[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pańska żona bardzo mi się podoba.Ich liebe IhreFrau.Ja jestem w pańskiej żonie zakochany po same uszy, jak mawiał poetaVrchlick.Kapitales Frau.Wzburzony pan chciał się rzucić na Szwejka, który stał spokojnie i niezdradzał strachu, ale stary saper Vodiczka, który bardzo uważnie śledził każdyruch zagniewanego pana, podstawił mu nogę, wyrwał mu list z ręki, którym tenstale wymachiwał, wsunął go do kieszeni i zanim się pan Kakonyi zorientował,złapał go Vodiczka, zaniósł ku drzwiom, otworzył je wolną ręką, a po chwilisłychać było, jak coś ciężkiego stacza się po schodach.Wszystko stało się tak szybko, jak to się dzieje w bajce, gdy diabeł przychodzisobie po duszę, która mu się zaprzedała.W przedpokoju pozostała tylko serwetka zagniewanego pana.Szwejkpodniósł ją, zapukał grzecznie do drzwi pokoju, z którego przed pięciu minutamiwyszedł pan Kakonyi i z którego słychać było płacz kobiety.- Oddaję pani serwetkę - rzekł Szwejk zwracając się bardzo uprzejmie dopani, która płakała na kanapie.- %7łeby jej nie podeptali.Moje uszanowanie pani.Trzasnął obcasami, zasalutował i wyszedł do sieni.Na schodach nie byłożadnych śladów walki, bo wszystko zgodnie z przewidywaniem Vodiczki poszłobardzo gładko.Tylko na dole, koło bramy, znalazł Szwejk rozdarty białykołnierzyk.Tutaj rozegrał się widać ostatni akt tragedii, gdy pan Kakonyitrzymał się bramy i rozpaczliwie się bronił, aby nie być wywleczonym na ulicę.Natomiast na ulicy był ruch niezgorszy.Pana Kakonyiego zaciągnięto dopobliskiej bramy, gdzie polewano go wodą, a na środku ulicy saper Vodiczka jaklew walczył z kilku honwedami-huzarami, którzy stanęli w obronie swegoziomka.Wywijał on bagnetem na pasie jak cepem.Walczył po mistrzowsku, alenie walczył sam.Ramię przy ramieniu walczyło obok niego kilku żołnierzy240czeskich z różnych pułków.Przechodzili akurat ulicą i pośpieszyli ziomkowi zpomocą.Szwejk opowiadał pózniej, że sam nie wie, jak się wplątał w tę całą awanturę;że nie miał bagnetu, więc opędzał się kijem, który mu się do rąk przyplątał, a byłwłasnością jakiegoś wystraszonego świadka tej bijatyki.Awantura trwała dość długo, ale nawet najpiękniejsze rzeczy mają swójkoniec.Nadeszło wojsko z bereitschaftu i zabrało z sobą uczestników walki.Szwejk maszerował obok Vodiczki ze swoim kijem, który przez komendantabereitschaftu uznany został jako corpus delicti.Szedł krokiem równym, trzymając kij na ramieniu niby karabin.Stary saper Vodiczka przez cały czas milczał uparcie i dopiero gdy wchodzilina odwach, rzekł melancholijnie do Szwejka.- A co, nie mówiłem ci, że Madziarów nie znasz?241Rozdział 19NOWE CIERPIENIAPułkownik Schrder z zadowoleniem spoglądał na bladą twarz porucznikaLukasza, który miał duże sine kręgi pod oczyma; porucznik, zakłopotany, niepatrzył w twarz swego zwierzchnika, ale ukradkiem jakby studiował jakieś ważnezagadnienie, spoglądał na mapę dyslokacji wojsk w obozie.Mapa ta była jedynąozdobą całej kancelarii pułkownika.Przed pułkownikiem leżało na stole kilka gazet z artykułami zakreślonymikolorowym ołówkiem.Pułkownik jeszcze raz spojrzał na nie, a potem rzekłpatrząc uważnie na porucznika Lukasza:- Więc pan już wie o tym, że służący pański Szwejk jest w areszcie i żezostanie prawdopodobnie oddany pod sąd dywizyjny?- Wiem, panie pułkowniku.- Oczywiście, że to nie wszystko - z naciskiem rzekł pułkownik pastwiąc sięnad swoim podwładnym.- Na tym sprawa się nie skończy.Opinia publiczna jestwzburzona tym, co spłatał pański służący, ale do całej tej afery zostało wplątanetakże i pańskie nazwisko, panie poruczniku.Z dowództwa dywizji nadesłano namjuż pewien materiał.Mamy także kilka gazet, które pisały o wypadku.Może panmi te artykuły przeczyta na głos
[ Pobierz całość w formacie PDF ]