[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie, tatusiu, to nie mógł być Swistun.Nie pamiętasz? Pan Jago zadzwonił do nas wczoraj owpół do ósmej i powiedział, że Swistun nie żyje.A teraz stwierdził, że jest rad, że wtedy zadzwoniłi że będziesz wiedział dlaczego.Milczał.Usłyszała szum wody, lecącej z kranu do czajnika, potem patrzyła, jak ojciec powolistawia go na stole, włącza sznur do kontaktu, sięga po kubek.Czuła łomot swojego serca, ciepłoAnthony'ego, jego puchatą główkę pod swoim podbródkiem.Zapytała: Co pan Jago chciał przezto powiedzieć, tatusiu? Chciał powiedzieć, że ktokolwiek zabił pannę Robarts, zamierzał zwalić to na Zwistuna.A to zkolei oznacza, że policja będzie podejrzewać tylko tych, którzy nie wiedzieli o jego śmierci. Ale ty wiedziałeś, tatusiu, bo ci o tym powiedziałam.Odwrócił się i nie patrząc na niąpowiedział: Mamie by się niepodobało, że kłamiesz.Nie był jednak rozgniewany i wcale jej nie karcił.Jedynym, co usłyszała w jego głosie, byłoogromne znużenie.Powiedziała cichutko: Ależ to nie jest kłamstwo, tatusiu.Pan Jagozadzwonił, kiedy poszedłeś do ubikacji.Powiedziałam ci jak wróciłeś.175.D.JAMESWtedy podniósł głowę i ich oczy się spotkały.Nigdy nie sprawiał wrażenia tak przegranego, takwyzbytego nadziei.Odrzekł: W porządku, powiedziałaś mi.I to właśnie oświadczyszpolicjantom, kiedy cię zapytają. Oczywiście, tatusiu.Powiem im co się stało.Pan Jago powiedział mi o Zwistunie, a japowiedziałam tobie. A pamiętasz, co na to odrzekłem?Smoczek skleił się.Wyjęła go z buzi Anthony'ego i potrząsnęła butelką, żeby wpuścić do niejpowietrze.Anthony zareagował wściekłym wrzaskiem, który uciszyła, podając mu na powrótsmoczek. Chyba mówiłeś, że jesteś zadowolony.%7łe nic nam teraz nie grozi. Tak stwierdził. Nic nam teraz nie grozi. Czy to znaczy, że nie będziemy musieli wynieść się z chaty? To zależy.Ale na pewno nie będziemy musieli wyprowadzić się od razu. Kto będzie teraz właścicielem, tatusiu? Nie wiem.Pewnie ten, kto jest jej prawnym spadkobiercą.Może zechce sprzedać dom. A nie moglibyśmy go kupić, tatusiu? Fajnie by było, gdybyśmy go mogli kupić. To znowu zależy od ceny.Nie ma sensu zastanawiać się nad tym Właśnie teraz.Chwilowowszystko jest w porządku. Czy policja do nas przyjdzie? zapytała. Jasne.Prawdopodobnie jeszcze dzisiaj. A dlaczego tu przyjdzie, tatusiu? %7łeby sprawdzić, czy wiedziałem o śmierci Zwistuna.%7łeby cię zapytać, czy wczoraj wieczoremwychodziłem z domu.Pewnie przyjadą, jak wrócisz ze szkoły.Nie zamierzała jednak iść do szkoły.Było ważne, żeby dziś nie odstępować boku ojca.I miała napodorędziu wymówkę, ból brzucha.W dodatku prawdziwą, a przynajmniej częściowo prawdziwą.Kucając w toalecie zobaczyła niemal z radością pierwsze różowe oznaki miesiączki. Ale ty nie wychodziłeś z domu, tatusiu, prawda? Byłam na dole do piętnaście po ósmej, apotem słyszałam, jak się kręcisz na dole.No i grał telewizor. Telewizor nie jest żadnym alibi odparł. Ależ zeszłam także na dół.Nie pamiętasz? Położyłam się do łóżka wcześnie, o ósmejpiętnaście, ale nie mogłam zasnąć i chciało mi się pić.Więc zeszłam tuż przed dziewiątą, żebynapić się wody.Potem176INTRYGI I %7łDZEusiadłam na mamy krześle i czytałam.Przecież musisz pamiętać, tatusiu.Wróciłam na górę dopierowpół do dziewiątej.Stęknął. Tak, pamiętam.Nagle uświadomiła sobie, że do kuchni weszły blizniaczki i stojąc obok siebie w drzwiach wpatrująsię w ojca wzrokiem bez wyrazu.Rzuciła ostro: Wracajcie i ubierzcie się.Nie powinnyścieschodzić na dół bez ubrania, możecie się przeziębić.Posłusznie odwróciły się i szurając stopami ruszyły po schodach na górę.Z czajnika biła para.Ojciec wyłączył go, ale nie przystąpił do parzenia herbaty.Siedział tylko przystole, opuściwszy głowę.There-sie wydało się że słyszy jego szept: Nie jestem ciebie wart.Niejestem ciebie wart. Nie widziała jego twarzy, ale przez jedną okropną chwilę odniosła wrażenie,że płacze.Nie przestając karmić Anthony'ego wstała i podeszła do ojca.Obie ręce miała zajęte, aleprzynajmniej przysunęła się doń jak najbliżej.Powiedziała: Wszystko jest dobrze, tatusiu.Nie masię o co martwić.Wszystko będzie w porządku.2W poniedziałek 26 wrześnią Jonathan Reeves pracował na zmianie 8.15 14.45 i jak zwyklepojawił się przy swoim stanowisku jeszcze przed czasem.Dopiero jednak za pięć dziewiątazadzwonił telefon i Jonathan usłyszał oczekiwany głos.Caroline mówiła z zupełnym spokojem itylko słowa były ponaglające. Muszę się z tobą zobaczyć.Natychmiast.Możesz się wymknąć? Chyba tak.Pan Hammond jeszcze nie przyszedł. Spotkajmy się więc w bibliotece.Zaraz.To bardzo ważne, Jonathanie.Nie musiała mu tego mówić.Nie domagałaby się spotkania w godzinach pracy, gdyby chodziło ojakąś błahostkę.Biblioteka mieściła się w budynku administracyjnym obok archiwów i w części pełniła rolęświetlicy pracowniczej.Półki ciągnęły się wzdłuż trzech ścian, natomiast środek pomieszczeniaumeblowano dwoma wolnostojącymi regałami i ośmioma wygodnymi krzesłami wokół niskichstolików.Kiedy Jonathan wszedł, Caroline była już na12 Intrygi i żądze177.D.JAMESmiejscu: stojąc obok regału z periodykami, przeglądała najnowszy numer Naturę".Prócz niej wbibliotece nie było nikogo.Jonathan podszedł do Caroline, zastanawiając się, czy powinien jąpocałować, kiedy jednak odwróciła się i ogarnęła go spojrzeniem, pojął, że byłby to błąd
[ Pobierz całość w formacie PDF ]