[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwróciła się natychmiast i skierowała do wyjścia, ale Blanche, ruszając do przodu,wyciągnęła rękę, aby ją zatrzymać.- Jane.- Nawet dla niej samej własny głos zabrzmiał wysoko i nienaturalnie.- Jane,nie dzwoniłam z powodu lunchu.Dziękuję, że go przyniosłaś.ale jest coś, co.cochciałabym z tobą omówić.Jane odwróciła się w drzwiach i spojrzała za siebie, a jej oczy były teraz przyćmione inieprzeniknione.Przez moment Blanche wpatrywała się jedynie w tę pękatą, pokonaną przezżycie postać w bezkształtnej sukience, w te idiotycznie pofarbowane włosy, połyskującemocno czerwienią, i w dziecięcą twarz, naznaczoną liniami wieku i zgorzknienia.Widząc towszystko - właściwie zmuszona w tej chwili to zauważyć - Blanche poczuła w sobieosobliwą mieszankę lęku i współczucia.Skupiła wzrok na dłoniach.26SR - Jane, obawiam się, że mam złe wieści.Miałyśmy ostatnio pewne kłopoty.finansowe kłopoty, rozumiesz, i.zdaniem Berta Hanleya, będziemy musiały opuścić tendom.Ja już.- Urwała, świadoma delikatnego ożywienia w postawie Jane.- Powinnam byłapowiedzieć ci wcześniej, wiem o tym, ale Bert cały czas myślał, że jeszcze może się cośzmienić i.- Kiedy rozmawiałaś z Bertem Hanleyem?Blanche, przestraszona, podniosła wzrok i napotkała wlepione w nią spojrzenieciemnych oczu, zdecydowanych, ożywionych, wyczekujących, i poczuła, że nagle brakuje jejtchu.- Cóż.zdaje się, że w zeszłym tygodniu.Jane, patrząc na nią bez zmrużenia oka, pokręciła tylko ledwo dostrzegalnie głową.-Bert Hanley nie dzwonił tutaj w zeszłym tygodniu.I ty też do niego nie dzwoniłaś.Wiem otym.- Ja.no cóż, nie, nie rozmawialiśmy przez telefon - plątała się Blanche.- Właściwieto napisał do mnie list.Ale to bez znaczenia.Jane znowu pokręciła głową.- Nie napisał też żadnego listu.Nie było żadnego listu zjego kancelarii od.- Owszem, Jane, owszem, był.- To ja przynoszę pocztę - powiedziała Jane z irytującym spokojem.- Myślę, żewiedziałabym o tym.Blanche dostała wypieków z zażenowania.Zwilżyła nerwowo usta.- Więc musiałprzyjść jeszcze wcześniej.Wysłał go z naszym czekiem.- To było prawie miesiąc temu.Niebawem dostaniemy czek na ten miesiąc.Czemuwięc.?- Jane - przerwała w desperacji Blanche - to nie ma znaczenia kiedy i jak dostałam tęwiadomość od Berta.To nie jest tematem naszej rozmowy.Sedno tkwi w tym.Pod bezlitosnym spojrzeniem siostry jej głos osłabł i zamilkł.Wydawało się, że słabyuśmiech, jak umykający cień, poruszył kącikami ust Jane.- Kłamiesz - powiedziała spokojnie, lecz stanowczo.- Jesteś zwykłą kłamczuchą,Blanche.Blanche ruszyła wózkiem do przodu, lecz w tej chwili zabrzęczał telefon, a onaszybko, niemal jak w konwulsjach, zwróciła się w stronę biurka.Dzwięk ten rozbrzmiał taknagle i tak ją zaskoczył, że nie zdołała nawet wprawić w ruch wózka, gdy Jane już cofnęła sięod drzwi i chwyciła za telefon.- Jane!Nie zniechęcona, Jane wyniosła aparat z pokoju na korytarz.Rzucając za siebiebłyskawiczne spojrzenie, podniosła słuchawkę.27SR - Halo? - odezwała się.Zbyt zszokowana, by dłużej protestować, Blanche słuchała w niemej bezsilności.- Ach tak?.Nie.Nie ma jej teraz tutaj.Och, nie, to zupełnie nie tak.No cóż,coś jej się pomyliło; Blanche zupełnie nie jest tym zainteresowana.Och, tak, jestempewna.Oczywiście, że tak.No więc potem zmieniła zdanie i możecie po prostu o tymzapomnieć.Ależ naturalnie, zrobię to, jeśli to komuś sprawi przyjemność.Och, jestempewna, że wszystko jest w porządku, jestem o tym przekonana.Tak.Tak, oczywiście.Dobrze, jeśli trzeba, ale.Tak.W takim razie wszystko w porządku.Do widzenia.Odkładając słuchawkę, odstawiła telefon na miejsce, z którego uprzednio zabrała goBlanche.Odwróciła się, po czym ruszyła w stronę galeryjki i schodów.- Jane!Gdy Blanche ruszyła w końcu z wózkiem do przodu, Jane znów pojawiła się wdrzwiach, a jej wytrzeszczone oczy przybrały niewinny, pytający wyraz.- To Bert dzwonił, prawda? - spytała Blanche.Przez dłuższą chwilę Jane tylko stała w bezruchu.Wreszcie pokręciła głową.- To byłajedna z tych kobiet, które proponują swe usługi przez telefon.Mówiła coś o zmianie tapicerkina meblach.Powiedziałam, że nie jesteś zainteresowana.- Ale powiedziałaś, że zmieniłam zdanie.Jane, wiem, że nie jesteś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]