[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Akamu spał w kopule, jego głowa spoczywała naokrągłej zabuton, jednej z poduszek używanych w medytacjiZen.Lynn była o niego dziwnie spokojna.Podjął decyzję i teraznie można jej było odwołać.Był teraz dziwną, nową istotą.Brałlos w swoje ręce bez względu na ryzyko, żeby poprowadzićludzi do nowej ojczyzny.Lynn wstała i przeciągnęła się.Wąski wodospad tworzyłrozlewisko na skraju łąki.Podeszła do niego.Zimna mgła446nasyciła powietrze i opadała na niskie wzniesienia porośnięteniecierpkami.Lynn rozebrała się i ostrożnie wspięła po śliskichskałach do miejsca, z którego zanurkowała do rozlewiska.Zaparło jej dech w piersiach.Została w wodzie tylko na chwilę.Kiedy wychodziła, zauważyła, że po jej ranie od kuli zostałatylko pomarszczona blizna.Czekała na nasłonecznionej skale, dopóki nie wyschła.Następnie włożyła ubranie.Zajrzała do Akamu, ale on smaczniespał, więc odgarnęła mu włosy z czoła i zamknęła za sobądrzwi.Odwracając się, zobaczyła na ścieżce pielęgniarza,którego pamiętała z poprzedniego, chaotycznego wieczoru.- Maui przysłał mnie, żebym został z Akamu -powiedział.- Zostawiłem swojego mopeda pod wzgórzem.Mauipowiedział, że możesz z niego skorzystać, jeśli chcesz.- Gdzie można pojechać?Pielęgniarz popatrzył na nią z niedowierzaniem.- Wszędzie! - powiedział, wymachując szeroko rękami.-Wszędzie jest cudownie.Ale trzymałbym się z dala odtrzcinowych dróg.Dzisiaj przewożą duże dostawy.Zeszła po kamienistym szlaku, który był mokry i trochęśliski.Wydała mopedowi komendę, żeby ją zabrał do jej stacji.Miała jeszcze pracę do wykonania.*Nikt nie zwracał na nią uwagi, kiedy szła korytarzami.Wszyscy dookoła zwijali się jak w ukropie.Usiadła na swoim krześle.Przez dwadzieścia minut zajmowała się odbitą pocztąelektroniczną.Okazało się, że jej wiadomość nadeszła zNiemiec.Wystukała kod, który tak dobrze znała.Po minucie na monitorze pojawiła się nieco zamglonatwarz Jamesa.Kiedy ją zobaczył, wytrzeszczył oczy.- Lynn! Gdzie jesteś? Szukaliśmy cię.Musisz szybkowracać do domu.Ojciec nie żyje.447- Wiem - powiedziała.- Właśnie w tej sprawie dzwonię.Zmrużył oczy.- Jak się dowiedziałaś?- Jak zmarł, Jamesie?Wziął głęboki oddech.- To był zawał, Lynn.Wiesz, że ciągle mu mówiliśmy,żeby załatwił sobie nową.- Gówno prawda! - powiedziała Lynn i walnęła pięścią wstół.Podskoczyła i nachyliła się nad ekranem.- On zostałzamordowany! Zabito go, Jamesie.Chcę wiedzieć, co ty iSamuel mieliście z tym wspólnego.- Nie ma cię w Monachium - powiedział.- Gdzie jesteś?- Może powiesz mi prawdę? - nalegała.- A może ty mi ją powiesz? - odparował James zzawziętością.- Byłaś z nim w zmowie cały czas, nieprawdaż, tymała.Przerwała połączenie, wyłączyła cały system i siedziałaprzez kilka minut ciężko dysząc.Potem znowu go włączyła.Zaczęła zbierać izachowywać dane tak szybko, jak nadążały jej palce.Co mogła zrobić jedna osoba?Bardzo dużo.*Kiedy skończyła, było już prawie południe.Sen niewchodził w grę.Jeszcze nigdy w życiu nie czuła się takrozbudzona.A poza tym umierała z głodu.Wstała i wsunęła do kieszeni koszuli małą, srebrzystąpłytkę, którą stworzyła, po czym skrupulatnie zapięła kieszeń.Wyjrzała na korytarz, gdzie panowało jeszcze większezamieszanie.Było oczywiste, że nikt nie ma czasu, żebyzaserwować jej dzisiaj lunch! Udała się na górę i weszła namoped.- Chce mi się jeść - powiedziała mu.- Zabierz mnie tam,gdzie jest najbliżej.I trzymaj się z dala od trzcinowych dróg.448Komputer przetrawił jej polecenie, zapewnekoncentrując się na kilku słowach kluczowych i ignorującresztę.Wreszcie odpowiedział metalicznym głosem:- Skręć w prawo.Moped piął się wąską drogą, która biegła obok klifu.Najwyrazniej kiedyś była to autostrada stanowa, ale terazwyglądała okropnie.Lynn manewrowała tak, żeby nie wpadaćw dziury i próbowała nie myśleć o ogarniającym ją co pewienczas strachu, gdy widziała, jak daleko w dole jest teraz ocean ijak stromy jest klif po jej prawej stronie, od którego dzielił jązaledwie metr.Potem skręciła za rogiem i zobaczyła podniszczonyznak: Restauracja Ono.Usiadła przy stoliku pod strzechą, zjadła trochę teriyakimahi i wypiła piwo.Oprócz niej był tu tylko kucharz siedzącyprzy sąsiednim stole i czytający gazetę.- Leci pani? - zagadnął, kiedy wstała i odstawiła talerzena ladę.- Tak - odparła.- Dziękuję.Smaczne było.- Nie - powiedział.- Chodzi mi o lot.Na Hawai i Loa.- Dobry Boże, nie! - powiedziała.- A pan? - zagadnęłażartobliwie.- Mam nadzieję, że tak - odparł z powagą.Wstał ipokazał jej gazetę.- Widzi pani? Jest gotowy.Jestemzdenerwowany.I podekscytowany.Z tych nerwów.-Wybuchnął drżącym śmiechem, usiadł, zmierzwił ręką włosy.-Rozglądam się dookoła i codziennie myślę o tym, jak tu jestpięknie.Ale statek też jest piękny.I to, gdzie się wybieramy i cobędziemy robili, jest bardzo ważne.Ważniejsze niż to, żeprzebywam tutaj i przyrządzam rybę.- Tak sądzę - rzekła.- O, bez wątpienia! Gdzie byśmy byli, gdybyśmy zostaliw Azji, co? Gdzie byłaby Ziemia, gdybyśmy wszyscy zostalitutaj? Ludziom pisane są podboje, ekspansja.Ziemia się449zużywa.Niektórzy z nas muszą ją opuścić.Przeludnienieprowadzi do wojny.Do śmierci niewinnych istot.Lynn uznała tę tezę za nadmiernie uproszczoną, ale niechciała się spierać.Wyciągnęła rękę.- Nazywam się Lynn Oshima.Jestem przyjaciółką Maui.Dopiero co tutaj przyjechałam.Uśmiechnął się i potrząsnął jej rękę.- Ja nazywam się Ken.Maui to dobry człowiek.- Więc byłeś na statku?- O, oczywiście.Na wirtualnym statku.To coś jak byciew rezerwie wojskowej.Musimy spędzać tyle godzintygodniowo na statku z naszą ohana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]