X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uderzając krwistoczerwonymi paznokciami w klawisze, mocno wymalowana dziewczyna nabi-ja cenę i podaje mi kwitek z uśmiechem.- Fa caldo oggi.- Uprzejmie zauważa, że na dworze panuje upał.Kiwam potakująco głową, ostatnim wysiłkiem woli tłumiąc jęk.Jestem osłabiona faktem, że nie potrafię sklecić logicznego zdania.Odgrywanie głupiutkiej tu-rystki i poleganie na uroku osobistym było zabawne tylko na początku, teraz niczego tak nie pragnę,jak nawiązania słownego kontaktu z ludzmi.To frustrujące, że nie mogę zażartować, nie mówiąc już owygłaszaniu błyskotliwych aforyzmów.Chciałabym swobodnie i dowcipnie wypowiadać się po wło-sku, a tymczasem nie jestem w stanie zamówić mięsa - came, aby kelner nie uznał, że mam ochotę napieczonego psa - cane.Na piechotę ruszam do historycznego centrum.Zamierzam się ubiegać o pracę w najsłynniej-szych barach i kafejkach Rzymu, wyszczególnionych w moim przewodniku.W lecie z pewnością po-trzebują angielskojęzycznej obsługi.Problem w tym, że minął już półmetek sezonu turystycznego,jeszcze tylko dwa tygodnie dzielą nas od Ferragosto, ważnego święta przypadającego na piętnastegosierpnia, kiedy to - według Stefana - ostatni pozostali w mieście rzymianie zwijają żagle i udają się nawakacje.Może więc za długo zwlekałam z przyjazdem do stolicy.Moje serce, przez trzy ostatnie miesiące pobytu w Australii zastygłe w stanie hibernacji, zaczy-na bić jak oszalałe, gdy dociera do mnie, że za chwilę będę musiała coś konkretnego załatwić po wło-sku.Przełamuję jednak strach i kieruję się do Baru della Pace, położonego nieopodal Piazza Navona.Czemu, do cholery, ubrałam się w czerń - kolor przyciągający promienie słońca jak magnes? Jest10:30, a bruk zdaje się żarzyć.Spocone stopy ślizgają mi się w sandałach i łapią brud, który grubąwarstwą pokrywa ulice Rzymu - niczym lukier.Winorośl obrastająca Bar della Pace jest zbrązowiała i wysuszona słońcem, mimo to uroda tegomiejsca zapiera mi dech.Budynek o bogato zdobionej fasadzie aż się prosi, by go fotografować.Wewnętrzu panuje mrok, udaje mi się jednak zauważyć, że bar jest obłożony szlachetnym drewnem i wy-pełniony butelkami najrozmaitszych alkoholi.Nie widzę natomiast śladu żywej duszy.Tylko na ze-wnątrz, przy jednym z nowoczesnych, aluminiowych stolików, siedzi dwóch starych mężczyzn i pro-wadzi głośną rozmowę, żywo przy tym gestykulując.RLT - C'� il capo? (Czy jest szef?) - pytam.Jeszcze w domu na tę okazję skonsultowałam się zesłownikiem.Zalewa mnie potok słów, z których rozróżniam tylko jedno - pomeriggio - zgaduję więc, żemam wrócić po południu.Na tę myśl robi mi się słabo - wyszłam zaledwie godzinę temu, a już na sto-pach wyrosły mi dwa pęcherze.Cofam się do Campo de'Fiori, gdzie znajduje się tętniące życiem targowisko kwiatowe orazowocowo-warzywne.Niestety, położone w tej okolicy bary z mojej listy są wszystkie bez wyjątku za-mknięte.Ale i tak nie żałuję, że tutaj przyszłam - to bardzo barwne, cieszące oko miejsce, a pełne eks-presji przekomarzania straganiarzy podnoszą mnie na duchu.Przechodzę na drugą stronę Tybru i za-puszczam się w uliczki Trastevere.Patrizia stwierdziła, że powinnam odwiedzić tę dzielnicę, ponieważroi się tu od uroczych winiarni i knajpek.Zaglądam w okna pizzerii i pasticcerii, podziwiam eleganc-kie witryny księgarń, antykwariatów i kameralnych galerii sztuki.Mój wzrok przyciąga niewielka, rustykalna trattoria i śmiało wkraczam do środka.Przy długimstole siedzi ośmiu mężczyzn i wciąga spaghetti z głębokich białych talerzy.Dwóch z nich nosi fartu-chy i czapy szefa kuchni, pozostali mają na sobie kelnerskie uniformy.Jest 11:45, ale obsługa zawszejada wcześnie, zanim turyści ruszą masowo na lunch.Rodowici Włosi nigdy się nie zjawiają w restau-racji przed 13:00, a na kolację przychodzą w okolicach 22:30, jakby to była najnaturalniejsza rzecz naświecie.Z drugiej strony trzeba pamiętać, że ludzie kończą tutaj pracę dopiero o 20:30, a przed obia-dem obowiązkowo udają się na aperitivo.- Cerco.per lavorare.(Szukam pracować) - dukam, onieśmielona buzującym w powietrzu te-stosteronem.Od strony stołu dochodzi mnie tubalny, męski głos.Słowo non wystarcza, bym dobitnie zrozu-miała przekaz.Czerwienię się gwałtownie i wycofuję jak niepyszna, a za moimi plecami wybucha sal-wa śmiechu.Aapię za klamkę, do oczu napływają łzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.