[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lubisztelewizję?-Tak.- Dobrze.- Patrzy na nią, jakby ją kochał i cieszył się, żewróciła do domu.Od tego spojrzenia Mia znowu się moczy.Ciemna plama rozpływa się na kocu.- Nie przejmuj się tym - mówi mężczyzna.- Wyschnie.Zamyka drzwi, a Mia słyszy chrobot zasuwanych sztab.Siedzi w milczeniu, zaciskając dłonie na krawędzi łóżka.Jesttak przerażona, że nie może się ruszyć.Nie może nawet myśleć.Kiedy odwraca głowę, widzi półkę na książki w rogu i jejznaczenie dociera do niej coraz mocniej i mocniej, aż myśl onim staje się zbyt duża na jej głowę.Po godzinie, a może po pięciu minutach, on wraca.Miasłyszy, jak otwierają się drzwi pod schodami, słyszy jego krokina betonowych stopniach.Potem przerażający piskprzerdzewiałej sztaby i zawiasów i mężczyzna staje w progu.W ręku trzyma wiadro.Podaje jej.Mówi:- To żebyś się załatwiała.Ale jeśli się przyjrzysz, zobaczysz, żew środku jest prezent.Mia wpatruje się w niebieskie plastikowe wiadro.W środkuwidzi maleńkiego króliczka.Zwierzątko się trzęsie.Dziewczynka sięga, żeby je wyjąć.Zwierzątko się obraca i gryzie ją w palec.Mia gwałtownie cofa rękę.Zastanawia się nad króliczkiem,kulącym się i przerażonym w okrągłym niebieskim więzieniu.- Zostaw go tam na chwilę - mówi mężczyzna.- Potemodwróć wiadro.Niech sobie powęszy i przyzwyczai się donowego miejsca.Kiedy już to zrobi, będziecie najlepszymiprzyjaciółmi.Chcesz?Mia kiwa głową, bo za bardzo się boi, żeby tego nie zrobić.- Uśmiech - mówi mężczyzna.- Właśnie dostałaś prezent.Mia się uśmiecha.- Tak dobrze.Jak go nazwiesz?- Nie wiem.- Musi mieć imię.Mii nie przychodzą do głowy żadne imiona.W ogóle żadnesłowa nie przychodzą jej do głowy.Ale chce zadowolićmężczyznę.Z desperacją spogląda na półkę z książkami.- Piotruś.- Zwietnie - mówi mężczyzna.I dodaje: - Cóż, macie zPiotrusiem ciężką noc za sobą.Może się zdrzemniesz?- Dobrze.- Jeśli musisz zrobić siku albo kupkę, to do wiadra, dobra?- Tak.- Jutro przyniosę ci normalny papier toaletowy.Tak jak mająw przyczepach.Taki fajny.- Tak - mówi dziewczynka.- OK.No to dobrej nocy.- Dobrej nocy.Mężczyzna waha się w drzwiach, jakby się nad czymśzastanawiał.W końcu pyta:- Lubisz małe dzieci?- Tak.- Chcesz dużo dzieci, jak dorośniesz?-Tak.- Dobrze - mówi mężczyzna.Zamyka drzwi, rygluje je, idzie na górę i tam również ryglujedrzwi.A tutaj cuchnie stęchłym kocem i wilgotnym powietrzem, i tymi starymi książkami, ich starością i zbutwieniem.Mia wie,że nigdy nie otworzy tych książek, nawet jeśli będzie się taknudzić, że będzie chciała umrzeć, ponieważ wie, że wiele dziecikartkowało te książki wcześniej.Może w środku znajdują sięrysunki wykonane ręką innego dziecka, a jeśli tak, ona by tegonie zniosła.Mia siedzi na łóżku, patrzy na króliczka.Jego nos się rusza,ul- trawyczulony na otoczenie.Dziewczynka delikatnie przewraca wiadro na bok.Potemprzesuwa się odrobinę w głąb łóżka i opiera się plecami ozimną ścianę, i stara się nie ruszać ani nie oddychać, i tylko sięskupić na króliku.Po długim, bardzo długim czasie wiadro porusza się lekko nazimnej podłodze.Mia widzi nos króliczka, jak niucha przykrawędzi.Potem królik wystawia łepek i rozgląda się.Ma brązowe,wilgotne oczy.Królik wyskakuje z wiadra tak szybko, że Mia cicho krzyczy ipodskakuje.Królik wskakuje pod łóżko.Tam, w kącie, kuli się, porażonyprzerażeniem.Mia wie, że nie powinna mu przeszkadzać.Wie, że musi daćmu czas.Zaczyna cierpliwie skubać strup na kolanie.Zpiewasobie piosenkę.To szczęśliwa piosenka, dzięki którejdziewczynka myśli o szczęśliwych chwilach.Ale myślenie oszczęśliwych chwilach przypomina kopanie w brzuch.Mia niewie, co robić.Milknie.Zwija się w kłębek na łóżku.Wsuwa kciuk do ust.Ssąc go, zasypia. Rozdział 22Zoe siedzi w łóżku, czuje się jak po długiej podróżysamolotem i jakoś odrealniona.Całą noc nie spała, starając sięo tym nie myśleć.Poddaje się i sięga po laptop.Otwiera strony zwiadomościami. Podejrzany porywacz Mii Dalton - czyta.Morderstworodziny Daltonów.Drugi w ciągu dwóch dni napad na dom.%7ładnego komentarza na temat powiązania z zabójcą Sary iToma Lambertów i porwaniem małej Emmy Lambert.Londynw szoku.Inspektor John Luther".I jest John.Maleńki na monitorze laptopa.Ciężkim krokiemoddala się z miejsca zbrodni spowitego mżawką, wielkimężczyzna stawiający wielkie kroki, zapina płaszcz.Telefon Zoe ładuje się przy ścianie.Chwyta go i dzwoni doJohna.- Inspektor Luther - słyszy.- John.To ja.Chwila ciszy.On ją przerywa, mówiąc:- Nie teraz.- Rozłącza się.John bywał już różny: roztargniony, wymijający,nieuchwytny, przygnębiony, szalony.Ale nigdy nie byłlekceważący.Zawsze mówi, jakie to mu się wydaje dziwne, że ludzie sągrzeczniejsi dla obcych niż dla osób, które kochają.Stara siębyć dla niej uprzejmy, jest z tego dumny, a ona to w nimuwielbia.Uwielbiała.Wtedy właśnie Zoe pojmuje, że naprawdę już po nich.Johnsię wymyka w czas przeszły.*Luther wychodzi ze stacji i spieszy na drugą stronę ulicy.Howie, oparta o jego samochód, czeka-na deszczu ze skrzyżowanymi ramionami.Podaje mu szarą kopertę.On ją otwiera.Deszcz rozpryskuje się na papierze.Przegląda dokument, potem podnosi wzrok.- Nigdy nie byłem w Swindon.Gdzie to jest?- Sześćdziesiąt parę mil.Ja poprowadzę.Zanim wsiądzie, waha się.- Isobel - mówi - na pewno nie masz nic przeciwko temu?Ona nie patrzy mu w oczy.- Jeśli pan jest pewien, że nic mu nie jest.- Nic mi nie jest.- No to jestem pewna.Wskakuj.On podnosi palec.- Jeden telefon.Howie wsiada i uruchamia silnik.Niedobrze jej.Luther dzwoni do lana Reeda.- Co jest? - odbiera tamten.Jest wyczerpany.Jest śpiący.Przez chwilę Luther czuje sięzdezorientowany.Zdaje sobie sprawę, że oddzieleni przezledwie kilka dni, on i Reed znalezli się w zupełnie różnychświatach.- Jak idzie? - pyta Reed.- Niełatwo.Jak szyja?- Lepiej.- Na tyle lepiej, żebyś wrócił do pracy?- A musze?- Stary, naprawdę cię potrzebuję.Kombinuję tu jak koń podgórę.- Daj mi się ubrać.Spotkamy się w robocie.Luther mu dziękuje, po czym rozłącza się i wsiada do auta.Razem z sierżant Howie jedzie do Swindon.*Reed zdejmuje kołnierz ortopedyczny i dzwoni do Tellerpowiedzieć, że wraca.Jest zbyt zajęta, żeby mu podziękować.Po prostu dziarsko isprawnie aktualizuje jego wiedzę, łan wypija kubek kawy rozpuszczalnej i zawiązuje krawat.Mówi jej, że dotrze do pracy za godzinę, po czym idzie pomarynarkę.Popija wodą środki przeciwbólowe, kiedy brzęczy domofon,nagle i marudnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl