[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wzmacniane szkło niebyło dostatecznie grube, by powstrzymać betonową donicę, którą w nie rzucił.Norman wypowiedział ostatnie chropowate słowo i pozwolił swojej lewej dłoni opaść na otwarty gri-muar trzymany w prawej.Gardło go bolało, oczy piekły, dygotał z podekscytowania, czekając, aż zna-czące drżenie powietrza zapowie przybycie demona.Co się nie stało.W jednej chwili pentagram był pusty, a bębnienie w głowie Normana utrzymywało swój wspania-ły rytm.W następnej, bez ostrzeżenia, pentagram świecił pustką, a w ciszy, jaka zapadła, pozostałotylko gasnące echo.Norman załkał i upadł na kolana, upuszczając grirnuar, by zakryć dłońmi twarz.Coreen zaszlochała i zaczęła szarpać więzy.Jej świadomość odpychała od siebie to, czego nie była wstanie zaakceptować.Vickł starała się oddychać płytko przez zęby, pierwszy raz szczęśliwa, że tak naprawdę nic nie widzi.Każdy strach, który kiedykolwiek czuła, każdy koszmar, każda zmora od dzieciństwa aż do wczorajucieleśniły się w tym rozmazanym kształcie w pentagramie.Zacisnęła zęby, dusząc zawodzenie,i wykorzystał swój stan - osłabienie, ból - jako osłonę przed Władcą Demonów. Za bardzo mnie jużwszystko boli, żeby mogło boleć bardziej".To coś w pentagramie wydało się tym rozbawione.Kolory stapiały się ze sobą w niemożliwy sposób w cienie, które paliły serce i mroziły duszę, aż stwo-rzyły wreszcie istotę ze złotymi lokami, niebieskimi oczami i bardzo, bardzo białymi zębami.Smukłai hermafrodyczna, nie przynależała do żadnej płci, przynależąc jednocześnie do obu.- Wystarczy - powiedział Władca Demonów i przerażenie opadło do znośnego poziomu.Obejrzałgranice swojego więzienia, a potem życia poza nim.Zignorował Coreen, ale przykucnął po tej stroniepentagramu, gdzie leżała Vicki, i uśmiechnął się z aprobatą, patrząc na wzory z krwi na podłodze.- Więc to ty jesteś życiem, które otwiera mojądrogę do władzy.- Uśmiechnął się, a Vicki odczuła ulgę, że widzi tylko niewyrazny zarys jego twarzy.-Ale nie jesteś zbyt skłonna do współpracy, prawda?Tylko brak władzy nad mięśniami pozwolił jej zwalczyć nagłą potrzebę położenia krwawiącegonadgarstka z powrotem na podłodze.Szok, którego doznała, gdy rozpoznała kreaturę, dodał jej sił.-Ja.Ja cię znam.- Nie twarz, nie tę bestię, ale jej istotę, tę istotę znała.-Ja też cię znam.- W oczach Władcy Demonów coś przez chwilę migotało.- Tym razem wygrałem.To koniec, Victorio.Nienawidziła tego imienia.- Nie póki.nie zaśpiewa gruba dama.- %7łart? W twojej sytuacji? Myślę, że lepiej byś spożytkowała siły, błagając o litość.- Wstał i otrzepałdłonie o uda.- Szkoda, że nie mogę pozwolić ci żyć.Z przyjemnością bym popatrzył, jak zareagujeszna moje plany.Wszystko, czego w tej chwili chciała Videi, to mieć dość śliny, by splunąć.Odwrócił się do Normana, wciąż chowającego się za hibachi.- Wstań!Podnosząc grimuar i trzymając go niczym talizman, Norman wstał chwiejnie.- Uwolnij mnie!Dolna warga Normana opadła, a na jego twarzy zagościł wyraz buntu.- Nie.Ja cię wezwałem.Jestem twoim panem.-To on miał moc, nie to coś.On.Zmiech Władcy Demonów zmiótł okna w mieszkaniu.Norman zaczął zbliżać się do pentagramu, poruszając tak, jakby do ramion miał przyczepione sznur-ki, a Władca Demonów sterował nim niczym marionetką.- Nie - zajęczał.- Ja jestem panem. On walczy", uświadomiła sobie Vicki.Spodziewała się, że wolna wola Normana zostanie zmiecionajak domek z kart.Ale duma i egoizm stawiały większy opór, niż myślała.Gdy Henry wysiadł z windy na dziewiątym piętrze, zapach krwi niemal go oszołomił.Silniejszy nawetod rozchodzącego się trującego odoru demona, prowadził go do właściwych drzwi.Były zamknięte.Metal wytrzymał.Drewno ustąpiło i poszło w drzazgi.Vicki usłyszała hałas, jakby dochodził z bardzo daleka.Rozpoznała go, pojęła, co to znaczy, ale niebyła w stanie się przejąć.Hałas nie uszedł uwadze Władcy Demonów, ale ten go zignorował.Skupiał uwagę na Normanie, któ-ry stał już bardzo blisko pentagramu, trzęsąc się, spływając potem i przegrywając walkę.Słowo składało się głównie ze spółgłosek i rozdzierało uszy, tak samo jak rozdzierało gardło.Władaca Demonów prychnął i odwrócił się, tracąc przy tym ruchu pozory ludzkości.Kiedy zobaczyłHenry'ego, pozory powróciły i stwór uśmiechnął się.- Wzywasz moje imię, Dziecko Nocy, czyżbyś był tu panem? Przyszedłeś ocalić świat śmiertelnychprzed moją władzą?Henry poczuł, jak demon napiera na jego umysł, i odtrącił go.Gdy odpowiedział, jego własne prych-nięcie było niewiele mniej demoniczne.- Wracaj do otchłani, nasienie szatana! Ten świat nie jest twój!- Nasienie szatana? - Władca Demonów pokręcił głową.- Znać po tobie wiek, Henry Fitzroyu.Tenświat nie wierzy w Mrocznego Pana.Nauczę go wierzyć, a ty mnie nie powstrzymasz.- Nie oddam ci tego świata bez walki.- Nie odważył się odwrócić wzroku od demona, by spojrzeć naVicki, choć wiedział, że to zapach jej krwi wypełnia pokój.- Walcz, ile tylko chcesz.- Kreatura skłoniła się z gracją.- Przegrasz.- Nie! - Norman wstał na wykrzywionych nogach, z grimuarem wciśniętym pod pachę, ściskając AK-47 tak mocno, że aż zbielały mu palce.- Ja wezwałem twoje imię! Ja jestem panem! Nie będzieszmnie ignorował! Nie będziesz! Nie będziesz! Nie będziesz!Krótka seria przecięła przestrzeń nad pentagramem, niemal przecinając Władcę Demonów na pół
[ Pobierz całość w formacie PDF ]