[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musimy tylko zabukować bilety, kupić cijakiś seksowny kostium i wysłać cię do tego Picassa.Na myśl o Evanie westchnęłam.Zamknęłam oczy i oparłam sięwygodnie w fotelu.Wyobraziłam sobie, jak zaskakuję go w jego domku- bez kawałków sera zwisających z nosa i bez gołego tyłka wystającegospod przy-krótkiej starej koszulki, bez karykaturalnej zaczerwienionej izapuchniętej twarzy i bez dawnych uczuć do byłego męża niepozwalających rozkwitnąć miłości do niego.Wyobraziłam nas sobie wedwoje bez żadnych obciążeń.To był ładny obrazek.353- Ziemia do Melanie - Weezie potrząsała moją stopą.- Dokądodleciałaś?Otworzyłam oczy.- Pomyślałam, że w sumie mogę to zrobić.- Ale co? Pracować ze mną czy polecieć do Evana?- Jedno i drugie.Weezie wyskoczyła z fotela i rzuciła się na mnie.- Zadzwonię do linii lotniczych.A ty się pakuj.Uśmiechnęłam się.- A ciebie kto mianował szefem? Myślałam, że jesteśmy partnerkami.-Ty możesz porządzić, jak wrócisz.Będziemy się zmieniać wzależności od sytuacji.Chciałam coś powiedzieć - podziękować jej, że zawsze mogę na niąliczyć, że tyle mnie nauczyła o przyjazni, że mogę jej wszystkopowiedzieć, a ona jest ze mną szczera do bólu - ale Weezie mniepowstrzymała.- Idz się pakować.- Tak jest!354ROZDZIAA TRZYDZIESTY TRZECINastępnego ranka o siódmej czterdzieści pięć siedziałam już wboeingu 757, lot do Fort Lauderdale.Tam miałam się przesiąść dodziewiętnastoosobowego samolotu na Trasure Cay, jedną z bardziejcywilizowanych wysp Aba-co.I dopiero stamtąd promem miałamdotrzeć na Green Turtle Cay, maleńką wysepkę, na której Evanwynajmuje swój domek.Opis podróży, samoloty, promy, wszystko to brzmi dość niewinnie ibeztrosko, ale może być bardzo mylące, bo wcale się tak nie czułam.Wręcz przeciwnie.Byłam kłębkiem nerwów.Panicznie bałam sięnajlżejszych nawet turbulencji i zawsze unikałam małych samolotów zsilnikami turbośmigłowymi są jak samochody, tylko ze skrzydłami.Mimo to jednak uznałam, że dla Evana warto ryzykować życie.Skoroznalazłam w sobie tyle odwagi, by się wybrać do niego bez zaproszenia,powinno mi jej wystarczyć na całą tę rozchwianą i rozkołysaną podróż.W zasadzie miałam szczęście, że z dnia na dzień udało mi się kupićbilet w drugiej klasie na linii Nowy Jork Floryda, jeśli wziąć poduwagę masy ludzi z drugim domem na Florydzie, którzy regularnielatają na tej trasie.Jeszcze więcej szczęścia miałam, dostając miejsceprzy oknie.Dwadzieścia minut po starcie samolot unosił się nadwybrzeżem, a ja, żeby się uspokoić, odwróciłam się do pasażerasiedzącego obok mnie.Zawsze tak robiłam - jeśli on lub ona się niedenerwowali, gdy samolot nagle obniżał pułap albo zaczynało nimtrząść, brałam to za dobry znak.355Mężczyzna obok mnie w tym konkretnym samolocie był posześćdziesiątce, tak mi się przynajmniej wydawało.Miał na sobiegranatową bluzę, ciemnozielone spodnie, różowy sweter i białe buty.Innymi słowy zamienił obowiązującą na Manhattanie czerń nawielokolorową kreację typową dla południowej Florydy.Czytał książkę-powieść popularyzującą teorię, że Bóg jednych zabiera do nieba, ainnych nie i wydawał się nią całkowicie pochłonięty.Może sięzastanawiał, do której grupy należy.Siedziałam obok niego jak na szpilkach, podekscytowana i niepewna,jak się zakończy moja przygoda, i po prostu musiałam z kimś pogadać.Więc zagadnęłam go, przerywając mu lekturę.A on odłożył książkę bezcienia irytacji i dał się wciągnąć w rozmowę, co świadczyłoo jego dobrym sercu.Uznałam, że trafi jednak do grupy, która pójdziedo nieba.Na początku rozmawialiśmy o niczym.Ma na imię Charles, ale mówiądo niego Chuck.Zona, dwoje dziecii troje wnucząt.Jest dermatologiem w Fort Lauderdale, gdzie prowadziprywatną praktykę.Wraca od wnuków z Long Island.I takie tam.Potem, jak to się często zdarza między pasażerami, którzy wiedzą, żeto jednorazowe spotkanie, rozmowa przeszła na bardziej osobistetematy.Przynajmniej z mojej strony.Byłam ostro nakręcona i jak jużwspomniałam, buzia mi się nie zamykała.Opowiedziałam Chuckowi o Evanie, jak mnie wspierał w bardzotrudnym okresie mojego życia, jak postanowił na poważnie zająć sięmalarstwem, kiedy wylali go z wydawnictwa, i o tym, jaka jestemzdenerwowana swoją spontaniczną decyzją, by go odwiedzić, i że teraz,kiedy oboje zostawiliśmy przeszłość za sobą, będziemy mogli się dosiebie zbliżyć.(Naprawdę nie umiałam się zamknąć).356Chuck zapytał, czy to u mnie normalne, że mam wysypkę, gdy jestemzdenerwowana.Ja zapytałam, dlaczegopyta.A on na to:- Bo chyba zdrapała pani już całą skórę lewej ręki.Jest cała w krostkach.Spojrzałam na rękę i zobaczyłam okropną wysypkę.Taka byłamzaprzątnięta Evanem, że nie zauważyłam nawet, jak zdrapuję własnąskórę.-Teraz, kiedy mi pan o tym powiedział, czuję, jak bardzo mnie swędzi.Przyjrzał się bliżej zródłu świądu i poprosił, bym pokazała drugą rękę.Zrobiłam to i ku swojemu przerażeniu zobaczyłam takie same zmianyskórne.- Nigdy wcześniej nie miałam pokrzywki.-To nie pokrzywka - odparł, kiedy już dokładnie obejrzał moje ręce,szyję i maleńkie zaczerwienienie pod lewym uchem.Wszędzie miałamwysypkę.- Czy w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin była paniw lesie?Powiedziałam, że nie.On jednak zapytał, czy jestem tego pewna.Ja nato, że jak najbardziej jestem pewna.I wtedy przypomniałam sobieCentral Park.- Ale to nie był właściwie las - wyjaśniłam - tylko kępa krzewów ibyłam tam zaledwie kilka minut.Pokiwał głową i roześmiał się cicho.Zapytałam, co go tak śmieszy, aon odparł, że ludzie często biorą sumaka jadowitego za nieszkodliwąroślinę.- Sumak jadowity? - krzyknęłam.Dwukrotnie zdarzyło mi się cośpodobnego po weekendowych wypadach z Danem i za każdym razemmiałam ochotę się zabić.Nigdy tak mnie nic nie swędziało.Nigdy mojaskóra nie była tak malinowoczerwona, w dodatku cała w krostkach.Nigdy nie byłam zmuszona przez tydzień chodzić tylko w prześcieradle,aż wysypka wreszcie zaczęła wysychać i mogłam znieść dotyk innegomateriału.Nigdy wcze-357śniej też nie zużyłam całej kadzi mieszaniny tlenku cynku i wodywapiennej.Powiedziałam Chuckowi, że to nie może być to.Nie akurat teraz.Onna to, że bardzo mu przykro, ale postawiłby na tę diagnozę swojątrzydziestoletnią karierę dermatologa.- Niech pani spróbuje się nie drapać - ostrzegał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]