[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy wychodziÅ‚ na ulicÄ™, minÄ…Å‚ przysadzistÄ… matronÄ™, która zatrzymaÅ‚a siÄ™i spojrzaÅ‚a mu prosto w twarz.W tej krótkiej chwili, zanim odwróciÅ‚ siÄ™, by zejść ze schodów, poznaÅ‚ jÄ… izobaczyÅ‚ w jej oczach bÅ‚ysk rozpoznania.- Panie hrabio! - zawoÅ‚aÅ‚a.- To pan, prawda? Hrabio Dewlinu?Sebastian szedÅ‚ przed siebie, z kapeluszem nasuniÄ™tym na oczy i zezgarbionymi plecami.Jednak jego serce biÅ‚o w szybkim rytmie, a w myÅ›lachklÄ…Å‚ na czym Å›wiat stoi.Owa matrona byÅ‚a paniÄ… CharlesowÄ… Lavery, wdowÄ… po puÅ‚kowniku,który sÅ‚użyÅ‚ z Sebastianem na półwyspie.Na razie pewnie myÅ›laÅ‚a, że siÄ™pomyliÅ‚a, że minęła obcego, który z niewiadomych przyczyn przypomniaÅ‚poznanego ongi mÅ‚odego wicehrabiego.Ale gdy znajdÄ… ciaÅ‚o Mary Grant, aznajdÄ… na pewno, pani Lavery przypomni sobie to niespodziewane spotkanie.I zaciÅ›nie pÄ™tlÄ™ wokół szyi Sebastiana.- Nie rozumiem - powiedziaÅ‚ Tom, a jego drobna twarz zmarszczyÅ‚a siÄ™ zwysiÅ‚ku.Siedzieli we wnÄ™trzu fiakra rozÅ›wietlanego blaskiem latarni ulicznychna zużytej skórzanej tapicerce.SkrÄ™cili w Pall Mail, kierujÄ…c siÄ™ w stronÄ™ St.James.- Hrabia Frederick jest wigiem - odpowiedziaÅ‚ Sebastian, próbujÄ…cwyjaÅ›nić meandry angielskiej polityki dziewiÄ™tnastego wieku w sposóbzrozumiaÅ‚y dla dziecka ulicy.- Ale przez ostatnich, mniej wiÄ™cej, dwadzieÅ›cialat przewagÄ™ w rzÄ…dzie mieli torysi.Tom wÅ‚ożyÅ‚ rÄ™ce gÅ‚Ä™boko do kieszeni otrzymanego od SebastianaciepÅ‚ego pÅ‚aszcza i prychnÄ…Å‚ z pogardÄ… przez nos.- Niewielki wybór, jeżeli o mnie chodzi.Sebastian uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™.- Pod wieloma wzglÄ™dami masz racjÄ™.Ale, ogólnie rzecz biorÄ…c, torysiwidzÄ… siebie jako nieugiÄ™tych obroÅ„ców tradycji i instytucji paÅ„stwowych,takich jak monarchia i KoÅ›ciół anglikaÅ„ski, co oznacza, że sÄ… przeciwnijakimkolwiek zmianom, zwÅ‚aszcza wprowadzeniu tolerancji religijnej i reformyparlamentarnej.- Których domagajÄ… siÄ™ wigowie?- Mniej wiÄ™cej.I, w odróżnieniu od torysów, wigowie sÄ… przeciwnidalszej wojnie z Napoleonem.Tom podniósÅ‚ wzrok, zaskoczony.- To znaczy, że lubiÄ… FRANCUZÓW?- Bynajmniej.Ale kwestionujÄ… zasadność wojny, takiej jak jÄ… widzÄ…torysi.Wojna kosztuje.Podatki rosnÄ…, roÅ›nie oprocentowanie pożyczekrzÄ…dowych, co jest korzystne dla wÅ‚aÅ›cicieli dużych majÄ…tków ziemskich ikupców, którzy pożyczajÄ… rzÄ…dowi pieniÄ…dze, ale godzi w interesy zwykÅ‚ychludzi, takich jak farmerzy, drobni kupcy i najemni pracownicy fizyczni.Jeżeliwigowie dojdÄ… do wÅ‚adzy, najpewniej bÄ™dziemy Å›wiadkami traktatupokojowego z FrancjÄ….Tom kiwnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…, w jego oczach bÅ‚ysnęło zrozumienie.- Jak myÅ›licie? Czy ten hrabia Frederick knuÅ‚ coÅ› z Francuzami iwykoÅ„czyÅ‚ te dwie kobiety, bo zagroziÅ‚y, że go wydadzÄ…?- Możliwe.A może komuÅ› po prostu zależy, żeby tak to wyglÄ…daÅ‚o.- KomuÅ›, czyli torysom - podsumowaÅ‚ Tom.ChÅ‚opak byÅ‚ wyjÄ…tkowobystry.Sebastian przytaknÄ…Å‚.- Zgadza siÄ™.- Pana ojciec jest torysem, nie? Kanclerzem czegoÅ›tam?Sebastian zerknÄ…Å‚ z ukosa na mÅ‚odego przyjaciela.- Kto ci o tym powiedziaÅ‚?- Panna Kat.- Ach, tak.Byli już niedaleko Sal Koncertowych na Ryder Street.UsÅ‚yszeli delikatnedzwiÄ™ki skrzypiec, niknÄ…ce w haÅ‚asie powozów i stuku koÅ„skich kopyt.Sebastian pochyliÅ‚ siÄ™ do przodu, zabÄ™bniÅ‚ w przedniÄ… Å›ciankÄ™ fiakra, a nastÄ™pnienasunÄ…Å‚ kapelusz nisko na oczy i owinÄ…Å‚ twarz szalikiem.Stangret podjechaÅ‚ dochodnika i zatrzymaÅ‚ siÄ™ w cieniu, jaki rozciÄ…gaÅ‚ siÄ™ miÄ™dzy dwiema latarniami.Sebastian stanÄ…Å‚ w cieniu i patrzyÅ‚, jak uperfumowany, skrzÄ…cy siÄ™ odbiżuterii tÅ‚um schodzi frontowymi schodami Sal Koncertowych Comptona.Nawet wÅ›ród tych wytwornych, drogo ubranych ludzi przystojna,elegancka sylwetka hrabiego Fredericka wyróżniaÅ‚a siÄ™ nieskazitelnÄ… bielÄ…lnianej koszuli i niepowtarzalnym krojem pÅ‚aszcza.RozeÅ›miana, zajÄ™ta sobÄ… grupka zeszÅ‚a wÅ‚aÅ›nie ze schodów, kierujÄ…c siÄ™ wstronÄ™ Mailu, prawdopodobnie z zamiarem zjedzenia kolacji U Richarda , gdySebastian wystÄ…piÅ‚ z cienia.- Hrabia Frederick? Hrabia odwróciÅ‚ siÄ™.- Tak?- ZastanawiaÅ‚em siÄ™, czy mógÅ‚bym zamienić słówko z panem hrabiÄ…?PrzyjaznÄ… twarz hrabiego wykrzywiÅ‚ grymas zniecierpliwienia.- Nie teraz, mój dobry czÅ‚owieku.Może pan przyjść jutro, jeżeli pan chce.- Jak pan hrabia sobie życzy - odpowiedziaÅ‚ Sebastian, poprawiajÄ…ckapelusz.- MyÅ›laÅ‚em, że bÄ™dziesz pan wolaÅ‚ bardziej prywatnÄ… rozmowÄ™,zważywszy, co mam do powiedzenia.Ale mogÄ™ przyjść do pana domu jutrorano, jeżeli nie obchodzi pana, czy rodzina dowie siÄ™ o paÅ„skich ukÅ‚adach zRachel Y.Hrabia Frederick uczyniÅ‚ szybki krok naprzód.- Na litość boskÄ…, nie tak gÅ‚oÅ›no! - wysyczaÅ‚ ostrzeżenie, zerkajÄ…c zzaramienia, czy żaden z przyjaciół go nie usÅ‚yszaÅ‚.Sebastian wpatrywaÅ‚ siÄ™ w hrabiego wzrokiem peÅ‚nym oczekiwania.Frederick wahaÅ‚ siÄ™ tylko przez chwilÄ™.- ProszÄ™ mi na chwilÄ™ wybaczyć.OdwróciÅ‚ siÄ™ do przyjaciół z szerokim uÅ›miechem.- Nie czekajcie na mnie.Niebawem do was doÅ‚Ä…czÄ™.UÅ›miech zgasÅ‚, gdytylko hrabia skierowaÅ‚ siÄ™ znów w stronÄ™ Sebastiana.- Kim pan jest? Czego pan chce? Sebastian zakoÅ‚ysaÅ‚ siÄ™ na piÄ™tach.- Widzi pan hrabia, znalezliÅ›my paÅ„skie nazwisko w notesie panny York.Wie pan, Rachel York, tej zamordowanej w zeszÅ‚y wtorek w Westminsterze.ZastanawialiÅ›my siÄ™, czy mógÅ‚by nam pan wyjaÅ›nić, jak siÄ™ tam znalazÅ‚o.Hrabia Frederick potrafiÅ‚ doskonale panować nad mimikÄ….Jego miÅ‚ejtwarzy nie wykrzywiÅ‚ nawet cieÅ„ zaskoczenia lub strachu.- Jest pan z Bow Street, jak mniemam? Przykro mi, ale moja znajomość zRachel York byÅ‚a caÅ‚kowicie powierzchowna.NaprawdÄ™ nie wiem, w jakisposób mógÅ‚bym sÅ‚użyć pomocÄ….Sebastian westchnÄ…Å‚.- SpodziewaÅ‚em siÄ™ podobnej odpowiedzi.Widzi pan, tutaj i teraz możepan być ze mnÄ… szczery.OdbÄ™dziemy miÅ‚Ä…, przyjaznÄ… pogawÄ™dkÄ™.Albo możemy porozmawiać naBow Street.- Blefuje pan.Nie odważycie siÄ™.Sebastian spojrzaÅ‚ nieustÄ™pliwie w oczy hrabiego.Hrabia pierwszy odwróciÅ‚ wzrok.ZasznurowaÅ‚ wargi, po czym westchnÄ…Å‚ciężko i zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ drżącym gÅ‚osem.- Znakomicie.PannÄ™ York i mnie Å‚Ä…czyÅ‚y pewne sprawy.Wie pan, jak tobywa.- Twierdzi pan, że obcowaÅ‚ z niÄ… cieleÅ›nie.Hrabia Frederick zaÅ›miaÅ‚ siÄ™sÅ‚abo po raz drugi.- Dość dosadnie pan to ujÄ…Å‚, ale zasadniczo tak, ma pan racjÄ™
[ Pobierz całość w formacie PDF ]