[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.287Kroki zatrzymują się tuż za drzwiami, za którymi się ukrywa.Thorleif wstrzymuje oddech, patrzy na wolnoporuszającą się klamkę.Drzwi spokojnie otwierają się dowewnątrz, zasłaniając Thorleifa, który stara się zrobić jak najmniejszy.Najpierw widzi ramię, rękę bez broni i w tejsamej chwili uderza z całej siły.Zapuszcza rękę za drzwi,czuje, że nóż w coś się wbija, rozlega się krzyk, głośnyi przenikliwy.Thorleif przyciąga nóż do siebie i chce za-atakować jeszcze raz, lecz czuje uścisk na własnym nad-garstku.Wychodzi ze swojej kryjówki za drzwiami i patrzywprost w złe oczy mężczyzny.Dostrzega, że nóż trafił gow bark.Pod czarną skórzaną kurtką spływa krew.Thor-leif gorączkowo zaciska zęby, usiłując zadać nożem kolejnycios, ale nie daje rady, mężczyzna jest silniejszy.Wymierza więc kopniaka, trafia tamtego w łydkę, ale mężczyzna sięnie odsuwa, tylko rycząc ze złości, odpycha nóż od siebie.Zrozpaczony Thorleif próbuje znaleźć nowe siły, czuje, żezaraz mu ich zabraknie, tamten popycha go w stronę sy-pialni.Thorleif usiłuje się zaprzeć stopami w adidasach,ale mężczyzna jest silniejszy, popycha go, jednocześniewykręcając mu rękę, słychać przeraźliwy krzyk, Thorleifpróbuje się opierać i naciskowi, i bólowi, ale ten ból jest straszny, ręka jakby zaraz miała się złamać, wypuszczonyz dłoni nóż upada na podłogę.Thorleif czuje na sobie spojrzenie mężczyzny.Oczy pa-trzą lodowato, agresywnie i już za chwilę w brzuch trafiago cios, który kompletnie pozbawia go powietrza.Thorleifzgina się wpół.Pada kolejny cios, tym razem w plecy.Te-raz nogi dłużej już nie wytrzymują.Osuwa się na kolana,usiłując złapać oddech.Krople krwi kapią mu na kark i na plecy.W domku znówrozlegają się kroki, ale nie słychać głosów.W sypialni robi się ciasno.Thorleif widzi dwóch mężczyzn, których wyglądświadczy o tym, że pochodzą z południowo -wschodniejEuropy.– Krew ci leci – mówi jeden.288– Dobrze wiem – odwarkuje ten z kucykiem.Thorleif dalej klęczy, próbując złapać oddech, oczamiszuka noża, ale jest za daleko.To już koniec, myśli.Cholera, tym razem to już koniec.– Wyprowadźcie go stąd! – nakazuje mężczyzna.– I po-wycierajcie tutaj, do cholery!Thorleifa otacza jeszcze większa ciemność.To jedenz tamtych nachyla się nad nim.Thorleif zamyka oczy, czekana ostry ból pleców albo karku, a może na rękę zaciskającąsię na szyi.Tymczasem pomagają mu wstać.Znów otwieraoczy i patrzy na mężczyznę niższego mniej więcej o głowę.– Chodź – mówi tamten.Thorleif spogląda apatycznie, ale pozwala się wypro-wadzić.– Dokąd idziemy? – pyta.Nikt mu nie odpowiada.Thorleif czuje powiew nocne-go powietrza, nad nim migoczą gwiazdy.– Co z nim zrobimy? – pyta mężczyzna.Thorleif widzi, że ten drugi się rozgląda, jego wzrokzatrzymuje się na szczycie, na Hallingskarvet.W końcukiwa głową.– Wygłupiasz się!– Nie – odpowiada tamten i wykrzywia twarz, łapiącsię za bark.Dłonie ma mokre od krwi.Stoją, dopóki nie dołączy do nich trzeci.Nawet w sła-bym świetle Thorleif dostrzega w jego rękach zakrwawio-ne kawałki papierowego ręcznika.– Resztę załatwcie beze mnie.Ja muszę zrobić coś z tymtutaj.– Pokazuje na swoje ramię.Thorleif z rezygnacją patrzy na szczyt góry.Jest pewien,że przy odrobinie wysiłku, może tam dostrzec twarz Påla.Chłopczyk uśmiecha się, a z oczu bije mu ten szczególnyblask, jak zawsze, kiedy się cieszy.Julie stoi obok, z ca-łych sił macha rączką, uśmiecha się, a w policzkach madołeczki.Tak jak w przedszkolu.Za nimi stoi Elisabeth,zadowolona i piękna.Macha do niego zakładką, którą jej289podarował, pierwszym dowodem sympatii, kiedy zostali parą.Czerwoną zakładką do książki bez żadnego napisu.Powiedział wtedy: „Żebyś zawsze wiedziała, gdzie jesteśi gdzie jestem ja”.Pojawia się też pasterz z tymi swoimiprzeklętymi psami.Ale Thorleif wie, że obrzucenie ich ka-mieniami w niczym mu teraz nie pomoże.Ich sylwetki coraz bardziej się oddalają.Thorleif patrzyna księżyc albo na słońce.A może to Maroko?Tak, to Maroko.Z przekonaniem silniejszym, niż czuł kiedykolwiek, wie,że naprawdę można kogoś kochać aż tak mocno.CZĘŚĆ III90Jest za pięć pierwsza.To oznacza, że Pettera Holtego ra-czej nie ma w domu, skoro niedzielne treningi zawszebyły dla niego świętością.Henning zatrzymuje się przedkamienicą na Herslebs gate i wciska guzik domofonu przynumerze mieszkania kuzyna Torego Pulliego.Brak odpo-wiedzi.Henning próbuje jeszcze raz, odczekuje pół minuty,w końcu stwierdza, że słusznie rozumował.Przyciska więcwszystkie dwanaście guzików w domofonie, stawiając nato, że przynajmniej jeden z mieszkańców zachowa się tak,jak on dawniej robił: po prostu go wpuści.Po sekundzie z uśmiechem zadowolenia na twarzymoże otworzyć drzwi i wejść na klatkę, na której dostępdo schodów tarasują trzy dziecięce wózki.Nieco wyżejprzez dziurki od kluczy płynie arabska muzyka.Henningwspina się coraz wyżej.Na czwartym piętrze się zatrzy-muje i puka do drzwi Holtego.Próbuje też dzwonić, alebez skutku.Przygląda się drzwiom i zamkowi.Zwykłe-mu zamkowi.Kilka lat temu napisał artykuł o tym, jak łatwo sięwłamać do czyjegoś mieszkania.Nie trzeba było długoprzeszukiwać internetu, by się dowiedzieć, że najskutecz-niejszym sposobem otwierania zwyczajnych zamków jestbumping, technika wymyślona przez duńskich ślusarzy ćwierć wieku temu.Tajemnica tkwi w użyciu bump key, odpowiednio spreparowanego klucza, przyciętego tak, byząbki gładko wchodziły w zamek.Zamiast jednak wkładaćklucz do końca, trzeba go oprzeć na ostatnim ząbku, a po-tem lekko puknąć w klucz na przykład młotkiem.Powo-duje to chwilowe rozchodzenie się bolców w zamku w taki293sam sposób jak przy rozbijaniu kul w bilardzie.Wystarczy już tylko przekręcić klucz i drzwi są otwarte.Henning przetestował tę technikę najpierw u siebiew domu, a potem u znajomych.Dobre rady były w cenie,kiedy uświadomili sobie, że wyświadczył im przysługę.Henning zachował tamten klucz w swoim pęku i terazstwierdza, że znów mu się przyda.Nie jest natomiast pewien, na jakie odkrycia liczy u Hol-tego.Ale tych ludzi nie da się zwyczajnie podejść, a onmusi się dowiedzieć, kim są.Wkłada lateksowe rękawiczki, wyjmuje zabrany z domumłotek, wsuwa klucz i uderza mocno, aż wśród ścian nie-sie się echo.Potem przekręca klucz i otwiera drzwi.Pie-ce of cake.Cisza informuje go, że jest sam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]