przyszła kolej na Mansura, Eleonora nie kryła zachwytu i zaciekawienia.- Pięknie, pięknie.Czy to nie kastrat?Adelia, siedząc na stołku u stóp królowej, przyznała, że tak.- Interesujące.Słyszałam ich na Wschodzie, ale nigdy w Anglii.Podobno mogąsprawić przyjemność kobiecie, lecz nie mają dzieci.Czy to prawda?- Nie wiem, pani.- Była to prawda, ale Adelia nie chciała rozmawiać na ten te-mat w tym towarzystwie.W pokoju robiło się coraz goręcej.Grano, śpiewano.Adelia drzemała, budzona przez przeciąg, gdy ludzie przychodzili i wychodzi-li.Jacques przyniósł jedzenie z kuchni.Montignard i Mansur wyszli, ale zarazwrócili.Opat zniknął, po czym zjawił się ze sznurkiem, żeby spełnić nagłą zachcian-kę Eleonory, która zapragnęła zabawy w kocią kołyskę.Teraz razem z Mansuremsiedzieli naprzeciwko siebie z głowami schylonymi nad szachownicą.Dworzaninwszedł ze śniegiem do schłodzenia wina.Inny młody człowiek, ten, który rzucałśnieżkami w zakonnice, śpiewał do wtóru lutni.Adelia zmusiła się do wstania.Podeszła do stołu, spojrzała na szachownicę.- Przegrywasz - powiedziała po arabsku.Mansur nie podniósł głowy.- Jest lepszy, oby go Allach pokarał.- Powiedz coś więcej.Odchrząknął.- Co mam ci powiedzieć? Jestem zmęczony tymi ludzmi.Kiedy pójdziemy?Adelia zwróciła się do Eynshama:- Lord Mansur każe mi spytać, panie, co możesz mu powiedziećo śmierci tej kobiety, Rozamundy Clifford.185SROpat podniósł głowę, żeby na nią spojrzeć, i znów dostrzegła w jego oczach towcześniejsze zrozumienie.- Czyżby? Naprawdę on? A dlaczego lord Mansur chce to wiedzieć?- Jest medykiem, interesuje się truciznami.Eleonora usłyszała nazwisko Rozamundy.Zawołała przez pokój:- O co chodzi? O czym rozmawiacie?Opat w jednej chwili stał się innym człowiekiem, rubasznym, wesołym.- Medyk dopytuje o śmierć tej suki Rozamundy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]