[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ta dziewczyna.ciotka wspomniała o tendencji do niestabilno-ści.Biedaczka, wolała nie używać mocniejszych określeń.Oczywiście, istniałamożliwość psychicznych zaburzeń, ale ponieważ pan doktor wolał unikać nie-miłych aspektów sytuacji, ten przypadek postanowił potraktować jako zwykłą,klasyczną dolegliwość nerwową. A więc odezwał się przyjacielskim tonem pani ciotka twierdzi, żesię pani przemęczyła i przechodziła pewne załamanie.Jak wiele młodych dam,uważających, że od nich zależą losy wojny. Jeśli jestem załamana odrzekła Julia to dlatego, że bardzo długo by-łam bez pracy i nie miałam dość pożywienia; do tego przeszłam ciężką opera-cję wyrostka.Doktor prychnął z dezaprobatą. Ciężka operacja wyrostek cedził.Przecież to drobiazg w naszych czasach.Nie należy robić z tego wielkiegohalo.Ale, jak rozumiem, nie sypia pani najlepiej.To niedobrze samo w sobiei jako symptom.W każdym razie należy położyć temu kres.95 Nie można oczekiwać spokojnego snu po kimś niepewnym, kto w nocywejdzie do pokoju oświadczyła Julia.Niezgrabność gramatyczna sprawiła, żejej wypowiedz zabrzmiała, jakby została wyrwana z Alicji po drugiej stronielustra i lekarz zignorował ją, niemal bez komentarza. Niechże pani da spokój.Nie należy przypadkowego koszmaru nocnegotraktować aż tak poważnie. Ale ludzie wchodzą do środka upierała się Julia, głosem aż drżącymze szczerości. No cóż, być może. Postanowił nieco rozweselić tę nużącą pacjentkę.Jeśli jest pani chora, nie powinna robić afery z powodu tego, że ktoś się o paniątroszczy. Jest jeszcze coś, co chciałabym wiedzieć kontynuowała Julia chodzimi o to, czy rzeczywiście zdrowo jest spać z oknami zabitymi na głucho tak jakmoje.Lekarz nawet nie drgnął.Pani Ponsonby dobrze wykorzystała swój czas. Jeśli nie da się otworzyć okien, zawsze może pani otworzyć drzwi powiedział z naciskiem. To by zapewniło stały dopływ świeżego powietrzado pokoju. Ale ja nie potrafię spać przy otwartych drzwiach zaprotestowała na-tychmiast Julia.Lekarz odchylił się na krześle i uśmiechnął się. Naprawdę, panno Cam-pbell! Ja za to mam mnóstwo pacjentów, którzy nie potrafią spać przy za-mkniętych.To kwestia przyzwyczajenia.Niech pani zostawi je otwarte przezkilka nocy i szybko się pani do tego przyzwyczai. Niestety, moja siostrzenica zdaje się uważa, że podczas jej snu knujemyprzeciwko niej jakiś okropny, morderczy spisek zauważyła ze spokojem paniPonsonby. Jestem pewna wybuchła Julia że wolałaby pani, abym sama się zabi-ła.Lekarz wstał i pochylił się nad dziewczyną, ujmując ją za nadgarstki. Ależpanno Campbell, trzeba z tym skończyć skarcił ją surowym tonem. Panicierpi na pewien typ histerii.Wyobraża sobie, że otaczają ją wrogowie.Domydla umysłowo chorych są pełne osób takich jak pani, wiele także przebywa w96więzieniach.Wydaje się pani wysuwać przeciwko ciotce liczne i całkowiciebezpodstawne oskarżenia.Musi pani zrozumieć, że zły stan zdrowia odbija sięna pani kondycji psychicznej.Nie ma najmniejszego powodu, by nie mogła siępani wziąć w garść i stać się całkowicie normalnym i pożytecznym członkiemspołeczeństwa.Prawda jest taka, że zapewne sama doprowadziła się pani dozbyt wielkiego wyczerpania i stała się trochę niezrównoważona.Proszę uważać dodał szybko, widząc zmianę na twarzy Julii przy jego słowach nie twier-dzę, że jest pani ciężko chora przynajmniej w chwili obecnej, ale powinnapani zrozumieć, że musi sama zadbać o swoje zdrowie.Nikt poza panią samąnie zdoła pani wyleczyć, choć oczywiście od nas wszystkich otrzyma paniwszelką potrzebną pomoc. Czy mogłaby zostać z doktorem sama? poprosiła Julia, choć bez zbyt-niej nadziei.Pani Ponsonby zawahała się, ale lekarz odpowiedział z przesadną uprzejmo-ścią: Dlaczego by nie? A gdy przytrzymywał drzwi otwarte przed paniąPonsonby, szepnął: Bardzo częsty objaw.Nie ma się czym martwić.Dama wyszła z widoczną niechęcią.Gdy drzwi się zamknęły, lekarz odwró-cił się z powrotem do zdesperowanej dziewczyny. No więc, panno Campbell, o co chodzi? Wie pani, robi pani wiele z ni-czego. Jak może pan tak mówić? wybuchła oporna pacjentka. Nie wie pan,przez co przeszłam.Och, widzę, co pan sobie myśli że jestem szalona.I onachciała, by w to właśnie pan uwierzył.Chce o tym przekonać każdego.Gdzie-kolwiek się wybierałyśmy, już wcześniej przygotowywała grunt.Ostrzegłaszofera, pokojówkę, sprzedawców w sklepach, wszystkich.I oczywiście wierząjej na słowo, uznając, że nie mogłaby mieć żadnego sensownego motywu, bywymyślać coś takiego, jeśli to nie jest prawda. Już dobrze, dobrze powiedział doktor w ten swój denerwujący sposób. To obiecujące, co pani przyznała.Bo przecież, młoda damo, jeśli dostrzegapani, że ona nie ma motywu. Ależ ma.Powiedziałam tylko, że inni nie potrafią go sobie wyobrazić. A więc cóż to takiego?97Julia nagle zamilkła. Ja.nie wiem.To najgorsze w całej tej historii.Gdy-bym wiedziała, pewnie mogłabym zacząć podejmować jakieś kroki.Ale abso-lutnie nie mam pojęcia. W tych okolicznościach czy nie rozsądniej byłoby przyjąć, że się panimyli, że pani ciotka nie ma motywu, że te wszystkie pani uczucia są wynikiemstresu i męczącej podróży po chorobie? Przed chwilą sam pan powiedział, że zapalenie wyrostka trudno nazwaćchorobą.Zresztą, nie rozumie pan, doktorze.Pani Ponsonby nie jest moją ciot-ką.Ja nie nazywam się Sheila Campbell.To wszystko jest częścią jakiegośokropnego spisku.Jestem Julią Ross, a ona zatrudniła mnie jako sekretarkę ipannę do towarzystwa, a to się zaczęło w momencie, gdy weszłam do jej nie-samowitego domu.Nie pozwala mi kontaktować się z przyjaciółmi; nie daje michwili swobody.Och, nie widzi pan, co ona zamierza? Będzie postępować takdalej, aż w końcu rzeczywiście zwariuję i wtedy nikt nie uwierzy w ani jednomoje słowo.Lekarz zrobił surową minę. Proszę mnie posłuchać, panno Campbell.Paniciotka opowiedziała mi o niektórych tych halucynacjach.To wszystko należydo objawów, jakich spodziewałbym się w tych okolicznościach.Udało się paniprzekonać samą siebie, że jest ofiarą jakichś tajemniczych prześladowań.Chy-ba że oczywiście istnieje powód, którego nikt nie potrafi odnalezć.Bo niby poco miałaby pani Ponsonby pragnąć przejęcia za panią odpowiedzialności? Są-dzę, pewnie to pani przyzna, że poza tym, że się o panią troszczy, także jąutrzymuje? No to niech się mnie pozbędzie.O nic więcej nie proszę. I kto się panią zaopiekuje? Sama potrafię się sobą zająć.Robiłam to od lat.Groznie zmarszczył brwi. Chyba nie chce pani, bym podpisał skierowa-nie?Julia wbiła w niego przerażony wzrok. Ależ to niemożliwe szepnęła.Takie rzeczy się nie zdarzają.Do dzisiejszego dnia nigdy mnie pan nie widział;nie wie pan o mnie nic poza tym, co powiedziała panu ta kobieta; nie ma pannajmniejszego dowodu na to, że nie jestem tą, za którą się podaję.W odpowiedzi doktor Turner pochylił się i wziął ze stołu torebkę Julii.Otworzył ją i z małej kieszonki wyjął dokument tożsamości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]