[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak było.Sprawdziła wykazy jego rozmów telefonicznych iterminy spotkań.W tajemnicy przed nią odwiedził specjalistę odrozwodów z Saint Paul.Chciał się rozwieść! Rzucić kogoś takiegojak ona, komu wszystko zawdzięczał, zarówno bogactwo, jak ikarierę, dla porąbanej idiotki w rodzaju Tanjy Powell! Na to Lau-ren nie mogła mu już pozwolić.Dlatego uznała, że skoro Tanjy jest aż tak bardzo zafascyno-wana gwałtem, powinna wreszcie spróbować, jak on smakuje wrzeczywistości.Z całkowitą obojętnością przyglądała się jej cierpieniom wparku, gdy została nago przywiązana do siatki ogrodzenia.Jak teżpózniej, gdy stała się pośmiewiskiem mediów, a Dan ostatecznie znią zerwał.Wtedy Lauren triumfowała.Bo odzyskała kontrolę nadotaczającym ją światem.Pomnożyła wysiłki, że znalezć mężowilukratywne zajęcie z dala od Duluth, a więc również z dala odTanjy Powell.I wszystko znów zaczęło się idealnie układać, dopóki Tanjy niezadzwoniła tamtego wieczoru.Błagała o sposobność rozmowy zDanem.Zaklinała się, że wie, kto ją zgwałcił.439Lauren i to przyjęła w spokoju, mimo że znalazła się na rozsta-ju.Nie mogła dopuścić, żeby prawda wyszła na jaw, ani też po-zwolić, by ta dziwka odzyskała swą magiczną kontrolę nad Da-nem.Powiedziała więc Tanjy, że jej mąż jest w domku wędkar-skim na jeziorze.Była pewna, że dziewczyna od razu tam poje-dzie, żeby się z nim rozmówić i podjąć ostatnią próbę omotaniago.Ale to Lauren miała na nią czekać w domku.%7łeby się jej pozbyć.Nie tylko zamknąć usta, ale raz na zawszewybić mężowi z głowy tego typu znajomości.Nie miała wątpli-wości, że jest do tego zdolna.Tanjy.Ta młoda i naiwna idiotka.Ironia polegała na tym, żesię pomyliła.Ale gdy ujrzała z tyłu Billy'ego Deeda w firmowejczerwonej furgonetce firmy Byte Patrol, było już za pózno.Zresztą Lauren powiedziała jej to wprost.- To byłam ja, ty porąbana suko.Kiedy zaś Tanjy odwróciła się, żeby uciec, ona włożyła w tenjeden cios całą swoją wściekłość.I wystarczył tylko ten jeden.Tamta zwaliła się jak kłoda, już martwa.Czy było to zabójstwo zzimną krwią? Nic podobnego.Krew kipiała jej w żyłach.Ale zawsze trzeba zapłacić jakąś cenę.Tak powtarzał jej oj-ciec.A on wiedział wszystko o drogach na skróty i paktach z sa-mym diabłem.Sprawiedliwość miała swoje nieodgadnione sposo-by na wyrównanie bilansu.Jak właśnie teraz.Przynajmniej nie czuła bólu.Nic już nie czuła.Lekarze zapew-ne by orzekli, że to wskutek nagłego wzrostu poziomu endorfin jejciało przygotowało się na śmierć, niemniej odbierała ten niespo-dziewany przypływ spokoju jako szczególnie błogi.I nadal nic nie czuła, gdy leksus minął zaznaczoną chorągiew-kami granicę niebezpiecznie cienkiego lodu na jeziorze, gdy tensię pod nim załamał, wóz stanął dęba, eksplodowała poduszkapowietrzna, a zalany silnik ucichł.Nie czuła absolutnie nic.440Jak przez mgłę tylko odnotowała, że biała powłoka poduszkipowietrznej zrobiła się purpurowa, jak gdyby została oblana czer-wonym winem.Leksus z wolna pogrążył się w wodzie.Był niemal dzwiękosz-czelny, toteż Lauren nie słyszała trzaskającego wokół niej lodu.Kiedy wokół jej stóp zawirowała lodowato zimna woda, uzmy-słowiła sobie, że powinna otworzyć drzwi auta, ale impulsy ner-wowe z jej mózgu nie docierały już do kończyn.Skojarzyła tylko,że zwłoki Tanjy wypłynęły z głębin jeziora, a ona teraz się w nimzanurzała.Trwało wyrównywanie bilansu.Jedno ciało zastępowa-ło inne.Spoglądała obojętnie na wodę sięgającą jej do pasa, potem dopiersi i do szyi.Zaczęła się w niej unosić.Samochód zanurzył sięcałkowicie, straciła z pola widzenia powierzchnię jeziora, zamieć isypiący śnieg, pozostały tylko mokre lodowate ręce diabła wycią-gające się po nią.I tylko jej płuca się zbuntowały, jakby nie chcia-ły ginąć razem z resztą ciała, ale w końcu i one nieuchronnie ustą-piły.Szeroko rozwartymi ustami Lauren próbowała jeszcze za-czerpnąć powietrza, ale zewsząd otaczała ją woda.Przemknęło jej przez myśl, że do rana lód zamknie się ponadwybitą przez auto dziurą i pewnie nikt nigdy się nie dowie, jakispotkał ją los.Zostanie uznana za zaginioną.Biedny Dan.Musiał się pogodzić ze stratą samochodu.Część czwartaDAMA ZE MNIE60.Więzienni lekarze kazali czekać policji trzy dni na możliwośćprzesłuchania Niebieskiego Psa.Stride spędził jeden dzień w szpi-talu z powodu groznego wyziębienia oraz drobnych poparzeń.Serena miała zostać pod opieką specjalistów dużo dłużej, pewnienawet kilka tygodni, aż do czasu ustąpienia objawów zatruciaczadem i zagojenia się grozniejszych poparzeń, głównie na no-gach.Konieczne były przeszczepy skóry nie tylko w paru najsil-niej poparzonych miejscach, ale także na brzuchu pociętym no-żem.Za to zdecydowanie za wcześnie było mówić o możliwychdługofalowych skutkach zaczadzenia.Mimo wszystko miałaszczęście.Nie tylko dlatego, że uszła z życiem, ale też odniosłaniezbyt grozne obrażenia.Stride przed wejściem do sali popatrzył na Niebieskiego Psaprzez prostokątne okienko w drzwiach, czując, jak nieposkromio-na nienawiść burzy mu krew w żyłach.Teitscher, który stał tuż obok, zauważył tę reakcję i rzekł:- Traktujesz to zbyt osobiście.Nie powinieneś tam wchodzić.- Chcę przy tym być - odparł z naciskiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]