[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nikt nic nie widział.To akurat nie było specjalniezaskakujące, bo nocą wtej okolicy właściwienikt się nie pęta.Ale naodzieżywszystkich trupów znalezionocoś, o czym dowiedziałsiędopiero teraz,bo przecież nie czytał do tej pory kompletu protokołów zoględzin i sekcji.Na ubraniu każdego nieboszczyka były śladywapiennegoi ceglanegopyłu.Tozaś wskazywało jasno, że śmierćdopadła ich w tym samym miejscu.I prawie na pewno nie na zewnątrz, lecz wewnątrz jakiegoś budynku.Zerknął na podpisy podprotokołami.Za każdym razem sporządził je ten sam patolog.Niezaprzyjazniony doktor Mogorski, ale człowiek z Wrocławia. Czasempracował dla komendy w Oleśnicy,chociaż dość rzadko.Czy ontokże nie zauważył tejprawidłowości?Chwycił za telefon, ale zrezygnował.Przecież nie może terazdzwonić do faceta do pracy.Jurek te żnie może wiedzieć, że pracuje nie tylko nad ostatnimzabójstwem.To dobry chłop, ale miewa przydługi język.Znów sięgnął po słuchawkę.- Pani Marto,może mi pani podać adres i domowy telefon AdamaRamiszewskiego?- słuchał przez chwilę zuśmiechem.-Po-31. trzebny mi.Nie wiem, może się zakochałem?Teraz to podobnomodne, żeby chłop z chłopem.Dobrze, kochana, zarazprzyjdę.Ramiszewski mieszkał we Wrocławiu przy WybrzeżuWyspiańskiego.Michał dzwięknął domofonem.Zamek zabrzęczałbez pytania.Niektórzy mają takizwyczaj, żebynie wypytywać każdego, ktochce wejść.Tylko po co imdomofon?Drzwimieszkania otworzyłamłodziutkablondynka.Na żonę doktorana pewno zbyt młoda.- Zastałem pana Adama?Byłem umówiony.Przez chwilę przyglądałasię uważnie jego twarzy, potem odsunęłasiębez słowa, przepuszczając gościa do środka.Zaprowadziła go do sporego pokoju owielkich oknach, wskazała skórzanyklubowy fotel.Lekkim krokiem pobiegła gdzieś wgłąb mieszkania.Po chwilizjawił się Ramiszewski.- Słucham?- zmarszczył brwi.-Co pana sprowadza?Wroński wstał, wyciągnął rękę.- Nie poznaje mnie pan? Komisarz Michał Wrońskiz Komendy Powiatowej w Oleśnicy.- Rzeczywiście -gospodarzrozjaśnił twarz - teraz skojarzyłemTo pandzwonił.Wie pan, w pracy wszyscy wyglądamy jakoś inaczejPoza tym rzadko sięwidujemy.Michał kiwnął głową.Co racja to racja.Nasłużbie człowiek nieco się zmienia, jakby zakładał drugą skórę.- Kawy, herbaty, coś zimnego?Agnieszka zarazprzyniesie.- Coś zimnego, jeśli można.Lekarz zwróciłsię dodziewczyny.- Przynieś naszemu gościowi wody cytrynowej, skarbie.Natychmiast zniknęła, poruszającwdzięcznie biodrami.- Ma pan bardzo miłą córkę.Alechyba jest niecomałomówna.- To nie jest moja córka - odparł Ramiszewski.Wrońskizdziwił się.Przecież ten facet ma koło sześćdziesiątki!Wcale niepiękny, możetylkobogaty.Co ona w nim zobaczyła?Kobiety są bytami nieod-32gadnionymi.A lekarz ciągnął - W każdym razie niezupełnie córka.Bratanica. Parę lat temu straciła rodziców, więc się niązająłem - Michałowi zrobiłosię trochę głupio.- A że małomówna.No cóż, jestpo prostu głuchoniema.Tak, to wyjaśniało brak pytania, kto idzie.Aleniewyjaśniało innejkwestii.Wroński był zbytdługo policjantem, żeby od razu nie nabraćwątpliwości inie zadać pytania.- Ale toona otworzyła mi drzwi na klatkęschodową, prawda?-Mamyzałożoną sygnalizację świetlną domofonu i lampkęw każdympomieszczeniu.Tymczasem Agnieszka wróciła ze szklanką i kryształową karafką.Wroński pił bez przyjemności, żeby czymś zająć ręce, zyskać nieconaczasie.Ramiszewski przyglądał mu się przez chwilę, wreszcie samzagaił.- Proszę więc mówić.Nie przyjechał pan do mnie natowarzyskąpogawędkę.- Rzeczywiście.Przyjechałem w pewnejsprawie.Dziś w nocyinad ranem znaleziono w Oleśnicy dwa trupy.Jeśli się orientuję, obatrafiły dopana.Chciałbymw związku ztym zadać kilka pytań.- Ma pan oczywiściejakieś upoważnienie od przełożonego?Prowadzi pan te sprawy?- Prowadzę jednąz nich.Co do drugiej, upoważnienia nie posiadam, ale mam poważne powody, żeby pytania zadawać.- Czyli nasza rozmowa nie jest oficjalna?-W żadnym razie.Jestem tutaj prywatnie.- Prywatnie nie rozmawiamo sprawach zawodowych.Nie chcę od pana wyciągaćżadnych tajemnic.Moje wątpliwościdotyczą raczej rzeczy, które są mi chociaż po częściwiadome.- Dobrze - patolog usiadł wygodniej.- Słucham.Ale jeśli się pan zapędzi z ciekawością,skończymyrozmowę.Zgoda.Po pierwsze, badał pan zwłoki znalezione w Oleśnicyw ciągu ostatnichdwóch miesięcy.Chodzi o wypadki.Być może.Niepamiętam wszystkichciał.-Te miały cechę wspólną.Zlady wapiennego i ceglanego pyłu na ubraniach i odsłoniętych częściachskóry.33. - Rzeczywiście - lekarz wydął dolną wargę.- Przypominamsobie.Trzy ciała, na wszystkich właśnie takie substancje.Udało się wam któregoś zidentyfikować?- Właśnie, doktorze.To bardzociekawe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl