[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Myślę, że panna Gresham będziezadowolona dopiero wtedy, gdy zamieni mój dom w szpitalpołożniczy i sierociniec, oraz oczywiście w schronisko dla ocalo-nych zwierząt.Odwrócił się do Chloe.- Kiedy skończysz ze swoją protegowaną, przyjdz do mnie.Mam ci coś co powiedzenia - poprosił i pomaszerował do biblioteki,zamykając za sobą drzwi.- Co takiego zrobiłaś? - spytał Samuel.- Nie chodzi o to, co zrobiłam, ale co powiedziałam - odparłaChloe ze skruszonym wyrazem twarzy.Po chwili wzruszyłaramionami i stwierdziła filozoficznie: - Pózniej będę się tymmartwić.Dante, siad.O tak, ja też cię kocham, ale przestraszyłeśPeg.-Uśmiechnęła się do dziewczynki, chcąc jej dodać otuchy, poczym przedstawiła nową podopieczną.- To jest Peg, Samuelu.- Och, naprawdę? - Samuel przyglądał się dziewczynce bezentuzjazmu.- Nie wygląda najlepiej.- Aczy to niby twój interes? - zapytała wojowniczo Peg.Alenawet Samuel był w stanie dostrzec, że pod tą agresywną pozą kryje sięprzeżony, niedożywiony strzęp człowieka.- Jest głodna - oznajmiła Chloe.- Zaprowadzę ją do kuchni idam cos do jedzenia, chociaż przypuszczam, że Alphonse narobistrasznego szumu.A potem podgrzejemy wodę, żeby się mogławykąpac i dam jej jakieś rzeczy.- Kpać się? - zapiszczała Peg.- Ani mi się śni.- Chodz ze mną, dziecko - powiedział Samuel.- Pani Herridgebędzie wiedziała, co z tobą począć.Gdybym był na twoim miejscupanienko, poszedłbym do biblioteki i stawił mu czoło.Im dłużejbędzie rozmyślał, tym gorzej.- Chyba tak.- Chloe zawahała się chwilę.Pani Herridge,gospodyni, była kobietą nieznoszącą sprzeciwu.Ale Alphonse to-lerował jej obecność w kuchni dużo lepiej niż obecność Chloe irozlicznych stworzeń.- Idz z Samuelem, Peg - poprosiła.- Zaopiekujęsie tobą, a kiedy się lepiej poczujesz, porozmawiamy o tym cozamierzasz.- Nie bierzesz mnie do więzienia? - Peg przeszyła Samuela-wzrokiem, ale w tym spojrzeniu przeplatały się niepewność i strach - A niby czemu miałbym to robić? - Pokręcił głową.- Chodzjuż, dziecko, damy ci jeść.Nie tylko ty jedna jesteś głodna.Chloe patrzyła, jak Peg z wahaniem idzie za Samuelem do po-mieszczeń kuchennych.Po chwili wyprostowała plecy i weszła dobiblioteki.Dante od razu umościł się na swoim stałym miejscu nawytartym dywanie i ciężko westchnął.- Jak śmiałaś powiedzieć coś takiego? - spytał ostro Hugo, nimzdążyli zamknąć drzwi.- Zachowałaś się bezmyślnie jak dziecko.Słyszałem wiele obrazliwych, głupich uwag, ale to.- Chciałam jej dodać otuchy - przerwała mu Chloe.- Myślałam,że poczuje się swobodniej.- Myślałaś, że poczuje się swobodniej! Drogi Boże! - Prze-czesał włosy rękoma. A jeśli rozpowie pozostałym domownikomto, co jej powiedziałaś? Pomyślałaś, co się stanie? Upadła kobieta!Chloe, nie wiem, co z tobą począć!O takich konsekwencjach rzeczywiście nie pomyślała.- Nie wezmą tego na poważnie - próbowała go przekonać.-Pomyślą, że to był dowcip albo że się przesłyszała.- Skąd masz tę pewność?- No.no bo to czysty absurd  odparła. Przecież sam wiesz,Hugonie.Nikomu nie przyszłoby do głowy, że.że.- Ze uwiodłem swoją podopieczną - zakończył za nią lodowa-tym tonem.Chloe uświadomiła sobie, iż niechcący obudziła w nim demonypoczucia winy.Za chwilę wyślizgnie się jej z rąk do świata zprzeszłości.chyba że sprowokuje go do innej reakcji.- Ach tam.- Wzięła egzemplarz  Gazette" i udawała, że czyta z uwagą pierwszą stronę.- Chciałabym wiedzieć, jak się czujeuwiedziona kobieta.Być może jest to zabawne.Jeśli w moim przypadku w ogóle można mówić o uwiedzeniu, to dobrze pamiętam,że raczej ja uwiodłam ciebie.Nie rozumiem, dlaczego przypisujeszsobie wszystkie zasługi - dodała i ostrożnie zerknęła znad gazety, byzobaczyć, jak zareaguje.Intryga odniosła skutek lepszy, niż oczekiwała.Zniknął pusty wyraz twarzy, Hugo był bliski wybuchu.Wyrwał jej z rąk gazetę, ale sama zdołała uciec, piszcząc z uda-wanego przerażenia.- Ty dzieciaku! - Rzucił się za nią.Chloe uciekła na sofę i prze-skoczyła przez jej oparcie.Umknęła za stół i pokazała mu język.Powiedz mi, Hugonie, jak się czuje uwiedziona osoba? Proszę,umieram z ciekawości.- Zrobiła unik, gdy przeszedł za stół,wskoczyła na krzesło i przełożyła nogę przez oparcie, żeby prze-ślizgnąć się na drugą stronę.Krzesło zachwiało się i przewróciło.Po-leciała z wrzaskiem na podłogę i zaplątała się w spódnicy, machającw powietrzu nogami i pokazując pończochy.Hugo uśmiechnął sięniechętnie.Schylił się i wyplątał ją z krzesła. - Nawet nie spytam, czy nic sobie nie zrobiłaś - oznajmił.-Jeślinawet, to zasłużyłaś.- Strzepnął jej z tyłu spódnicę z większą doząenergii, niż to było konieczne.- Nie chcę już nic słyszeć na tematupadłych kobiet i uwodzenia.- Dobrze, Hugonie - powiedziała ze słodyczą, jeszcze bardziejudawaną niz przed chwilą strach.Policzki zaróżowiły jej się z wy-siłku i, co doskonale już rozpoznawał, z podniecenia.Zatrzepotałarzęsami, wbijając w niego maślane oczy.- I nie flirtuj ze mną.- Nie flirtuję - odpowiedziała zgodnie z prawdą.- Czy mamzamknąć drzwi na klucz?- Czy masz co?W odpowiedzi podbiegła do drzwi i przekręciła klucz w zamku.- Gotowe.Oparła się o drzwi, piersi jej szybko falowały, a w oczach malo-wało się zaproszenie - silne podniecenie przesłaniało wszystko.- Możemy zrobić to szybko.Nie musimy się rozbierać.Hugo znowu się zatracił.Przez głowę przemknęła mu myśl,czy kiedykolwiek zdoła się wyzwolić spod jej uroku, czy będzie wstanie jej się oprzeć, gdy w ten sposób roztacza wokół niegomagiczną siłę.Była taka pewna siebie, doskonale wiedziała, czegochce, co ma do zaofiarowania.i nieomylnie odgadywała, jak on nato zareaguje.Była archetypem kobiety.Powoli podniosła spódnicę i halkę, nie spuszczając oczu z jegotwarzy.- Zróbmy to na stojąco.Można to tak zrobić?- Można - odparł, czując, że pochłania go czysta, prymitywnażądza.Podszedł do niej, odwiązał tasiemkę przyjedwabnych majtkach,które z szelestem upadły na podłogę, a potem odpiął spodnie.- -Oprzyj się.- Rozwarł jej kolana swoim kolanem.Roześmia-la się.był to śmiech triumfu.i zrobiła, o co prosił.Trzymającwysoko spódnicę, oparła się mocno o drzwi, aż poczuła na plecachich nierówną powierzchnię.Jednym szybkim pchnięciem wszedł w jej aksamitne, wilgotneciało.Westchnęła i uśmiechnęła się do niego promiennie.Chwyciłjej biodra obiema rękoma, wbijając palce w satynową skórę, i poru-szał się w niej rytmicznie.Czul, jak z każdym pchnięciem wzbieraw niej rozkosz, widział to też na jej twarzy.Przejechała językiem powargach i znowu się roześmiała.Odkąd poprosił ją, by nie zamykałaoczu, nigdy tego nie robiła.Miał wrażenie, że wpadnie do tegowulkanu namiętności, z którego buchał żar.- Teraz - szepnęła nagle.- Hugonie, teraz!- Wiem, skarbie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl